Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
.. Występowałam w Europie, Australii, Kanadzie, Skandynawii i Ameryce. Grałam wieczorami w teatrach, a czytałam, przeglądałam i wertowałam w ciągu dnia. Okazało się, że poznaję ludzi, którzy poza drinkami i kolacjami po przedstawieniu, żywili ukryte własne zainteresowania reinkarnacją i pamięcią uczuć, których nie potrafili określić ani wyjaśnić. Niektórzy mieli jakieś doświadczenia z opuszczaniem swojego ciała, inni sami uprawiali przekazywanie w transie, niektórzy przeszli przez przywoływanie dawnych wcieleń, o których realności byli przekonani, ale niechętnie wdawali się w dyskusje z obawy, żeby nie wyjść na głupców. Rozmawiałam z Gerrym z egzotycznych zakątków świata, ale trudno mi było z nim dyskutować o moim wzrastającym zainteresowaniu metafizyką spirytualną przez telefon, a może w ogóle w jakikolwiek sposób. Pragnęłam, żebyśmy się spotkali, ale mój plan nigdy nie pasował do jego możliwości i vice versa. Po każdej takiej sztywnej rozmowie uświadamiałam sobie, jak głęboko tkwił w swojej polityce, a także, że moja postawa wobec jego niechęci do wyrażenia jakiegoś zainteresowania moimi poszukiwaniami rozszerzonej świadomości była pełna rosnącego zniecierpliwienia. Przyłapałam się na przypominaniu sobie tego co powiedział John, o konieczności pozwolenia ludziom w moim życiu na rozwijanie własnej świadomości: pozwól sceptykom na ich sceptycyzm. Po prawdzie, ja też niekoniecznie wierzyłam we wszystko to co czytałam i o czym się dowiadywałam, ale tęskniłam do kogoś, kto naprawdę interesowałby się możliwościami istnienia innych wymiarów. Rzeczywistość jest prawdą subiektywną, a ja wiedziałam, że moja rzeczywistość się rozszerza. Czułam się bardziej świadoma i bardziej zdolna do zmierzenia się z ideami mojej własnej, wewnętrznej rzeczywistości; i na pewno cholernie pragnęłam porozmawiać z kimś o tym wszystkim. Tournee było przyjemnością. Pracowałam ciężko, ale miałam z tego satysfakcję, a niektórzy z poznanych po drodze ludzi zdawali się wytrwale poświęcać się poszukiwaniu głębszej tożsamości. Wielu mówiło mi, że pomoc psychiatrii nie sięgała wystarczająco głęboko, że istniały urazy i wydarzenia wcześniejsze od przeżywanego obecnie wcielenia. Wielu czuło, że doświadczenia dzieciństwa i późniejsze nie wyjaśniają niektórych spośród głęboko zakorzenionych lęków i frustracji. Słuchałam tego uważnie, dziwiąc się, że tak wielu ludzi myśli w podobny sposób. Jeden epizod wywarł na mnie szczególne wrażenie, jako że był zarazem wewnętrznie logiczny i, zupełnie nieoczekiwanie, zabawny. Pewien mój dawno nie widziany, stary przyjaciel z Irlandii opowiadał o swojej ostatniej podróży do Japonii: podczas spokojnego spaceru po jakiejś ulicy Kioto trafił na strój samurajski w witrynie japońskiego antykwariatu. stanął jak wryty i gapił się na ów kostium, o którym "wiedział", że był kiedyś jego własnością. Mówił, że przypomniał sobie swój miecz, dotyk materiału na skórze i sposób, w jaki poruszał się nosząc go na sobie. Kiedy tak stał patrząc na starożytne szaty, sceny bitewne przepływały przez jego pamięć, aż wreszcie przypomniał sobie, jak zginął w tym stroju. Wszedł do środka, żeby zapytać o cenę, ale kostium nie był na sprzedaż. Kiedy relacjonował mi tę historię, sam czuł się zaskoczony poczuciem swobody, z jakim wyrażał własne przekonanie o swoim życiu dawno temu w Japonii. Potakiwałam i słuchałam, zastanawiając się, kiedy ja zacznę przypominać sobie przeżyte wcześniej wcielenia. Tak podróżowałam przez około trzy miesiące, rozmawiając z ludźmi i czytając. Konfrontowałam nowe myśli i założenia z każdym odwiedzanym krajem. Zaczęłam coraz swobodniej stosować nowe idee do otaczającego mnie życia i mojej pracy. Ostrożnie dobierałam sobie partnerów do dyskusji na temat swoich odczuć, ale najczęściej przekonywałam się, że nie było to konieczne. Wróciłam do Malibu, żeby odpocząć, przejrzeć swoje notatki i spróbować zaprowadzić ład w myślach. Nie byłam pewna, jak podejść do tego, co działo się w moim umyśle. Kiedy ktoś po raz pierwszy odkrywa nową świadomość, to może to powodować zamęt. A więc chodziłam na częste spacery po plaży, a czasem zasiadałam z książką w ręku pod drzewem, w niewielkim parku obok restauracji dietetycznej w Malibu. Pewnego popołudnia, po soku z marchwi i hamburgerze sojowym, jeden z moich przyjaciół, z którym kiedyś miałam głęboko osobisty romans, przechodził obok i spotkał mnie pod drzewem. Był scenarzystą i reżyserem telewizyjnym w Nowym Jorku, i potrafił być wyjątkowo złośliwy i cynicznie przenikliwy. Znałam go dobrze - prawdę mówiąc, jego wyjątkowa błyskotliwość była głównym czynnikiem podtrzymującym moje zainteresowanie jego osobą przez ładnych parę lat. Najpierw poczułam lekkie trzepnięcie w głowę, które było jego zwykłym sposobem mówienia "cześć." Natychmiast zorientowałam się, że to Mike. Ubrany był jak zwykle w dżinsy, koszulkę i skórzaną marynarkę, i palił fajkę. Ten strój miał znamionować intelektualistę - takiego mam-wszystko-w-nosie