Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Jak wiecie, nie jestem zwolennikiem wojny z Macedonią, ale jeżeli dojdzie do niej, to wolałbym wygraną. W funduszu teatralnym mamy sumę, która pozwoli na Wielkie Dionizje wypłacić każdemu obywatelowi pół miny. Jeżeli uchwalicie wniosek Demostenesa, wnoszę, by sumę tę przeznaczyć na zbrojenia i wysłać poselstwo z Demostenesem na czele do Antypatra, by nie sądził, że nas zaskoczy, jak niedawno Aleksander, gdy byliśmy pewni, że wojuje nad Istrem, Choć o siebie się nie obawiam, bolałoby mnie, gdyby miasto nasze podzielić miało los Teb, który im swą sławną mową zgotował Demostenes. Także polegli pod Cheroneą bohaterowie jemu zawdzięczają swój los, choć sam nie chciał zostać jednym z nich. Ja walczyłem do ostatka, ale rozumiem go, i wcale nie zazdroszczę chwały poległym. Jak wielu z was, mam tu piękny dom, w którym wygodnie sobie żyję, a jak cień Achillesa zapewnił Odysa, lepiej na ziemi być parobkiem niż królem kimeryjskich cieni. Demostenes słuchał, blady z gniewu. Zbyt dobrze znał swych współobywateli, by nie rozumieć, że Demades trafił im do przekonania. Wzburzony namyślał się nad odpowiedzią, gdy uprzedził go Hypereides: - Możesz być pewny, Demadesie, że nikt cię nie uważa za herosa, Jak i tego, że - nie będziesz królem w krainie cieniów. Żałować tylko można, że nie pozostałeś wioślarzem, do czego nadawałeś się lepiej niż do sterowania państwową nawą, po to, by ją osadzić na mieliźnie. Tacy jak ty nie budzą szacunku ani u przyjaciół, ani u wrogów. Nie kto inny jak Antypater powiedział, że jak z ofiarnego bydlęcia pozstał z ciebie tylko brzuch i język. - Ty zaś wolałbyś, aby pozostał sam brzuch. Tobie podobni sternicy uczynili z naszego państwa wrak, który tylko osadzenie na mieliźnie może uratować od zatonięcia - wpadł mu w słowo Demades, ale herold przywołał go do porządku, a Hypereides ciągnął: - Jak zwykle, dzięki takim jak Demades do wojny nie jesteśmy przygotowani, ale tym mniej do wojny z Dariuszem, którego flota może tu być wcześniej niż Aleksander. Jeżeli uchwalicie, by dwadzieścia trier wysłać Aleksandrowi, ja wnoszę, by wysłać poselstwo do perskiego króla z wyjaśnieniem, że czynimy to pod przymusem. Jednocześnie należy gotować się do wojny, by jak zwykle nie zaskoczyły nas wypadki. Wnioski Fokiona i Hypereidesa uchwalono niemal jednomyślnie i zgromadzenie jęło się rozchodzić. Fokion przystąpił do Hypereidesa. - Czy to jest uczciwa polityka - zagadnął - o której tyle mówi Demostenes? - Nie ma uczciwej polityki - porywczo dodał Hypereides - jest tylko skuteczna albo bezskuteczna. - Czy możesz chociaż twierdzić, że wasza polityka jest skuteczna? - To zobaczymy. Jednego jestem pewny: że lepiej zatonąć, niż żeglować pod rozkazami barbarzyńcy. - O ile zdołałem się połapać - niespodziewanie wtrącił się Diogenes - byłbyś z tym zdaniem dosyć odosobniony. Jak się okazuje, politycy rzekomo załatwiają sprawy publiczne, a w rzeczywistości mają na oku własne: chcą mieć władzę. Ty nie dlatego gniewasz się na Aleksandra, że jest barbarzyńcą, ale że chce tego samego, a skuteczniej niż ty. - Dziękuję ci, że mi pomagasz poznać samego siebie. Mogę ci się odwzajemnić. Ty wyrzekasz się tego, czego nie masz. - Słusznie. I na tym właśnie polega między nami różnica. Ale ja jestem zadowolony, a ty nie. * Wojskom Aleksandra nawykłym do gwałtownych pochodów po górskich bezdrożach w wiosenne roztopy lub zimowe zawieje, pochód nadbrzeżnym gościńcem, bez obciążenia, w piękną pogodę zdać się mógł wypoczynkiem. Przeprawy przez wezbrane jeszcze wiosenne wody rzek były zawczasu przygotowane i już osiemnastego dnia wojska dotarły do Sestos, tymczasowego celu pochodu. Naprzeciw, za błękitną płaszczyzną Hellespontu, już na azjatyckim brzegu, leżało Abydos, gdzie pozostawiony przez Parmeniona Kalas zdołał utrzymać przyczółek, na spokojnych zaś wodach cieśniny bielały żagle stu sześćdziesięciu trójrzędowców, gotowych do rozpoczęcia przeprawy. Wody, które ongiś Kserkses kazał smagać łańcuchami, gdy wzburzoną falą śmiały stawiać mu opór, teraz gościnnie słały się gładkim pomostem. Parmeniona dziwił, a nawet niepokoił brak jakichkolwiek przeszkód ze strony nieprzyjaciela. Siedziba Memnona, Lampsakos, odległa była zaledwie o dzień drogi pieszej. W walkach z Parmenionem Memnon wykazał, że umie korzystać z doświadczeń nabytych w czasie swego dwuletniego pobytu w Macedonii. To, że nie usiłował znieść przyczółka w Abydos, uważał Parmenion za rozmyślne zastawienie pułapki, by zaskoczyć nieprzyjaciela w czasie przeprawy, toteż Parmenion naglił o nią, obawiając się uderzenia, które mogło ją udaremnić. Aleksander jednak odparł beztrosko: - Odchodzę do Elaios. Ty wzmocnisz Kalasa i macie utrzymać Abydos, póki nie wrócę