Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Trzeci poza zajęciem redakcyjnym miał manię kompozytorską. Plątały mu się w głowie motywy piosenek, bemole, takty, akordy. Gwizdał cały dzień i liczył w natchnieniu muchy na suficie. A redaktor pracował za trzech i chwilami chwytał się za włosy, w bardzo niechrześcijański sposób wzywając na dawnego pomocnika dziesięciu plag razem. Wbrew życzeniom Chojeckiemu wiodło się dobrze w Galicji, jak wnosił redaktor z paru listów starego emeryta pisanych staroświecką polszczyzną, pełnych uwielbienia dla przybranego syna. Ten nie odzywał się nigdy. Dawny zawód musiał mu dobrze obrzydzić pióro i atrament. Od roku wieści rwały się zupełnie. Już redaktor zaczął się obawiać owych tylekroć wzywanych plag egipskich, gdy pewnego dnia bemolowy sekretarz wezwał go do biura mówiąc, że ktoś pragnie zobaczyć go osobiście. Gaz palił się smętnie, redaktor ujrzał tylko wysoką nieznaną postać. Spytał obojętnie o żądanie. - Musiałem się bardzo zmienić, kiedy mnie pan nie poznaje - odezwał się głos, który starczył za prezentację. - Chojecki! - wykrzyknął dziennikarz. - Ja sam, na usługi! Ręce się spotkały w serdecznym uścisku. - Skądże bym cię miał poznać, chłopcze! Żegnałem wyrostka, widzę mężczyznę! Patrzcie, co za wąsy! Co za postawa! Doprawdy, toż to teraz człek niebezpieczny dla płci pięknej! Dobrześ zrobił, odwiedzając mnie. Byłem już niespokojny o twą dolę. Cóż tam słychać w waszej Galicji, hę? Na magnata się kierujesz podobno! Chojecki się uśmiechnął. - Istotnie, coś niby tak - odparł wesoło. - Przed rokiem najniespodziewaniej wziąłem sukcesję po stryjecznym bracie ojca, który nas przed laty wyzuł z mienia. Biedny ojciec nie doczekał się chwili powrotu do naszego kochanego Nadolska! Krewnemu się nie śniło zapewne, że umrze bezdzietny, i że dla mnie zbierał i skąpił całe życie. Zostałem nagle bogatym człowiekiem, właścicielem majątków, kapitałów i fabryk. Czasami myślę, że mi się to śni i że lada chwila obudzę się u pana w redakcji. - Dałby to Bóg! - mruknął pobożnie redaktor. - Cóż porabia stryjaszek? - zagadnął ciekawie. - Ile nabył kapeluszy przez te cztery lata? - Ani jednego. Wyniesiono je na strych, gdzie je myszy i mole profanują. - Cóż on zbiera teraz? Może gorsety? - Nie, oddał się botanice. W swych Zalesińcach urządził królestwo flory; pieści się z ladajakim badylem jak niegdyś z kapeluszem marszałka Francji. Służy mu to na zdrowie wyśmienicie, odmłodniał na wsi. - Pewnie cię przysłał po cebule hiacyntów? Chłopak spoważniał, obejrzał się wokoło. Nie dogadzał mu widocznie niedoszły Verdi czy Bellini. - Mam interes osobisty, trochę ważniejszy: przyjechałem do pana, by chwilę porozmawiać sam na sam. - Panie Powichrowski, pan daruje, że poproszę o zastąpienie mnie przy korekcie - przerwał redaktor muzyczną ekstazę sekretarza. Kompozytor znikł nucąc pod nosem świeżo ułożoną melodyjkę. - Bodajeś oniemiał, grająca tabakierko! - zaburczał w formie pożegnania pryncypał, siadając z gościem na ławce pod ścianą i zapalając papierosa. - Cóż to za interes, chłopcze? - zagadnął żywo. - Chcę prosić pana o adres i wiadomość o losie pańskiej... to jest panny Henryki Dobrzyńskiej... - Co? Twojej żony? Ależ, człowieku, skądże jedziesz? Z Kaledonii? Od ludożerców? Wszakże ci akuratnie posyłam gazetę, a tam o niej pełno wieści! Chyba nie czytasz lub nie wiesz, że się przezwała Harriet na scenie? - Nie, nie wiem, i wyznam otwarcie, że wiadomości te mało mnie obchodzą. Nie czytam ich nigdy. - A stryj? - O, stryj! Ten od dawna nie bierze dziennika do rąk, twierdząc, że tam same nekrologi, po których ma sny niespokojne! - O plemię zacofane! O krety ziemne! Nic nie wiecie, kiedy sława europejska Heni nie doszła waszych uszu. Wszak o niej mówi świat cały. Nie dalej jak we wczorajszym numerze był artykuł. Zaraz ci go wynajdę. Słuchaj: "Rodaczka nasza, Harriet, zbiera podczas obecnego sezonu w Paryżu nowe laury. Zdanie ogółu jednozgodnie nazwało ją pierwszą gwiazdą czasu. Głos jej istotnie porywa tłumy - jest wyższy nad wszelką krytykę. Harriet ma świetną przyszłość i karierę przed sobą