Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
– Do takich nauczek potrzeba dwojga, profesorze! A wątpię, czy gwałcenie kobiet poprawia reputację naukowców. – Kto tu mówi o gwałceniu! – niemal wykrzyknął. – Wczoraj wydawałaś się dosyć chętna. Zaczerwieniła sig po korzonki włosów i była wdzięczna mrokowi, że skrył to przed jego wzrokiem. – Zbyt dużo wina, a za mało snu. To był powód. I możesz być pewien, że to się nie powtórzy. – Tak twierdzisz? – Spojrzał na jej usta. Uśmiechnął się. – Może masz rację, ale nie czas na sprawdzanie. Za drugimi drzwiami jest pomieszczenie, którego szukasz. Mam nadzieję, że zdołasz przeżyć ten szok. – Puścił ją i cofnął się nieco. – Potem wróć do nas. Ekwipunek będzie już na pewno czekał. Spięta i rozdygotana zmusiła się, by pójść we wskazanym kierunku. Gdy weszła do malutkiego pomieszczenia, zdusiła mimowolny okrzyk obrzydzenia. W brudnej komórce znajdowała się jedynie dziura ~reor~~x~ coe~czxs Sl w cementowej podłodze. Już lepsza byłaby dżungla! I to nazywa się hotel? Kiedy wróciła do baru, Jake spojrzał na nią ze złośliwym uśmiechem. Nic nie dała po sobie poznać. Luz czekał z ekwipunkiem. Otrzymała plecak, lekki śpiwór, muślinową moskitierę i pakunek aluminiowych rurek, których przeznaczenia nie mogła odgadnąć – nie zabierali przecież namiotów! – póki Jake nie objaśnił, że po złożeniu konstrukcja służy do rozpięcia moskitiery. – Pamiętaj, że moskitiera nigdy całkowicie nie zabezpiecza przed insektami, ale jest nieodzowna. Jeśli masz jeszcze siły, to zapakuj się teraz, bo rano nie będzie na to czasu. Nie było możliwości odseparowania się, więc pakowała się przy wszystkich. Mimo iż zabrała bardzo mało rzeczy, postanowiła niektóre zostawić do powrotu. Na szczęśae udawali się na teren obfity w wodę. Co upierze wieczorem, powinno wyschnąć do rana. Wkrótce skończyła, zapięła plecak i podniosła się z podłogi. Jake wysączył resztkę piwa i też wstał. – Pokażę ci, jak składa się stelaż i zakłada moskitierę. Od jutra będziesz robiła to sama-powiedział. – Myślę, że dam radę – odparła żartobliwie, ale zaczepnie. Boczna weranda, w odróżnieniu od frontowej, była nieco solidniejsza. Obserwując Jake'a, który składał stelaż, podziwiała ekonomię jego ruchów. Widać było, że jest to dla niego czynność powszednia. Musiał spędzać wiele czasu w takich właśnie warunkach. Nic dziwnego, że nigdy się nie ożenił. Jakaż kobieta pogodziłaby się z podobnym życiem i wielomiesięcznymi ucieczkami męża na łono natury? W każdym razie nie Elena Sleeman, chyba że Karen źle ją oceniła. Ale.chyba nie. Taka wyrafinowana osóbka wymaga nieustannej atencji. I większość mężczyzn gotowa jest to jej zapewnić. Jake mógł zajmować się nią od czasu do czasu, ale bez wątpienia na pierwszym miejscu stawiał swój zawód. – Pytałem, czy zrozumiałaś? – oderwał ją od tych myśli głos Jake'a. – Czy ty w ogóle uważałaś? – Zrozumiałam – odparła. – To doskonale – powiedział, rozbierając szybko stelaż. – Wobec tego możesz teraz złożyć sama. Znajdujący się w pobliżu. Roger składał już swój zgodnie ze wskazówkami Jake'a. Karen uklękła, dość sprawnie ustawiła szkielet i spojrzała na Jake'a niewinnymi oczami. – Dobrze? – Ale harcerka! A czy pomyślałaś, w czym będziesz spała? Bo my w kusej bieliżnie. Jeśli o ciebie chodzi, to wolałbym, byś była odziana w coś mniej skąpego. Pozostało nam niewiele godzin snu. – Nie obawiaj się – oświadczyła. – Nie będę pokusą dla nikogo! – podkreśliła ostatnie słowo. – Skoro wszystko już wiesz, zajmę się własnym ekwipunkiem. Zatrzymał się jeszcze chwilkę przy Rogerze i pochwalił go za dobre rozłożenie moskitiery. Gdy odszedł, Karen spojrzała na Rogera i bezradnie, jakby przepraszała, rozłożyła ręce. – W każdym razie jestem ci wdzięczna, że mnie poparłeś – powiedziała. – Nie mogłem zrobić nic innego widząc, jak daleko gotowa jesteś pójść, by zrealizować swoje pragnienie. – Obowiązek, nie tylko pragnienie – odparła. – Gdzie mój szef, tam i ja – powiedziała ze śmiechem. – Otrzymasz podwyżkę, gdy wrócimy – obiecał. – I nie mam zamiaru pozwolić ci odejść! Wolała nie zastanawiać się nad dwuznacznością tego oświadczenia. Na razie miała dość kłopotów. ROZDZIAŁ PIĄTY Lekki śpiwór z gąbką od strony ziemi okazał się całkiem wygodny. Karen zdecydowała się na bawełnianą piżamę; aby nikogo nie denerwować i nie narażać na wzrost ciśnienia. Jake czy nie Jake, nie miała jednak zamiaru nosić w dżungli stanika. Byłaby to dla niej tortura w tropikalnym, wilgotnym klimacie. Dość luźne koszule powinny skryć to, co powinny. Roger zasnął szybko. Słyszała jego delikatne chrapanie. Jake ułożył się na końcu werandy koło Luza. Karen zastanawiała się, czy Jake też będzie chrapał. Trzeba się do tego przyzwyczaić, pomyślała. Będą w drodze przez co najmniej dwa tygodnie. Sama nie wiedziała, kiedy zasnęła, ale wydawało się jej, że w jednej sekundzie straciła świadomość, a już w następnej obudziła się, słysząc głos Rogera i widząc szary poranek. – Łazienka jest chwilowo wolna – mówił odsłaniając moskitierę. – Na twoim miejscu skorzystałbym z o i, bo później będziesz musiała wybierać między rzeką a jeziorem. Łazienka, która wyglądem nie ustępowała ubikacji, miała dwie miednice i stary prysznic. Może rzeka byłaby lepsza, pomyślała. Już poprzedniego wieczoru ułożyła na plecaku koszulę i spodnie oraz parę solidnych butów, których zaletą było to, ie nie sztywniały po zamoczeniu, co 'w dżungli, gdzie padały tropikalne deszcze, miało ogromne znaczenie. Były wygodne i powinny zabez pieczać przed pęcherzami, tak groźnymi w tym miejscu i klimacie, gdzie każde pęknięcie naskórka groziło infekcją. Łazienka się nie zamykała. Karem zrezygnowała z prysznica na rzaz miednicy, nad którą po zdjęciu góry od piżamy dobrze się namydliła, a następnie obmyła się za pomocą gąbki. Chwilowo czuła się świeżo, ale wiedziała dobrze, że w ciągu dnia lepki pot da się wszystkim dobrze we znaki. W poodbijanym lustrze jej twarz wyglądała na zmęczoną. A może sprawiał to jedynie mrok nie doświetlonego przez malutkie okienko pomieszczenia? Zawiązując włosy aa karku pomyślała, że być może ochronią ją przed żarem. Z drugiej strony, krótkie włosy są teraz modne. Właściwie powinna była je ściąć. Gdy już się wycierała, otworzyły się drzwi i do środka wszedł Jake. Nie wycofał się, kiedy ją zobaczył