Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Ona i Louis byli w sobie zakochani. Mieszkańcy Pierścienia, wszystkie trzy rasy, z którymi zetknęła się wyprawa, choć spokrewnione z ludźmi, różniły się od nich. Halrloprillalar była prawie łysa, a usta miała wąskie jak małpa. Czasami bardzo starzy ludzie poszukują jedynie urozmaicenia w miłości. Louis zastanawiał się, czy właśnie jemu to się nie przytrafiło. Dostrzegał w Prill skazy charakteru... ale, nieżas! Sam również miał ich pokaźną kolekcję. I miał dług wobec Halrloprillalar. Potrzebowali jej pomocy, więc Nessus uzależnił ją od siebie taspem. A Louis pozwolił na to. Wróciła z nim do poznanego kosmosu. Udała się do biur ONZ w Berlinie i nigdy stamtąd nie wyszła. Gdyby Najlepiej Ukryty zdołał ją uwolnić i odwieźć z powrotem do domu, byłoby to więcej, niż mógł dla niej zrobić Louis. - Myślę, że lalecznik kłamie. Mania wielkości. Dlaczego jego ziomkowie mieliby pozwolić, by rządził nimi ktoś chory psychicznie - powiedział Chmee. - Woleliby sami tego nie próbować. Zbyt duże ryzyko. Ale wybrać najbystrzejszego spośród niewielkiego procenta megalomanów... to miało sens. Albo spojrzyj na to z innej strony: przykład Najlepiej Ukrytego uczy resztę populacji, że nie należy się wychylać - nie próbujcie zdobyć zbyt dużej władzy, to niebezpieczne. Może być i tak. - Sądzisz, że powiedział prawdę? - Nie wiem. A jeśli nawet kłamie? Ma nas w garści. - Ma ciebie - odparł kzin. - Trzyma cię prądem. Jak ci nie wstyd? Louisowi było wstyd. Usilnie starał się nie dopuścić do tego, by wstyd sparaliżował mu umysł; nie chciał pogrążyć się w czarnej rozpaczy. Nie mógł się stąd wydostać: ściany, podłoga i sufit stanowiły części kadłuba General Products. Ale były tu również elementy... - Jeśli wciąż zamierzasz się stąd wyrwać - powiedział - lepiej pomyśl o tym. Staniesz się młodszy. Nie skłamałby w tej sprawie; nie miałby po co. Co się stanie, kiedy odmłodniejesz? - Większy apetyt. Więcej sił życiowych. Ochota do walki. Martwiłbym się na twoim miejscu, Louis. Chmee z wiekiem przytył. Czarne „okulary" wokół oczu niemal zupełnie zsiwiały, podobnie jak miejscami futro. Kiedy się poruszał, rysowały się twarde mięśnie; żaden rozsądny młody kzin nie zaatakowałby go. Ale jego ciało pokrywały blizny. Futro i znaczna część skóry Chmee spłonęły, kiedy po raz pierwszy i ostatni odwiedził Pierścień. Sierść odrosła- przez te lata, ale posiwiała kępkami w miejscach, gdzie tkanki uległy uszkodzeniu. - Utrwalacz leczy rany - stwierdził Louis. - Twoje futro wygładzi się. Zniknie również siwizna. - Więc będę ładniejszy. - Ogon przeciął powietrze. - Muszę zabić pożeracza liści. Blizny to pamiątki. Nie usuwamy ich. - Jak zamierzasz udowodnić, że jesteś Chmee? Ogon znieruchomiał. Kzin spojrzał na towarzysza. - On trzyma mnie prądem. - Louis miał zastrzeżenia co do tej uwagi, ale być może podsłuchiwano ich. Lalecznik nie zlekceważyłby możliwości buntu. - Ciebie ma ze względu na twój harem, ziemię, przywileje i imię, które należy do starzejącego się bohatera. Patriarcha może nie uwierzyć w twoją historię, jeśli nie dostaniesz utrwalacza przeznaczonego dla kzinów i nie potwierdzi jej Najlepiej Ukryty. - Ucisz się. Tego było już nagle Luisowi za wiele. Sięgnął po drouda, ale kzin wykonał błyskawiczny ruch. W czarno-pomarańczowych rękach obrócił czarną plastykową kasetkę. - Jak chcesz - powiedział Louis. Opadł na plecy. Tak czy owak, miał zaległości w spaniu... - W jaki sposób się uzależniłeś? - Ja... - zaczął Louis. - Musisz coś zrozumieć. Pamiętasz nasze ostatnie spotkanie? - Tak. Niewielu ludzi zaproszono na Kzin. Zasłużyłeś na ten zaszczyt. - Może. Być może zasłużyłem. Pamiętasz, jak oprowadzałeś mnie po Domu Przeszłości Patriarchy? - Pamiętam. Próbowałeś przekonać mnie, że możemy naprawić stosunki między naszymi gatunkami. Wystarczy, że wpuścimy do muzeum waszych reporterów z holokamerami. Louis uśmiechnął się na to wspomnienie. - Tak powiedziałem - potwierdził. - A ja miałem wątpliwości. Muzeum Patriarchy było zarazem wielkie i imponujące: ogromna, rozległa budowla z grubych płyt wulkanicznej skały, stopionych na krawędziach. Cała składała się z kątów, a na czterech wysokich wieżach osadzono działa laserowe. Pokoje ciągnęły się jeden za drugim. Przejście ich zajęło Chmee i Louisowi dwa dni. Oficjalna przeszłość Patriarchy sięgała daleko wstecz. Gość z Ziemi ujrzał kości udowe starożytnego sthondata z dorobionymi uchwytami - maczugi używane przez pierwotnych kzinów. Zobaczył broń, którą można było zaliczyć do dział ręcznych; niewielu ludzi zdołałoby je dźwignąć. Widział posrebrzaną zbroję, grubą jak drzwi pancerne, oraz dwuręczną siekierę, którą można by ściąć starą sekwoję. Właśnie mówił o wpuszczeniu do muzeum reporterów, kiedy znaleźli się przy Harveyu Mossbauerze. Rodzinę Harveya Mossbauera zabito i zjedzono w czasie czwartej wojny między kzinami a ludźmi. Wiele lat po zawarciu rozejmu i starannych, maniackich przygotowaniach Mossbauer, uzbrojony, wylądował samotnie na Kzinie