Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

W koDcu megafon zamilkB. Kwestia WojtyBy te| ju| dobiegaBa koDca. Soplica umieraB:  Teraz, rzekB, Panie, sBug Twego pu[ z pokojem!". Wszyscy uklkBi; a wtem ozwaB si pod progiem Dzwonek: znak, |e przyjechaB pBeban z Panem Bogiem. WBa[nie ju| noc schodziBa i przez niebo mleczne, Ró|owe, biega pierwsze promyki sBoneczne. WpadBy przez szyby jako strzaBy bryBantowe, OdbiBy si na Bo|u o chorego gBow I ubraBy mu zBotem obBicze i skronie, Ze bByszczaB jako [wity w ognistej koronie. Ju| bez |adnych zakBóceD wysBuchali cz[ci trzeciej wieczoru, w której Kotlarczyk umie[ciB wró|by wiosenne, uwBaszczenie wBo[cian oraz sBynny koncert Jankiela i opis poloneza. W koDcu re|yser zgasiB [wiece i zamknB ksig. - Brawa, wielkie brawa Karolu. - Osterwa podszedB do WojtyBy i u[cisnB mu dBoD. - CaBy czas idziesz naprzód, doskonalisz si. - Oby tak byBo. - Lolek u[miechnB si niepewnie. - Cho, musz przyzna, zrobiBe[ jeden powa|ny bBd. Ta szczekaczka obrzydziBa nam pikne strofy w twoim wykonaniu. Powiniene[ przerwa. - Nie mogBem - usprawiedliwiaB si Karol. - Jak to nie mogBe[? - zdziwiB si Osterwa. - Czy kto[ nas goniB? Có| szkodziBo poczeka, a| tamci skoDcz? - Czasem nie mo|na czeka. Tak mi si przynajmniej zdaje. Poza tym byBem to winny Mickiewiczowi. Przecie| ja tylko niosBem jego tekst. - Nie rozumiem ci. WBa[nie szacunek dla tekstu domagaB si odpowiednich warunków. 284 - A mnie si zdaje, |e Lolek dobrze zrobiB - do rozmowy wBczyB si Kwiatkowski. - Przecie| my tu nie przychodzimy po to, |eby miBo spdzi czas ani nawet po to, by si pokrzepi na duchu. Ten dywan te| jest polem walki. Lolek podjB rkawic i razem z Mickiewiczem wygraB. Towarzystwo powoli si rozchodziBo. Kotlarczyk pakowaB do teczki rekwizyty, gdy podszedB do niego WojtyBa. - Te| uwa|asz, |e powinienem przerwa? - zapytaB. - Osterwa ci skrytykowaB, co? - Uwa|a, |e to byB bBd. - BBd w sztuce, by mo|e, ale czy bBd w |yciu? - Mietek u[miechnB si. - Kto jak kto, ale ty chyba wiesz najlepiej. Przecie| ja te| uwa|aBem, |e robisz bBd, wstpujc do seminarium. A teraz mi si zdaje, |e widzisz rzeczy, których ja nie widz. Mo|e dzi[ byBo tak samo? ZobaczyBe[ co[, czego Osterwa zupeBnie nie dostrzega... - Dzikuj ci Mietek. Nawet nie wiesz, ile pytaD sobie teraz zadaj. - Kto pyta, nie bBdzi - pocieszyB go Kotlarczyk. - Ale teraz wracajmy szybko na Tynieck, bo niepokoi mnie jedno - jak ty wytrzymasz caB dob w pracy, [pic tylko przez par godzin? Lolek czasem braB dwie zmiany w Solvayu