Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Posiadam wiele zdolnoœci, o których nie masz pojêcia. I wiem jedno - nie jestem dostatecznie rozwiniêty na swój wiek. Ch³opcy w ¿³obkach wyprzedzaj¹ mnie. Ich rodzice postêpuj¹ zgodnie z prawem natury. Zadaniem wszystkich rodziców jest chronienie w³asnego potomstwa. Tylko niedojrzali rodzice wypadaj¹ z roli… jak ty. Locke nadal by³ niewzruszony. - Ja jestem niedojrza³y? Ja ciebie nienawidzê? Jestem o ciebie zazdrosny? Ustali³eœ to bez ¿adnych w¹tpliwoœci? - Czy to prawda, czy nie? Locke zignorowa³ pytanie. - Wci¹¿ ustêpujesz mi pod wzglêdem umys³owym - stwierdzi³ - i tak bêdzie jeszcze przez parê lat. Powiedzmy, chcesz tak to uj¹æ, ¿e twoja wy¿szoœæ polega na twojej elastycznoœci i twoich zdolnoœciach homo superior. Czymkolwiek one s¹. Z drugiej strony weŸ pod uwagê fakt, ¿e fizycznie jestem dojrza³ym cz³owiekiem i wa¿ê ponad dwa razy wiêcej od ciebie. Jestem twoim prawnym opiekunem. I jestem od ciebie silniejszy. Absalom ponownie prze³kn¹³ œlinê, ale nic nie powiedzia³. Locke wyprostowa³ siê trochê bardziej i spojrza³ z góry na ch³opca. Jego d³oñ siêgnê³a do pasa, ale znalaz³a tylko bezu¿yteczny zamek b³yskawiczny. Locke podszed³ do drzwi. Odwróci³ siê. - Zamierzam udowodniæ, ¿e mam nad tob¹ przewagê - oznajmi³ zimno i spokojnie. Bêdziesz musia³ to przyznaæ. Absalom nic nie odpowiedzia³. Locke wjecha³ na piêtro. Dotkn¹³ prze³¹cznika na swoim biurku, siêgn¹³ do szuflady i wyj¹³ elastyczny pas z pleksiglasu. Przeci¹gn¹³ plecami po jego g³adkiej, ch³odnej powierzchni. Potem zawróci³ do windy. Wargi mia³ bia³e i bezkrwawe. W drzwiach salonu zatrzyma³ siê œciskaj¹c pas. Absalom nawet nie drgn¹³, ale obok niego sta³a Abigail Schuler. - WyjdŸ, siostro Schuler - rozkaza³ Locke. - Nie uderzysz go - oœwiadczy³a Abigail. Wysoko unios³a g³owê i mocno zesznurowa³a usta. - WyjdŸ. - Nie wyjdê. S³ysza³am ka¿de s³owo. I to prawda, to wszystko prawda. - Kaza³em ci wyjœæ! - wrzasn¹³ Locke. Skoczy³ ku niej rozwijaj¹c pas. Nerwy Absaloma w koñcu zawiod³y. Ch³opiec krzykn¹³ w panice i rzuci³ siê do ucieczki, na oœlep próbuj¹c wymkn¹æ siê z sytuacji bez wyjœcia. Locke pogoni³ na nim. Abigail z³apa³a ma³¹ miote³kê z kominka i rzuci³a j¹ Locke’owi pod nogi. Mê¿czyzna trac¹c równowagê, wrzasn¹³ coœ nieartyku³owanego. Run¹³ ciê¿ko na pod³ogê, próbuj¹c os³abiæ upadek wyci¹gniêtymi ramionami. Uderzy³ g³ow¹ o kant krzes³a. Le¿a³ bez ruchu. Abigail i Absalom popatrzyli na siebie ponad jego cia³em. Kobieta upad³a na kolana i zaczê³a szlochaæ. - Zabi³am go - za³ka³a boleœnie. - Zabi³am go… ale nie mog³am pozwoliæ, ¿eby ciê zbi³, Absalomie! Nie mog³am! Ch³opiec przygryz³ zêbami doln¹ wargê. Powoli zbli¿y³ siê do cia³a i obejrza³ je. - On ¿yje. Abigail wypuœci³a z piersi oddech w d³ugim, dr¿¹cym westchnieniu. - IdŸ na górê, Abbie - zwróci³ siê do niej Absalom, zmarszczywszy lekko brwi. - Udzielê mu pierwszej pomocy. Wiem jak to siê robi. - Nie mogê ci pozwoliæ… - Proszê ciê, Abbie - nalega³ przymilnym g³osem. - Jeszcze zemdlejesz albo co innego. Po³ó¿ siê na chwilê. Wszystko bêdzie dobrze, naprawdê. W koñcu wjecha³a na piêtro. Absalom, spogl¹daj¹c w zamyœleniu na ojca, podszed³ do telewizora. Po³¹czy³ siê za ¿³obkiem w Denver. Pokrótce streœci³ sytuacjê. - Co powinienem zrobiæ, Malcolmie? - Zaczekaj chwilê. - Nast¹pi³a przerwa. Nastêpnie m³oda twarz ukaza³a siê na ekranie. - Zrób tak - powiedzia³ cienki, tchn¹cy pewnoœci¹ siebie g³os, po czym nast¹pi³y pewne skomplikowane instrukcje. - Zapamiêta³eœ dok³adnie, Absalomie? - Zapamiêta³em. To mu nie zaszkodzi? - Bêdzie ¿y³. On ju¿ jest psychotycznie odchylony. My mu tylko zaszczepimy inn¹ odchy³kê, bezpieczn¹ dla ciebie. To projekcja. Bêdzie przenosi³ wszystkie swoje uczucia, pragnienia i tak dalej na zewn¹trz. Na ciebie. Bêdzie znajdowa³ zadowolenie tylko w tym, co ty robisz, ale nie bêdzie móg³ tob¹ kierowaæ. Znasz psychonomiczny klucz do jego umys³u. Pracuj g³ównie na jego p³acie czo³owym. Uwa¿aj na strefê Broki. Nie chcemy, ¿eby dosz³o do afazji. Zrobimy tylko tak, ¿eby nie móg³ ci wiêcej szkodziæ. Zabójstwo jest k³opotliwe do przeprowadzenia. Poza tym nie s¹dzê, ¿ebyœ chcia³ go zabiæ. - Nie - przyzna³ Absalom. - T–to mój ojciec. - W porz¹dku - powiedzia³ m³ody g³os. - Zostaw ekran w³¹czony. Bêdê patrzeæ i pomagaæ. Absalom podszed³ do nieprzytomnego mê¿czyzny na pod³odze. Od dawna œwiat zamieni³ siê w dolinê cieni