Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Jeden ograniczał się do hasła ŁOWŁY, drugi podawał tylko Z MGŁY. Na razie nie udało się kompowi skojarzyć tych urywków z innymi plikami, chociaż próbował. Krok po kroku odtwarzał łańcuchy logiczne pamięci krótkotrwałej. Program nadrzędny podpowiadał mu, że Toryn bardzo przydałaby się ta informacja. Zuckuss nie marnował czasu na śledzenie opadających ku planecie kapsuł. To sprawa dla imperialnych. Miał zresztą nadzieję, że uciekinierom się uda, bo to dawałoby szansę na kolejny kontrakt: wytropienie ich i pojmanie wśród lodów Hoth. Mógłby to zrobić. O ile wyzdrowieję, pomyślał. W obecnym stanie nie dałbym rady. Zadokował statek i wyłamał włazy. 4-LOM poszedł przodem. - Przybyliśmy, aby was uratować - powiedział stojącym przed włazem rebeliantom i wyjaśnił, na czym polega ich “plan”. Jednocześnie analizował zachowanie spotkanych ludzi. Trochę się bali, ale nie próbowali się cofać, nie odwracali spojrzenia. Siedem postaci otaczało ciasnym kręgiem kobietę, która musiała być ich dowódcą, słynącą z zaradności Toryn Farr. Imperium wyznaczyło nagrodę za jej głowę. 4-LOM porównał jej dane z zapisem w swojej pamięci i szybko zidentyfikował poszukiwaną. - Pani Farr - powiedział. - Muszę zobaczyć listę rozbitków. Proszę o dostęp do bazy danych. Kobieta zdziwiła się przelotnie, gdy zwrócił się do niej po imieniu. To dobrze. Zdumienie zwiększało szansę łowcy, bo ofiara nie wiedziała nigdy, gdzie przebiega granica wiedzy na jej temat i skłonna była przypisywać łowcy wiedzę, której ten wcale nie posiadał. Android podszedł do kompa, ale Toryn zagrodziła mu drogę. Jej ochrona podążyła za nią. - Najpierw odpowiedz mi na parę pytań - powiedziała. - Kto cię przysłał? Zdobycie zaufania tej kobiety może zabrać więcej czasu, niż go nam zostało, obliczył 4- LOM. - Gdybym od razu opowiedział ci o wszystkim, co łączy jedną z największych imperialnych gildii łowców nagród z Rebelią, uwierzyłabyś mi? Nie uznałabyś, że zbyt łatwo dzielę się taką wiedzą? Nie mogę na razie ocenić, czy wolno mi odpowiedzieć na twoje pytanie. Nie znam stopnia dostępu obecnych tu osób do tajnych materiałów. Mogę tylko zaznaczyć, że pełna odpowiedź bardzo by cię zdumiała. Na razie niech świadczy o naszych intencjach to, że przybyliśmy wam na ratunek. Spojrzał na twarze stojących wkoło rebeliantów. Większość pasowała do wizerunków przechowywanych w jego pamięci. Szybko skompletował grupę aż dwudziestu sześciu, którymi warto byłoby się zająć. Łączna nagroda za nich nie byłaby wielką fortuną, bo nie byli dla Im- perium nawet w przybliżeniu tak cenni jak Han Solo, ale starczyłoby tych kredytów na nowe płuca dla Zuckussa. Przez chwilę 4-LOM żałował, że muszą odstawić tych ludzi na teren Rebelii, ale cóż... Tropili akurat grubszą zwierzynę i potrzebowali listów uwierzytelniających. - Każ przejść na pokład naszego statku dwudziestu sześciu osobom, które wywołam, oraz wszystkim waszym androidom - polecił. - Mój wspólnik napełnia już tlenem przejście prowadzące do cel na “Łowcy z Mgły”. Szybko, zanim imperialni się nami zajmą! Wymienił nazwiska, ale nikt się nie ruszył. Toryn, która otwierała listę, zrozumiała, że wszyscy wyróżnieni walczą w szeregach Rebelii już od dłuższego czasu. Android niewątpliwie próbował wybrać tych, którzy mieli mu przynieść najwięcej kredytów. Toryn nie wierzyła w jego opowieść o bliskich związkach z Rebelią ani w sugestie, że naprawdę przybyli z pomocą. - Mam inny plan - powiedziała androidowi. - Wpakuj swojego amoniakodysznego wspólnika w skafander, zmień mieszankę na waszym statku na tlenową, a wtedy zmieści się na nim więcej moich ludzi Polecimy na Darlyn Boda, co zajmie tylko pół dnia. Mamy tam kontakty, dzięki którym będziemy mogli zadbać o naszych rannych i ukryć się do czasu, gdy Rebelia przyśle po nas statki. - Musimy lecieć do punktu zbornego! - zaprotestował 4-LOM. - Nasz statek będzie tam potrzebny. Zabierzmy tych dwudziestu sześciu, których wskazałem i nie marnujmy więcej czasu. - Nie opuszczę ludzi, za których jestem odpowiedzialna - stwierdziła Toryn. 4-LOM zareagował zbyt szybko, żeby ludzie mieli szansę mu przeszkodzić. Odtrącił ochronę Toryn, złapał dziewczynę i przytrzymał ją przed sobą, stając pomiędzy barykadą a wyrzutnią numer dwa. - Nie ma czasu na kłótnie - powiedział. - A Zuckuss i ja nie mamy czasu, by odstawić waszych rannych na Darlyn Boda. Wybrałem dwadzieścia sześć osób, które wsiądą teraz na nasz statek. Tuż za nim szczęknęły odsuwane płyty podłogi. Ukryli się! - pomyślał android. Naprawdę pomysłowi. Mógłby załatwić ich blasterami, które miał wbudowane z tyłu, ale przecież nie mógł zabijać ludzi, których podobno zamierzał ratować. - Puść ją - powiedział jeden z rebeliantów za mm. Po chwili z tunelu pomiędzy statkami wysunął się Zuckuss i stanął za plecami pary w zasadzce. - Nie, to wy się odsuńcie - powiedział. - Naprawdę podziwiam wasze poświęcenie dla dowódcy. Toryn Farr będzie dalej służyć Rebelii. Dostarczymy ją do punktu zbornego. Możecie być zadowoleni. 4-LOM błyskawicznie zawlókł Toryn przez tunel do celi. Przykuł ją tam za kostki i nadgarstki do klamer w ścianie. Nie była dość silna, by stawić mu opór. - To żaden ratunek! - zaprotestowała. - Ależ wręcz przeciwnie - odparł 4-LOM. - Niebawem znajdziesz się w punkcie zbornym. Przykro mi, że muszę użyć siły, ale ratowanie twojej osoby jest działaniem logicznym, a pośpiech koniecznością - dodał i poszedł do wyjścia. - Twoja logika wykazuje zasadnicze braki - odpaliła dziewczyna, a android się obejrzał. - Nie wyczytałeś z listy jednej z naszych najlepszych pilotek, Samoc Farr. Myślisz, że Rebelia nie potrzebuje dobrych pilotów? Android nie odpowiedział i wyszedł. Po chwili Toryn usłyszała dobiegające z pokładu “Jutrzenki” odgłosy strzelaniny. To był koszmar - jej ludzie podjęli walkę, a ona nie mogła im towarzyszyć. Niebawem android wrócił z Riversem i Bindu. Wepchnął ich do celi. - Co tam się dzieje? - spytała Toryn