Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- Wreszcie nauczyłeś się palić... - W głosie Kędziora zabrzmiała kpina. Poznaczona oparzeniami twarz rozciągnęła się w uśmiechu. Frodo westchnął bezwiednie, spróbował odwrócić wzrok. - Nie krępuj się - usłyszał. I posłusznie spojrzał, Kędzior wciąż się uśmiechał. Ściągnięte blizny nadawały mu niesamowity wyraz. - Wiem, jak wyglądam... - dodał były przemytnik, - Kiedyś znalazłem lustro... Frodo bezwiednie pokręcił głową.- Powiedz... Umilkł. Sam nie wiedział, o co chce zapytać. Kędzior poklepał go po ramieniu. - To długa historia. Na zapleczu, przy kuchni, ocalało jedno pomieszczenie, Kiedyś był to pewnie podręczny magazynek, z małymi okienkami tuż pod sufitem, obecnie awansował na główną salę restauracyjną. Knajpa w Ostrowi była niezniszczalna, działała nawet teraz i co najważniejsze miała - gości. Na ich widok Frodo zatrzymał się na progu. Wyglądało to jak kiepska scenografia do marnego filmu, takiego z gatunku postapocalyptic. Brakowało tylko blondynki z wielkim biustem i jeszcze większym blasterem. Wszystko inne było. Nawet telewizor, a raczej pusta obudowa, wewnątrz której pełgały płomienie. Ktoś kiedyś oglądał „Terminatora” i miał poczucie humoru. Niziołek pomyślał, że mylili się wszyscy, którzy wyśmiewali tandetne filmy. To scenarzyści mieli rację, świat po wojnie jądrowej właśnie tak wygląda. Bywalcy odwrócili się na chwilę, jak w każdej knajpie, mierząc przybyłych wzrokiem. Potem powrócili do swych szklanek i talerzy. W gwarze utonęło sapnięcie Froda. Jak się okazało, Kędzior był stosunkowo mało naznaczony. Niziołek poczuł uścisk na ramieniu, widać Kędzior nie był pewien jego reakcji. Przemytnik pociągnął go w kąt do wolnego stolika, odsuwając kopniakiem dziwne zwierzę pałętające się pod nogami. Coś jak kot, tylko łysawy. I jakiś taki duży. Kędzior dostrzegł przelotne spojrzenie, jakie rzucił zwierzęciu Frodo. Uśmiechnął się. Tym razem uśmiech nie zrobił wrażenia na niziołku. W tym otoczeniu był bardzo ludzki. Usiedli na krzesełkach z metalowych prętów, które Frodo dobrze pamiętał. Kędzior rękawem zgarnął okruchy ze stołu. - Zdejmij kurtkę, ugotujesz się - mruknął. Istotnie, w pomieszczeniu było gorąco. Gdy Frodo przymknął oczy, gdy wsłuchał się w gwar, brzęk szkła, miał wrażenie, że czas się cofnął. Że gdy otworzy oczy, wszystko będzie tak jak dawniej, zobaczy kpiące spojrzenie Wagnera, sączącego swój koniak. Ujrzy zardzewiałego BTR-a za oknem, błyszczącą łysinę przemytnika, Czas zatoczył koło, odliczający do końca świata zegar nie przyspieszył nagle. Jest jak kiedyś, wypije kolejkę lub dwie, ruszy przez las do Broku, drogą przez las, zielony i pachnący żywicą, Tak, teraz zamówi, już przecież podeszła kelnerka, ta gruba, z dużym. - Ocknij się, człowieku - natarczywy głos przebił się przez wspomnienia. Frodo otworzył oczy i zaraz je zamknął. Kobieca postać niewyraźnie się rysowała w zadymionym mroku. O coś pytała, bełkotliwie i niezrozumiale. - Hej, kurduplu! - Kędzior pochylił się, potrząsnął jego ramieniem. Niziołek zebrał się w sobie. - Pyta, co podać... - Kędzior uśmiechnął się znowu, - Śmiało zamawiaj, tylko kociny nie polecam. Za to piesek jest świeży, sam go dziś oskórowałem. Powinna być jeszcze polędwiczka, duży był, skubaniec... Frodo nie odpowiedział. Patrzył na piękny profil stojącej przy nich kobiety, na miękki wykrój warg, rzęsy ocieniające oko, Z wysiłkiem rozciągnął wargi w uśmiechu.- Niech będzie. - Głos go zawiódł. Odchrząknął z wysiłkiem, czując nagłą suchość w gardle. - Niech będzie - udało mu się powtórzyć. Kobieta odpowiedziała uśmiechem. Połówką uśmiechu. Drobne zmarszczki ułożyły się w kurze łapki, uniósł się kącik ust. Druga połowa twarzy, ta z rozlaną puchliną pozostała groteskową maską, w której pływało wybałuszone, zmętniałe oko. Kobieta odeszła, Frodo czuł, że wciąż siedzi „jak idiota z przylepionym do twarzy uśmiechem.- Koty niezdrowe - powiedział Kędzior, jakby nie zwracając na nic uwagi. - Gnieżdżą się we wrakach, a wraki wciąż są aktywne, pancerz wchłonął sporą dawkę. Gnieżdżą, się, skubane, i mnożą. Coraz większe, co ma swoje zalety, bo i szczury czegoś podrosły... Frodo machinalnie potwierdził skinieniem głowy. Widział takie w Augustowie, szczury nie trzymały się zbombardowanego pasa, migrowały na wszystkie strony, Deratyzacja stała się obecnie bardzo niebezpiecznym zajęciem, szczury dorastały do rozmiarów królika.- Kocina dobra dla takich jak my - ciągnął Kędzior niefrasobliwie, - Nam już nie zaszkodzi. Nie bój się, psa badałem, mało aktywny. Nie więcej niż ty... Pewnie tak, pomyślał Frodo, Nie było już na świecie nieaktywnych, pył obdzielił wszystkich równo, przynajmniej na północnej półkuli. - Trzeba też dużo pić. - Kędzior jak zawsze był gadatliwy. - To stary sposób na promieniowanie, dzięki temu żyję. Zaśmiał się zgrzytliwie. - No właśnie - podjął po chwili, sięgając pod stół do wypchanego plecaka. Chwilę mocował się z zamkiem, który wreszcie ustąpił. Zaszeleścił dakron, gdy przemytnik grzebał w kieszeniach. Wyprostował się, stawiając na stole plastikową butelkę po pepsi, wypełnioną żółtawym płynem.- Napijemy się mojego - powiedział. - Lepszy niż ten, który tu dają... Rewelacyjny sposób... Frodo nie zauważył, kiedy na stole pojawiły się szklanki. Czy przyniosła je kobieta, czy może przemytnik wyjął je z przepastnego plecaka. Zabulgotał bimber, Kędzior polewał obficie, od serca. Niziołek obojętnie patrzył, jak szklanki wypełniają się po brzegi. Było mu wszystko jedno, chciał upić się jak najprędzej.-.rewelacyjny sposób! - pogadywał Kędzior - Wiesz - Niziołek potrząsnął głową. Przetarł dłonią twarz. To była rzeczywistość. - Co mówiłeś? - spytał nieprzytomnie. Kędzior popatrzył uważnie. - Rewelacyjny sposób na promieniowanie - odparł po chwili. - Na neutrony najlepsze procenty. I wiesz co... Roześmiał się, Śmiał się tak, aż łzy błysnęły mu w oczach i spłynęły po ściągniętych, pokrytych różowymi plamami policzkach. Froda to jakoś nie rozbawiło. - Wiesz... - Kędzior zakrztusił się śmiechem, - A, kurwa... Uspokoił się trochę, ocierając łzy