Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
43 A to mię najbarziej trapi, że się ma dostać imć panu Marnotrawskiemu, którego ona cierpieć nie może. JOHAN Mnie samego złość bierze, że ten filut... ERNEST Cicho, nie gadaj mi takich rzeczy. Żadnemu honoru ujmować nie należy. ERNEST Ale to człowiek ladaco JOHAN ERNEST To do nas nie należy. Nam o to starać się potrzeba, żebyśmy sami byli dobrzy. JOHAN On takie figle waszmość panu robi! ERNEST Człek poczciwy powinien bronić honoru nawet nieprzyjaciela swego. Jest to znak wielkiej podłości chcieć sobie honor czynić przez poniżenie drugiego. JOHAN Jak to, takiego człowieka nie ganić? ERNEST Kto ma serca wspaniałość, ten ani siebie chwalić, ani drugiego ganić nie powinien. JOHAN Jak by to sekret był jaki. Wszak wszyscy wiedzą o pięknych postępkach jegomości pana Marnotrawskiego. Jeśli wszyscy wiedzą, to na cóż się zda nam o tym mówić? JOHAN Ale pan Staruszkiewicz nie wie. ERNEST Upewniam, że się ode mnie nie dowie. Ale cicho, oto jejmość panna Eliza. SCENA DRUGA Ernest, Eliza, Johan. ERNEST Lubo już od wielu smutną odbieram nowinę, chciałbym jednak słyszeć z ust samej waszmość panny dobrodziki, jeśli to prawda, że jej ociec jest przeciwny szczęściu mojemu? ELIZA Bodajby nieprawda była. ERNEST Za cóż ja jestem tak nieszczęśliwy? Wszak starałem się ile możności jemu się zasługiwać. ELIZA Ociec mój wielce poważa waszmość pana i przyznaje mu te przymioty, które wszyscy w nim szacują. ERNEST Za cóż tedy jest przeciwny szczęściu mojemu, które mi nad życie moje jest milsze? 44 45 ELIZA To jedynie nie podoba mu się w osobie waszmość pana, że jesteś cudzoziemiec. ERNEST Cóż ja temu winienem? Prawda, żem się w Polszcze nie rodził, ale znaczną część życia mojego na usługach tej Rzeczypospolitej strawiłem. I mogę to mówić nieobłudnie, że dałem dość znaczne tego dowody, iż przywiązaniem serca mojego do tego zacnego narodu barziej jestem Polak niż wielu tych ichmo-ściów, którzy mieli honor w Polszcze się rodzić. ELIZA Znam ja to, cóż robić, kiedy u mego ojca jest to grzech nieodpuszczony być cudzoziemcem. i, f ERNEST Czy nie można by jakim sposobem to zdanie jego odmienić? EUZA Barziej życzę, niż się spodziewam tego. mojego ERNEST Więc już mam ustąpić innemu jedyną serca pociechę? ELIZA Ach, nie wspominaj mi waszmość pan tego! Czy może być stan ludzi nieszczęśliwszy na świecie jak tych córek, które rodzice - nie ich, ale swego serca radząc się - za mąż wydają. ERNEST Ach, czy nie ma jeszcze jakiej nadziei? ELIZA Ja żadnej nie widzę. ERNEST Agata nam coś obiecuje. ELIZA Na tym się cale nie trzeba zasadzać. Próżne jej będą zabiegi. ERNEST Przynajmniej, żeby można odłożyć choć na kilka dni to wesele. ELIZA O tym jeszcze barziej myślić nie można. Nieszczęśliwy ten kalendarz! ERNEST Co za kalendarz? ELIZA Wstydzę się i mówić o tym. Ale cóż to takiego? ERNEST ELIZA Mój ociec dowodzi z kalendarza, że dzisiaj jest dzień najlepszy do ożenienia i jeśli tego dnia za mąż nie pójdę, mam być nieszczęśliwą. Ale i sam mój ociec 46 47 idzie. Mów mu waszmość pan, perswaduj... Ale wiem, że z tego nic nie będzie. Kłaniam. [Odchodzi.] SCENA TRZECIA Ernest, Staruszkiewicz. STARUSZKIEWICZ Witam jegomości pana pułkownika. ERNEST Upadam do stóp waszmość pana dobrodzieja. STARUSZKIEWICZ Jakże mi się waszmość pan miewasz? ERNEST Barzo źle, mości dobrodzieju. STARUSZKIEWICZ Cóż to waszmość panu dolega? Waszmość pan mnie powiedz. Ja się znam na chorobach i niejednego w okolicy naszej uleczyłem. ERNEST Prawda, że moich dolegliwości żaden lepiej uleczyć nie może jak waszmość Pan dobrodziej. STARUSZKIEWICZ Ja waszmość panu usłużę. Oto przeszłego tygodnia zachorował mi był Bartek, mój poddany, tak ciężko, że mu nawet nasz sławny Żyd Moszko, cyrulik, nie mógł dać rady, a ja go za kilka dni doskonale uleczyłem. Cóż waszmość panu dolega, głowa czy żołądek? ERNEST To mnie jedynie dolega, że w moich żądzach nie mogę pozyskać sobie łaski waszmość pana dobrodzieja. STARUSZKIEWICZ Względem czego? ERNEST Względem godnej córki waszmość pana dobrodzieja. STARUSZKIEWICZ Co w tym, to przepraszam, nie mogę służyć waszmość panu, bom ją już przyrzekł jegomości panu Marnotrawskiemu, memu wielce mościwemu panu. ERNEST Ja na fundamencie łaski waszmość pana dobrodzieja spodziewałem się... STARUSZKIEWICZ Mości panie pułkowniku, niech to nie uraża waszmość pana. Ja jego wielkie przymioty mocno kocham i mocno szacuję. Znam to, że waszmość pan u wszytkich znajdujesz dla siebie wielką zaletę i że masz dobre pieniążki i kapitały. Z tym wszytkim tak nieba zrządziły, że nie mogę za waszmość pana wydać mej córki, chybabym chciał oczywistej zguby i jej, i samego waszmość pana. 48 49 Czemuż to? ERNEST STARUSZKIEWICZ Bo ja widziałem jak na dłoni, że małżeństwo wasz-mość pana z moją córką byłoby nieszczęśliwe i potomstwo ladaco. ERNEST Jak to można zgadnąć tak dalekie rzeczy, które iiic ba swojej tylko wiadomości pospolicie zachowują? nie- 9 STARUSZKIEWICZ Otóż można; ja nieraz to zgadłem wyśmienicie, co potem w lat kilka być miało. ERNEST Może to być, ale teraźniejszego rokowania jaki być może fundament? STARUSZKIEWICZ Jest wielki fundament. Powiedziałbym waszmość panu, ale się boję, żebym go nie uraził. ERNEST Żadna mię rzecz od waszmość pana dobrodzieja urazić nie może. STARUSZKIEWICZ Miałem sen taki, z którego jawnie sam waszmość pan poznasz, że moja córka nie była dla jego przeznaczona. ERNEST Alboż się waszmość pan dobrodziej masz w takiej rzeczy snów radzić, które są jedyną marą? STARUSZKIEWICZ Oi, nie, mospanie! Taki sen nie mara, jaki ja mia-}ern. Znam się ja dobrze na snach. Mam ja sennik przedziwny, ale go nikomu nie pokażę. Tylko waszmość pan posłuchaj, a sam mi przyznasz, że takiego snu lekce nie trzeba ważyć. Śniło mi się niedawno, jak by do mojej owieczki dwóch się wilków skradało. ERNEST Słyszałem już o tym śnie. STARUSZKIEWICZ Słyszał waszmość pan? No to waszmość pan sam widzisz, że nie mogę dobrym sumnieniem owieczki złemu wilko oddawać. ERNEST Więc ja to mam być zły wilk? Czemuż to nie kto inny? STARUSZKIEWICZ A jużci, bez urazy mówiąc, przystojniej jest waszmość panu być wilkiem złym niż imci panu Marno-trawskiemu. ERNEST Z jakiejże to, mości dobrodzieju, przyczyny? STARUSZKIEWICZ Z tej przyczyny, że waszmość pan jesteś żołnierz, & żołnierze jak wilcy źli chwytają cudze owieczka 1 barany. Ja sam, kiedy byłem młodszych lat towarzyszem jegomości pana Bochenka, mego wielce ^ościom pana, to barany były w strachu. 50 51 ERNEST uśmiechnąwszy się, mówi Ale ja, mości dobrodzieju, nie mam honoru być towarzyszem, jestem w wojsku cudzoziemskim. STARLJSZKIEWICZ Tym gorzej. Nic to po tym wojsku cudzoziemskim. Szczęśliwsza była Polska, kiedy jego nie znała. ERNEST Ale ja w to nie wchodzę... STARUSZKIEWICZ Świat cały drżał przed polską szablą, kiedy sami Polacy bez cudzoziemców wojowali. ERNEST Nie chcę temu przeczyć, ale insza... STARUSZKIEWICZ Cudzoziemcy to, mospanie, cudzoziemcy są przyczyną wszelkiego nieszczęścia naszego