Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Po prostu miałam ochotę się przespacerować. — Po ulicy? Weszłaś od strony ulicy. Czyś ty oszalała? — Nie, nie oszalałam. A teraz, mamo, przepraszam, ale jestem zmęczona. Idę się położyć. Lalla chwyciła ją za ramię. — Nigdzie nie pójdziesz! Kłamiesz! Jeszcze raz pytam: gdzie byłaś? — Już ci mówiłam. Spacerowałam. — Bzdura! Jest dziewiąta. Byłaś u kogoś i na pewno odwiózł cię pod samą bramę. Kto to był? I jak w ogóle śmiesz wychodzić z domu w takim stroju? — Będę się ubierać tak, jak zechcę! — jęknęła Phoebe znudzonym tonem, na co matka bez chwili namysłu ją spoliczkowała. — Nie będziesz włóczyć się poza domem jak jakaś ulicznica! W odpowiedzi Phoebe uderzyła matkę. Lalla zachwiała się i chwyciła za policzek. — Nigdy więcej nie waż się mnie bić — syknęła Phoebe. — I ciesz się, że nie oddałam ci trzciną. Tą samą, którą ty mnie okładałaś. A teraz zejdź mi z drogi! 268 OGNIE FORTUNY Kiedy zbuntowana córka kroczyła wyniośle po schodach, Lalla krzyknęła: — To jeszcze nie koniec! Zobaczysz! Phoebe wiedziała, że to prawda, i bardzo ją to drażniło. Tym bardziej że spędziła z Benem taki wspaniały wieczór. Zanim wyszła, całował ją bez końca, czule i namiętnie, lecz matka wszystko zepsuła. Phoebe nie wątpiła, że prędzej czy później zostanie przyłapana, nie przypuszczała jednak, że da się matce sprowokować i odpowie policzkiem na policzek. To nie był najlepszy moment na wojny, co więcej, rano przy śniadaniu, kiedy o wszystkim dowie się ojciec, czekała ją kolejna batalia. Phoebe postanowiła porozmawiać z Benem najszybciej, jak tylko będzie to możliwe. Miała dosyć wymykania się z domu, a on, chociaż wykazywał wyjątkową cierpliwość, stawał się okropnie spięty, ilekroć wspomniała choćby słowem o swoich rodzicach. „Trudno mu się zresztą dziwić" — martwiła się. Na pewno go irytowało, że nie może się z nią nigdzie pokazać, że musi cierpliwie wyczekiwać tej chwili, kiedy uda się jej wymknąć z domu. To przecież takie poniżające. Może powinna rodzicom o nim powiedzieć i raz na zawsze mieć to z głowy? Podczas śniadania ojciec, jak zwykle rano w fatalnej formie, nie bardzo wiedział, której z nich uwierzyć. — Nie wolno ci wychodzić samej w nocy, Phoebe — oznajmił. — To bardzo nierozsądne. I nawet nie wiesz, jak bardzo niebezpieczne. — Nie przypuszczam, żeby była tam sama — wtrąciła Lalla. — Nie wierzę w tę bajkę. — To się nie może nigdy więcej powtórzyć — dodał i sięgnął po gazetę. — Już ja tego dopilnuję — nie ustępowała Lalla. — Skoro nie można jej ufać, to pod naszą nieobecność będzie z nią zostawała jedna z pokojówek. A jeśli przyjdzie jej ochota na spacer, może sobie pochodzić po ogrodzie. „No to klops — pomyślała Phoebe. — I co teraz?" Być może dałoby się nakłonić Biddy, by raz czy drugi przymknęła oko, ale gdyby zostały przyłapane, Biddy z pewnością straciłaby pracę. Poza tym nie jest przecież głupia i nie pozwoliłaby Phoebe włóczyć się gdzieś bez słowa wyjaśnienia. Od razu chciałaby wiedzieć, dokąd jej podopieczna się wybiera. A prawda na pewno by jej się nie spodobała, nie chciałaby brać udziału w spisku. Biddy tym się różniła od Lalli, że szczerze 269 PATRICIA SHAW pragnęła dobra Phoebe. Kochana Biddy. Nie miałoby dla niej znaczenia, kim jest Ben, liczyłoby się jedynie to, że młoda dama nie powinna odwiedzać dżentelmena o tak późnej porze. Wszak to właśnie jedna z owych „okazji do grzechu", przed którymi Biddy tak często ją przestrzegała. A co się stało z Barnabym? Nawet nie odpowiedział na jej kartkę, tę, którą wysłała do niego przed kilkoma tygodniami. Przecież powinien być już w domu. Zdesperowana wysłała kolejny list, prosząc przyjaciela, by koniecznie ją odwiedził, gdyż bardzo potrzebuje jego rady. Phoebe wiedziała, że nie wolno jej nie doceniać matki. Nie dość, że wieczorami pozostawała pod strażą, to jeszcze Lalla pilnowała, aby podczas wypraw w ciągu dnia zawsze towarzyszył jej któryś z zaakceptowanych przez rodziców przyjaciół, a w najgorszym razie, by w obie strony jechała powozem. Zamiast pisać bezsensowny list do Bena, Phoebe zaczekała do soboty i jak zwykle wybrała się do klubu tenisowego. Stangretowi kazała przyjechać o piątej, a potem bez trudu wymknęła się na zewnątrz i klucząc bocznymi uliczkami, dotarła do stajni