Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Twój ból, brak zdecydowania, poszukiwanie odpowiedzi na trudne pytanie to twoja życiowa próba, i trud i przeznaczenie. - Wolałabym mieć pewność! - Na pewność są skazani ci, którzy nie zadają pytań. Takie są niemal wszystkie podie. Opanowałyśmy świat materialny, wiemy doskonale, jak funkcjonuje. Nie zajmujemy się jednak odgadywaniem odpowiedzi na pytania, które nurtują ciebie, Quath. - Jaka szkoda, że nie jestem taka jak ty! - wykrzyknęła Qutah w dziwnym gniewie z powodu swojego osamotnienia. - Jako filozof powinnaś wiedzieć, że cechy implantowane dawno temu przejawiają się w nieprzewidywalny i uciążliwy sposób. Co więcej, ich wpływ nasila się z wiekiem. Możesz przejawiać wrodzone cechy prastarych istot lub kombinację natury podii z tamtymi stworzeniami. - Widzę, że nie ma sposobu znalezienia odpowiedzi na pytania. - Są inne, może większe problemy, Quath. Na ten temat i nowe wieści. Dostarczone przez ciebie płyty zawierają informacje, które pozwalają iluminatom na przemyślenie śmiałego przedsięwzięcia, czegoś, na co dotąd podie się nie poważyły: podróży do samego Centrum Galaktyki. - Przecież wszystkie pisma mówią, że jest to niemożliwe, i to powiedziałaś. Zmechy zebrały tam olbrzymie siły. - Quath przedarła się przez grzęzawisko brudu i rozoranej trzęsieniami ziemi. - Płyty mówią o czasach, kiedy istoty organiczne, prawdopodobnie te, które zmieszały swoje geny z naszymi, wędrowały w pobliżu czarnej dziury w Centrum. Może istnieje tam miejsce, gdzie nie ma zmechów. Wymaga to jednak zmobilizowania zasobów. Quath zatrzymała się obok wąwozu. W lesie za nim znajdowali się tropieni ludzie. Przez ułamek sekundy zabłysnął umieszczony przez nią mikronadajnik, a więc jej zerowiec był w tej grupie. Ale teraz nie mogła myśleć o polowaniu. - Zgłaszam swoje ciało i ducha do takiego przedsięwzięcia. - To naprawdę może okazać się niezbędne. Coś w tonie głosu Tukar’ramin kazało Quath zapytać: - Czy... dużo możemy się dowiedzieć w Centrum Galaktyki? - Miejmy nadzieję. Zmechy ukrywały swoją działalność przez kilka lat świetlnych. Przez milenia iluminaty zastanawiały się dlaczego nieustannie kolekcjonują pulsary i zajmują się tajemniczymi eksperymentami. Nikła jest nadzieja na zniszczenie takich istot, jeśli nie znamy ich głęboko ukrytych, może najbardziej niebezpiecznych zdolności. - Mam zdolności niższego rzędu. Nie wiem nic o... - Masz coś, co jest nam potrzebne... - Jak to? Jak to możliwe? - Twojego zerowca. - Ja... ja nie... - Wyczułam twojego małego pasażera, kiedy jeszcze byłaś w Ulu. - Mia... miałam zamiar... - Wiesz, że przenikam przez tajemne rozmyślania, Quath. Od długiego czasu nie mieliśmy w Ulu filozofa. Zdecydowałam, aby poprowadził cię twój wewnętrzny kompas. - Mój zerowiec.., - Może trzymałaś go jako maskotkę, kiedyś podie tak robiły. To nie przestępstwo. Potajemne noszenie tej drobiny jest oczywistym świadectwem tajemniczej mądrości, która u filozofa przejawia się czasem w spontaniczny sposób. Dbaj więc o swoją maskotkę. - Nie, już... - Tak? - Już go nie mam. - Co takiego? - Wykorzystuję go do śledzenia innych zerowców. Przez aurę Tukar’ramin przebijało silne zdenerwowanie. - Teraz potrzebują go same iluminaty! Dowodził statkiem, który ich tu przywiózł. Musimy mieć ten statek. - Ale... - Odszukaj go! Po wydaniu tego rozkazu aura Tukar’ramin rozwiała się, jakby porwał ją wiatr. Quath uznała, że pospieszyła przekazać tę informację do jakiegoś odległego miejsca. Powinna zapewne odczuwać radość z powodu tak nagłego zwrotu. Płyty znalezione z Beq’qdahl okazały się ważniejsze, niż im się wydawało. Jej zerowiec okazał się kluczem do sprawy. Wykroczenie Quath - ukrycie zerowca i zatajenie tego przed Tukar’ramin - uszło jej bezkarnie. A jednak czuła się podenerwowana. Przemierzała las szybkimi susami