Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Jedyne, o co prosił Gesualdo, to lutnia, klawi- kord i wesoła kompania, w której mógłby grać i śpiewać. Jego ojciec, Fabrycy Gesualdo, został obdarzony tytułem księcia Wenozy w roku 1560 przez Filipa II, co uczyniło go władcą księstwa i panem kilku księstewek, matka zaś była siostrą kardynała Karola Boromeusza i "siostrzenicą" (jak zwykle nazywano nieprawe potomstwo najwyż- szych dostojników Kościoła) papieża Piusa IV. Karol Gesualdo był drugim synem Fabrycego, czuł się więc zwolniony z obowiązku powo- ływania na świat dziedziców nazwiska. Jednak gdy w roku 1585 jego starszy brat Alojzy zmarł, Karol stał się panującym księciem obarczo- nym odpowiedzialnością za zachowanie linii rodowej. Małżeństwo stało się naglącą potrzebą. Miał już wówczas niemal trzydzieści lat, co czyniło go - słowami dzisiejszej prasy - "zatwardziałym" kawalerem. Brukowe dzienniki wspomniałyby też jednym tchem o jego "bliskiej przyjaźni" z Tor- quatem Tassem (1544-1595) czczonym jako poeta i nierozumianym jako paranoik (będącym również tematem poematów Byrona i Goe- thego i pośmiertnym dostarczycielem licznych librett operowych), który później napisał poetycką kronikę nieszczęść Gesualda. Gesualdo rozpoczął poszukiwania żony, która miałaby mu uro- dzić dziedzica. Jego wybór padł na kuzynkę Marię d'Avalos. Po pierw- sze - należała do jego rozległej rodziny, więc nie rozproszyłoby to majątku; po drugie zaś - i najważniejsze dla jego celów - dała już dowód swojej płodności, gdy wcześniej wyszła za mąż jako piętnasto- latka i urodziła dzieci (potem dwukrotnie owdowiała). Można od- nieść wrażenie, że Gesualdo chciał tę nudną sprawę spłodzenia syna mieć za sobą i zrobić to tak szybko, jak tylko było to możliwe, by móc wrócić do muzykowania z przyjaciółmi. Niedługo po ślubie Gesualda i Marii przyszedł na świat ich syn, Emanuel, dziedzic fortuny i tytułów księcia Wenozy. W takiej chwili większość małżeństw ulega scementowaniu, tworząc rodzinne stadło. Niektóre jednak zaczynają się rozpadać, co zresztą dzieje się z róż- nych powodów: bądź to żona nie jest już kochanką, ale matką, na kimś innym ogniskującą swe uczucia, bądź też mąż czuje się zagrożo- ny związkiem, który wydaje się go wykluczać. Dla państwa Gesualdo pojawienie się syna było zapowiedzią katastrofy i chociaż to małżeńst- wo ponad dwa lata pozostawało pozornie szczęśliwe, inne okoliczno- ści zaczynały już zbierać swoje żniwo. Wcześniejsze zaabsorbowanie Karola muzycznymi spotkaniami młodzieńców z czasów kawalerskich wcale się nie zmniejszyło. Jak wszyscy szlachetnie urodzeni,jeździł na polowania, ale nic nie sprawiało mu większej przyjemności niż muzy ka. Księżna niewątpliwie czuła się zaniedbywana i odsuwana, a jako podwójnie owdowiała kobieta, znana ze swego seksualnego apetytu, zaczęła się rozglądać za kochankiem. Jej wybór padł na młodego Fabrycego Carafę, księcia Andrii. Istnieje kilka szczegółowych opisów owych strasznych wydarzeń, jakie rozegrały się w roku 1590, gdy Gesualdo przyłapał swoją niewier- ną żonę i jej kochanka in flagrante delicto. To zabójstwo nie było jedynie kryminalną opowieścią gazetową, ale także - ujmując rzecz w kategoriach współczesnych - wielkim skandalem. Raporty o tej sprawie wysyłali do swych krajów liczni dyplomaci. Na przykład am- basador Wenecji akredytowany w Neapolu pisał: To sam szatan, nie mogąc znieść widoku takiej miłości i szczęścia, takiej harmonii upodobań i pragnień obojga małżonków, obudził w łonie donny Marii grzeszne żądze i lubieżny, niepohamowany apetyt na słodycze nie- prawej miłości, jako i pragnienie piękności pewnego szlachcica. Tym zaś był Fabrizio Carafa, trzeci książę Andrii i siódmy hrabia Ruovo, uważany za najurodziwszego i najznakomitszego z książąt, który jeszcze nie doszedł lat trzydziestu, a w obejściu był tak grzeczny i łaskawy, w powierzchowności zaś tak wyborny, że z oblicza każdy wziąłby go za Adonisa, choć z postawy i mocy wszelako był Marsem. Z dawien dawna żonaty był z donną Marią Carafa, córką don Luigiego, księcia Stigliano, damą wielkiej piękności i doskonałej dobroci, która obdarzyła go pięciorgiem dzieci. Wszelako identyczne lata kochanków, podobieństwo upodobań, a i rozliczne okazje stworzone przez huczne zabawy i uczty, jako też równe ~pragnienie czerpania przyjemności byća ową hubką dla ognia, który zapłonął w ich piersiach. Pierwej posłań- cami owych wzajemnych płomieni były ich oczy... Od spojrzeń do słów prze- szli, a od słów do listów posyłanych ~przez wiernych i oddanych posłańców