Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Czy rzuciła pana dziewczyna? - Nie! Ona mnie kocha. - Więc dlaczego? - Jak by to pani wytłumaczyć? Chciałem przekonać o czymś samego siebie. - O czym, na Boga?! Że nie zależy panu na życiu? - Ależ nie! Zależy mi na życiu. Tyle, że nie wiedziałem, czy to, co robię, wynika na pewno z mojej woli. - Dlatego chciał się pan zabić? Nie rozumiem pana! Ta pięćdziesięcioletnia kobieta w białym fartuchu, z żółtymi śladami nikotyny na palcach, chowała podczas rozmowy prawy kciuk w zaciśniętej pięści. Wiedziałem, dlaczego. Paznokieć tego palca był obgryziony. 16. W nocy obudził mnie krzyk. - Jack! Help me! Chwilę zastanawiałem się, o jakiego Jacka może chodzić. Zapaliłem lampkę. Mirka w łóżku nie było. Potem zdałem sobie sprawę, co mnie przeraziło. To był krzyk Chris! Pobiegłem do jej pokoju. Siedziała na łóżku, przyciskając kołdrę pod brodą. Paliło się światło. Płakała cicho. W fotelu pod oknem siedział Miras. Był na wpół rozebrany. Między łóżkiem Chris a fotelem leżał rzucony byle jak jego czarny t-shirt. - Spieprzaj stąd! - bronił się słabo. - To nie twoja sprawa. - Take him off, please - prosiła. - Ubierz się w coś, palancie! - ryknąłem. Posłusznie zaczął zbierać rzeczy. Nie zamieniliśmy tego wieczora ani słowa. Broniłem się przed zaśnięciem do późnego rana. Ocknąwszy się, spojrzałem na sąsiednie łóżko. Na poszwie pozostał ślad, ale Mirka nie było. Jak oparzony wyskoczyłem z pościeli. Co jeszcze mógł zbroić? W Widecombe in the Moor był wyjątkowo słoneczny poranek. Tego dnia uzmysłowiłem sobie, że Mirek, ten mój Mirek z ulicy Grażyny, to całkiem inny, być może kaleki człowiek. Kiedy zszedłem na dół, krzątał się przy pakowaniu samochodu. Na twarzy miał czerwone plamy i był opryskliwy. - Będziesz prowadził! - rzekł tonem wykluczającym dyskusję. - Ja muszę się przespać. - Gdzie się włóczyłeś w nocy? Mirek przestraszył się i powiedział coś, co mnie zdumiało: - Ja wszystkiemu zaprzeczę! - Nic nie wiem i nie chcę wiedzieć - uspokoiłem go. Mirek uśmiechnął się smutno. Wlazł do samochodu i walnął się na tylnej kanapie. Potem dopiero zjawiła się Chris. Siadła obok mnie i przelotnie położyła mi rękę na ramieniu. Poczułem delikatny uścisk jej palców. Oddawała mi się w opiekę. Wreszcie ruszyliśmy. - Jesteś niewyspana? - zapytałem. - O co ci chodzi?! - odparła zaniepokojona. Wzruszyłem ramionami. - Czy zdajesz sobie sprawę, że jedziemy na Hebrydy?- rzekłem do Mirka. - Jak to? Myślałem, że Hebrydy to gdzieś dalej na północ - szepnął sennym głosem. - Kiedy dogorywałeś w łóżku, spojrzałem na mapę. Dunvegan leży na północnym krańcu wyspy Skye, a to jest główna wyspa Hebrydów Wewnętrznych. Dalej leżą Harris, Lewis, Uist, Barra i na koniec, czterdzieści mil od głównego łańcucha Hebryd Zewnętrznych, leży Old Storr! - No popatrz, Maskonurze, jak to dziwnie się plecie. Wymyślasz coś w szczenięcym wieku, zapominasz o tym kompletnie, a to coś, twój szczenięcy sen, sam się urealnia, jakby twoimi krokami kierował ktoś inny. Kto? - W naszym wypadku Janice... - Odwal się, mam kaca. - Co sądzisz o zachowaniu tego jegomościa, Chris...? - Kryszka... - Kto? - wykrzyknąłem zdumiony. - Kryszka Berg. Nazywam Kryszka Berg. - Kryszka... co to za imię? - No, mama tak do mnie mówiła... Kryszka... - Chyba Kryśka...? Krystyna... - Nie Krystyna. Jak powiedziałeś to drugie? - podniosła głowę jak szczenię. - K r y ś k a - powtórzyłem. - Już chyba nie słyszę różnica... - Jak długo jesteś na Zachodzie? - Długo. Czasem wydaje, że zawsze. A Kraków, gdzie się urodziłam, to takie puste miejsce i już nikogo tam nie ma. - Dlaczego nie powiedziałaś nam tego od razu? - Myślałam, że Mirek wie od Janice... Ale chyba nie było im najlepiej. - A czemu ukrywałaś tak długo swoje nazwisko? - To było funny, słuchiwać was kryjomu... - P o k r y j o m u... podsłuchiwać - poprawiłem. Wiem, mój polski jest incorrect. Wyjechałam z Polski z mama i tata w 68 rok. Kiedy tak Gomułka na Żydów krzyczał... to nieważne... Jedziemy. Ty naprawdę cesz snaleś twoja Janice, Mirek? - Tak, tak - potwierdził mechanicznie. - Ależ mam kaca. - Nie czeba było pić tak wiela..