Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

14.45 od przedstawienia przez Gdulę propozycji strony rządowej. Wśród nich, na drugim miejscu, znalazły się wolne wybory do Senatu. W dyskusji Geremek zapytał o polityczne skutki wolnych wyborów do Senatu. Ciosek odpowiedział: "Minusem jest to, że wybory do Senatu będą stanowić zbyt piękne tło dla wyborów do Sejmu. Plusem natomiast - efekt w świecie, ważny dla obrazu Polski. Nasz realny rachunek układu sił w Senacie - oceniamy, że około 50% senatorów reprezentować będzie PRON. W małych województwach nie zwyciężycie, w dużych - tak. Chcemy, żeby nie było monokultury, żeby skład Senatu był pluralistyczny". Reykowski dodał: "Wybory będą wolne, więc 83 nie da się niczego przewidzieć poza hipotetycznymi szacunkami". I jeszcze Sekuła: "Wolne wybory do Senatu traktujemy doświadczalnie, jako test wolnych wyborów na gruncie bezpiecznym, bo nawet jak przegramy, to i tak mamy możliwość swobodnego wyboru prezydenta" [Okrągły Stół, s. 349). Ta kluczowa dla procesu demokratyzacyjnego decyzja zapadła więc w ciągu niecałych 48 godzin. 4 marca dyskutowano już tylko o tym, jak wprowadzić ją w życie. Wydaje się to potwierdzać przypuszczenie, że Kwaśniewski nie zaskoczył gen. Jaruzelskiego. Tym bardziej że nie został odsunięty od dalszych rokowań. Przeciwnie, odgrywał w nich coraz większą rolę. To na tym posiedzeniu, 4 marca, Kwaśniewski, naciskany przez Mazowieckiego w sprawie dostępu opozycji do radia i telewizji, powiedział: "Wiedziałem, że zdobywanie władzy jest trudne, ale tego, że oddawanie władzy jest tak samo trudne, nie wiedziałem" (tamże, s. 348). W wyborach czerwcowych 1989 r. Kwaśniewski ambitnie startował do mandatu senatorskiego. Prowadził kampanię z rozmachem. W przygotowanej przez zespół Kancelarii Sekretariatu KC notatce z 22 maja 1989 r. oceniano ją jako wzorcową. Nic to nie pomogło, bo wybory stały się plebiscytem i "drużyna Wałęsy" obsadziła wszystkie mandaty w Sejmie, do których mogła pretendować, i 99 na 100 mandatów senatorskich. Po przegranej w wyborach do Senatu zamknęła się przed Kwaśniewskim możliwość działalności parlamentarnej, po utworzeniu rządu Mazowieckiego - możliwość działalności państwowej. Pozostawała działalność partyjna. Mógł wprawdzie ograniczyć się do kierowania Polskim Komitetem Olimpijskim, któremu przewodniczył od lutego 1988 r., ale to oznaczało wycofanie się z działalności politycznej, na co nie miał ochoty. Zaangażował się więc w działalność partyjną. Porażka wyborcza PZPR, a następnie rozpad rządzącej koalicji były wstrząsem dla partii - od kierownictwa po najniższe szczeble. Zdaniem w pełni kompetentnego 84 w tych sprawach ówczesnego I sekretarza KC PZPR Mieczysława F. Rakowskiego "późną jesienią 1989 r. przewagę zaczął zdobywać pogląd, że nie wystarczy dokonać zmian w programie PZPR, lecz trzeba pożegnać się z partią, która nie jest już zdolna do stawienia czoła wyzwaniom, przed jakimi stanęła. Nietrudno było zauważyć, że tak potrzebne partii politycznej cechy, jak dynamika i bojowość oraz poczucie wspólnoty losu, zanikają. Górowało rozczarowanie, obojętność, a także porzucanie partii i przyłączanie się do zwycięskiej siły. W ankiecie przeprowadzonej wśród członków partii w październiku 1989 r., której wyniki na plenum Komitetu Centralnego zreferował Leszek Miller, ponad 70% ankietowanych opowiedziało się za utworzeniem nowej partii, opartej na wartościach demokratycznego socjalizmu. Proponowano różne nazwy. W miarę zbliżania się do wyznaczonego na 27 stycznia 1990 r. XI Zjazdu PZPR idea budowy nowej partii lewicowej była już mocno ugruntowana w świadomości czołowego aktywu PZPR i jej kierownictwa" [Polska pod rządami PZPR, Warszawa 2000, s. 458). Kwaśniewski bardzo energicznie zaangażował się w przygotowania do utworzenia nowej partii. Jeszcze w początkach stycznia nie wiadomo było, kto będzie jej przywódcą. Miał na nie ochotę, jak wynika z publikowanych fragmentów jego dziennika, Mieczysław E Rakow-ski, wspierany przez Wojciecha Jaruzelskiego. Pod datą 9 stycznia 1999 r. zapisał: "Rozmowy, rozmowy. Urban, Werblan, Zych (przewodniczący PSL-Odrodzenie). Coraz więcej uwagi w partii przykuwają sprawy personalne. Orzechowski lansuje Fiszbacha. Przedstawiciele młodej generacji - Kwaśniewskiego. Moje akcje stoją dość nisko". Dwa dni później w Łodzi powiedział, że zamierza kandydować na przywódcę nowej partii. Już jednak 17 stycznia stwierdził: "Utwierdzam się w przekonaniu, że nie powinienem się ubiegać o przywództwo" (Mieczysław F. Rakowski, Zanim stanę przed Trybunałem, Warszawa [b.r.w], s. 143). 85 I 24 stycznia, trzy dni przed otwarciem XI Zjazdu, zanotował: "Im bliżej Zjazdu, tym większa gorączka, przede wszystkim wokół spraw personalnych. Jeśli ja nie będę kandydował, a to jest już pewne, to Olek Kwaśniewski. Rozmawiałem z Generałem. Ciągle jeszcze łudzi się, że to ja powinienem być przywódcą nowej partii. Wreszcie go przekonałem, że to nie ma najmniejszego sensu" (tamże, s. 149). 27 stycznia 1990 r. Rakowski otworzył ostatni, XI Zjazd PZPR. Atmosfera w Sali Kongresowej była napięta. Na zewnątrz odbywały się demonstracje prawicowej młodzieży, która usiłowała wtargnąć na salę obrad. Po wygłoszeniu referatu Rakowski oświadczył, że nie będzie kandydował na żadne stanowisko w nowej partii, że czas na zmianę pokoleniową. Wieczorem XI Zjazd zawiesił obrady, a jego delegaci uznali się za Kongres Założycielski Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej. Nie wszyscy delegaci na XI Zjazd PZPR wzięli udział w Kongresie Założycielskim SdRP. Stu obradowało w innej sali i postanowiło utworzyć Grupę Założycielską Unii Socjaldemokratycznej z Tadeuszem Fiszbachem na czele. Był on bardzo popierany przez Lecha Wałęsę, który w tym poparciu zatracił umiar, co dało skutek odwrotny do zamierzonego