Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

W tej właśnie chwili Stile prześlizgnął się między dwójką swoich zawodników, skoczył wysoko i złapał Strzelca za prawe ramię tam, gdzie przyciskał piłkę do boku. Nie uderzył w niego całym ciałem, by nie narażać się na karę ze strony sędziego, lecz mocno szarpnął go za rękę. Kiedy już wili się na ziemi, piłka szybko przeszła w ręce Stile'a. Stile był prawdziwym mistrzem w takich manewrach, często stosował je w innych grach. I znowu jego zespół znalazł się w posiadaniu piłki. - Znakomicie - stwierdził Strzelec, trochę mniej entuzjastycznie niż przedtem. Piłka znalazła się za linią dwudziestu jardów. Jeszcze jeden dropkick i Stile zdobył bramkę. Miał już sześć punktów. I jedenaście minut do końca gry. Wiedział, że nie powinien ryzykować jeszcze raz tego typu wykopu. Obywatel na pewno zdążył już odpowiednio poinstruować swoje androidy. Stile nie miał co próbować bardziej wyrafinowanych manewrów. Mógł tylko mieć nadzieję, że uda mu się zatrzymać potężny atak obywatela. Stile postarał się kopnąć piłkę jak najsilniej i z satysfakcją zauważył, że doleciała daleko, zanim zdołał ją złapać jeden z Czarnych. Zawodnicy Stile'a dobrze sobie radzili z takimi rutynowymi akcjami i zręcznie przewrócili biegnącego z piłką Czarnego na linii dwudziestu jardów. Teraz Stile musiał stawić czoło nadciągającemu atakowi. Zdecydował, że skoncentruje uwagę na podających, próbując przejąć piłkę. Sam będzie krył jednego z napastników przeciwnika, a jednocześnie jego androidy będą pilnować drugiego. Metoda okazała się skuteczna. Strzelec cofnął się trochę przed podaniem; sytuacja mu się nie podobała, ale nie miał też chęci na bieg z piłką i ewentualne starcie. Tak więc rzucił wyraźnie za daleko, uniemożliwiając androidowi odebranie. Zgodnie z dziwacznymi regułami gry sędzia nie odgwizdał kary, choć takie postępowanie było zakazane, a wszyscy widzieli, co Strzelec zamierzał zrobić. Jeśli piłka znalazła się na ziemi umyślnie, lecz z zachowaniem odpowiednich pozorów, przyjmowano, że było to wynikiem błędnego rzutu, a nie działania z premedytacją, co działo się w rzeczywistości. Uważano, że dodaje to świetności grze. Strzelec spróbował podania do napastnika pilnowanego przez dwa androidy Stile'a, lecz dwaj zawodnicy okazali się lepsi od jednego i podanie było niecelne. Świetnie, jeszcze jedno potknięcie i obywatel będzie musiał przekazać piłkę kopnięciem. Wreszcie udało się zahamować jego ofensywę. Za trzecim razem Strzelec posłał piłkę prosto do napastnika, którego krył Stile. Celował wysoko, by pozostała poza zasięgiem rąk Stile'a, lecz nie wziął pod uwagę jego akrobatycznych umiejętności. Stile skoczył wysoko, by przechwycić piłkę, i został uderzony i odepchnięty przez androida, który nie zrozumiał, co Stile zamierza zrobić. Żaden android nie potrafiłby tak skoczyć. Sędzia zasygnalizował przewinienie. Karą była utrata piłki. Drużyna Stile'a przejęła inicjatywę. Tym razem gratulacje Strzelca były czysto symboliczne. Piłka znajdowała się na trzydziestym piątym jardzie po stronie Czarnych. Zostało jeszcze dziewięć minut gry. Nieudane podania kosztowały niewiele czasu. Mimo to Stile zaczął się denerwować, musi jakoś się wyrwać i zdobyć gola. - Numer 81, umiesz odbierać podania boczne? - Aha - zgodziło się zwierzę po krótkim namyśle. - A więc biegnij za mną i bądź gotowy. - Stile odwrócił się do innego z graczy. - Kiedy piłka zostanie mi podana, podnieś mnie i przerzuć na linię Czarnych. - Przypomniał sobie niejasno, że w starożytności taki trick uważany był za przewinienie, lecz później przepis ten usunięto. - Hę? - spytał android. Pomysł był zbyt nowatorski jak na jego ograniczone możliwości intelektualne. Stile powtórzył instrukcje, upewniając się, że zwierzę wie, co ma zrobić, nawet jeśli nie rozumie dlaczego. Kiedy Stile dostał piłkę, przycisnął ją mocno łokciem i wpadł w objęcia androida. Android rzucił nim do góry i w tył. Stile nie raz robił coś podobnego i czuł się zupełnie pewnie w powietrzu. Odwrócił się w locie, zsunął po plecach zwierzęcia, wylądował zręcznie na ziemi i pobiegł natychmiast w kierunku linii bramkowej przeciwnika