Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

— Podniosła się z miejsca. — Czy masz dokładny adres tego domu? — Tak, tutaj, leży mniej więcej o godzinę drogi od miasta. — Dziękuję, zajmij się honorarium pana Whyte'a i prześlij mi rachunek, najlepiej jutro rano do Grosvenor. Z oczywistych powodów nie chciałabym, żeby trafił do Nowego Jorku. Jadąc do Ascot, starała się obmyślić plan działania. Szofer znał drogę. Wyjechali już z Londynu i pogrążyli się w soczystej wiejskiej zieleni, zbliżali się do Ascot... A co dalej? Nie może przecież ot, tak zadzwonić do drzwi i powiedzieć Zinaidzie Jones: „Ona należy do mnie!" Gdyby zdołała na zewnątrz podejrzeć je razem... To wszystko było tak niesmaczne, że cofnęła się aż na siedzeniu. Była jednak zdecydowana przejść przez to piekło. Tyle lat przywiązania do Karli... tyle „prezentów"... Czy ostatni czek na dziesięć tysięcy dolarów również przeznaczyła na to, by uciec jak najszybciej do swej nowej młodej kochanki? Po raz pierwszy w życiu Dee wiedziała, co czuje zdradzony mężczyzna. Zdradzona! Jak mogła w ogóle tak pomyśleć!... Cóż, skoro właśnie tak się czuła. Zdradzona! To wielkie słowo. Nie mogła powiedzieć, że została oszukana, nie miała bowiem wątpliwości, że Karla robiła to od czasu do czasu. Dee nigdy jej o to nie pytała, tak jak Karla nie pytała o pożycie z Mikiem. Próbowała kiedyś opowiedzieć Karli o ?i??'?, o tym jak naprawdę z nim żyje, o uldze, którą czuła po każdym stosunku, gdyż znaczyło to, że nie będzie jej nękał przez najbliższe dwa, trzy dni. Śmieszne, uzmysłowiła sobie naraz, że w ostatnim czasie Mikę tygodniami nie zbliżał się do niej. Nawet tego nie zauważyła, ale teraz poczuła niepokój, i to wcale nie dlatego, że pragnęła jego dotyku. Czyżby była tak mało atrakcyjna? Wiedziała, że jej ciało jest niezbyt jędrne, że udom, brzuchowi wiele można zarzucić. Zdawała sobie z tego wszystkiego sprawę, gdy leżała obok Karli, ponieważ Karla nie miała nawet uncji tłuszczu. Zupełnie jej to jednak nie martwiło, a nawet wręcz przeciwnie, czuła się dzięki temu przy Karli bardziej kobieca, lecz dlaczego Mikę trzymał się od niej z daleka? Czyżby za dużo golfa? Ostatnio ciągle grał na pieniądze, ciekawe, ile zarobił. Nie to wszakże zajmowało ostatnio jej uwagę. W tej chwili interesowała ją wyłącznie Karla... i ta jej kochaneczka. A może wcale 370 RAZ TO ZA MAŁO nie jest jej nową dziewczyną, może już od jakiegoś czasu były razem? Karla przeżywała chyba okres „młodzieży" — przez jakiś czas miała Davida, teraz znowu ta dziewczyna... Samochód zatrzymał się między dwoma rzędami wysokich krzewów. — To jest ten dom, proszę pani. Brama jest trochę dalej, ale pani prosiła, żeby zatrzymać się wcześniej. — Tak, chcę zaskoczyć starych przyjaciół. Gdyby samochód wjechał na podjazd, nie mieliby żadnej niespodzianki, prawda? — Pewnie, że nie, proszę pani. Ciekawe, czy jej uwierzył. Anglicy, jeśli chcieli, potrafili być zupełnie bez wyrazu. Na pewno myślał, że chce zaskoczyć kochanka. No cóż, naprawdę chciała! Mała żelazna furtka nie miała zamknięcia. Otworzyła ją i ruszyła na podjazd. Zaczęło padać. Dee była w płaszczu przeciwdeszczowym, teraz założyła na głowę chustkę. Podjazd wyglądał bardzo skromnie, ale cały teren był starannie wypielęgnowany. Przed domem w stylu elżbietańskim stał mały angielski samochód. Dee szła powoli. Ciekawe, czy Zinaida ma psa. Straszne by było, gdyby nagle rzucił jej się do gardła dog angielski. Widziała już nagłówki gazet: DEE MILFORD GRANGER WDARŁA SIĘ NA CUDZY TEREN I ZOSTAŁA ZAATAKOWANA PRZEZ PSA. O Boże, jak by zdołała to wytłumaczyć? W oknach paliło się światło. Zinaida była prawdopodobnie w domu, a może przechadzała się gdzieś obejmując Karlę wpół, tak jak widziała na zdjęciach. Karla lubiła spacery bez względu na pogodę, a Dee dałaby głowę, że Zinaida udaje, iż jej także to odpowiada. Podeszła na palcach do okna: zobczyła przytulny, bezpretensjonalnie urządzony salonik, nikogo w nim nie było. Może gdyby przeszła na tył domu... Karla zawsze uwielbiała kuchnie. — Dlaczego nie wejdziesz?... Jest bardzo wilgotno. Drgnęła na dźwięk głosu. Odwróciła się: za nią stała Karla. Na twarzy miała krople deszczu, ubrana była w barwną chustkę i nieprzemakalny płaszcz. — Karlo... ja... — Wejdźmy do środka, jest wilgotno i zimno. Otworzyła drzwi — własnym kluczem, jak zauważyła Dee, mająca ochotę uciec. To koniec, nie powinna była tu przyjeżdżać. Karla miała twarz jak maskę, lecz na pewno wrzała ze złości. Zaraz powie Dee, że z nią zrywa. O Boże, co ją podkusiło? Oglądała kiedyś sztukę, w której dziewczyna robiła wszystko, by o romansie dowiedziała się żona jej 371 JACQUELINE SUSANN kochanka, a kiedy nakryła męża na gorącym uczynku, jemu nie pozostało nic innego, jak się przyznać. Gdyby Karla się otwarcie przyznała, Dee musiałaby odejść. Choćby umierała z rozpaczy! Musiałaby z dumą odejść, bez godności bowiem nie byłoby ich związku. Jednocześnie pragnęła paść na kolana i błagać Karlę, aby zapomniała o tym, że Dee ją tu widziała, aby puściła w niepamięć całe to okropne zdarzenie. Karla powiesiła płaszcz na wieszaku przy drzwiach. Miała na sobie gabardynowe spodnie i męską koszulę, długie proste włosy rozpuszczone. Wyglądała na znużoną, lecz była piękna jak zawsze. Dee stała bez ruchu; Karla odwróciła się i wskazała wieszak. — Zdejmij płaszcz, jest mokry. Dee zrzuciła płaszcz, świadoma, że pod chustką oklapły jej włosy i że z pewnością nigdy nie wyglądała gorzej, a tutaj, gdzieś w tym domu, czekała na Karlę ta piękna młoda istota. — Usiądź, przyniosę brandy — powiedziała Karla i zniknęła w drugim pokoju. Dee rozejrzała się po salonie. Zobaczyła zdjęcie Karli w wielkiej ramie, a także fotografię owczarka niemieckiego. Prawdopodobnie należał do Zinaidy w dzieciństwie, lecz dawno już zdechł, bo stojąca obok niego dziewczynka była mała. Gdzie ona teraz była? Zapewne na górze. Szanowała prawo Karli do własnego życia i — tak samo zresztą jak wszyscy — podporządkowała się jej humorom. Karla wróciła z butelką brandy, napełniła dwie szklanki i Dee ze zdziwieniem ujrzała, że wychyla trunek jednym haustem. Potem usiadła. — No dobrze, Dee, nie będę dociekać, jak mnie znalazłaś, oszczędzę ci tych wyjaśnień. Łzy napłynęły do oczu Dee. Wstała i podeszła do płonącego kominka