Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- To jest to, co robił Richard na imprezie? - Moja technika jest trochę delikatniejsza. - Pokaż mi. Perry wziął oddech, pochylił się i lekko pocałował Lunę w usta. Gdy się odsunął, Luna ostrożnie dotknęła warg koniuszkami palców, jak gdyby zaskoczona tym doznaniem. - Nie podoba ci się to? - zapytał. 171 Pokręciła głową. ; - Moje palce i dłonie są chyba bardziej wrażliwe niż wargi. Ale pokaż mi więcej. Perry nerwowo przełknął ślinę. - Mówisz poważnie? - Jak najbardziej — odparła. Przysunęła się bliżej, spoglądając na niego rozmarzonym wzrokiem. - Jesteś niezwyg kle pociągający, panie prezesie Benthic Marinę. Perry otoczył ją ramionami i razem opadli na białą kasz mirową narzutę. Michael był w siódmym niebie. Mura była kobietą jego marzeń. Nie mógł trafić lepiej. Nie przeszkadzała mu nawet ciągła obecność Sarta. Chłopiec odszedł do basenu, zostawiając go sam na sam z Murą. Kiedy był bliski omdlenia z niewysłowionej rozkoszy, jego uniesienie przerwało nagle pukanie do drzwi. Próbował je zignorować, ale w końcu, nagi jak go Pan Bóg stworzył, wstał i poczłapał do drzwi. Stojąc na nogach, czuł się jeszcze bardziej pijany. - Kto tam, u diabła? - warknął. - To ja, twój kumpel Richard. Michael otworzył drzwi. - O co chodzi? - O nic - odparł Richard, zapuszczając żurawia do środka. - Po prostu pomyślałem sobie, że może potrzebujesz pomocy, jeżeli wiesz, co mam na myśli. Otępiały mózg Michaela dopiero po chwili pochwycił sens słów Richarda. Nurek obejrzał się w stronę czekającej na okrągłym łożu Mury, potem znów przeniósł wzrok na Richarda. - Jaja sobie robisz? - zapytał. - Nie - odparł Richard. Uśmiechnął się krzywo. - Mura! Zgadzasz się, żeby Richard wszedł i przyłączył się do nas?! - zawołał Michael. - Tylko jeśli obieca, że będzie się przyzwoicie zachowywał! - odkrzyknęła Mura. Michael znów spojrzał na Richarda, udając zaskoczenie. 172 _ Słyszałeś, co powiedziała dama - powiedział z szelmowskim uśmiechem. Otworzył szerzej drzwi i wpuścił kumpla do środka. Kiedy mężczyźni zbliżyli się do łóżka, Mura wyciągnęła w górę obie dłonie. - Chodźcie, dwaj prymitywi! Niech przycisnę dłonie z wami obydwoma! - zawołała. Nurkowie spojrzeli po sobie z radosnym niedowierzaniem. Michael natychmiast z powrotem wgramolił się do łóżka. Richard wyplątał się ze swego satynowego przyodziewku i usadowił się obok Mury. - Jesteście dosyć swobodni w miłości - powiedział. - To prawda - odparła Mura. - Mamy wiele miłości. To nasze bogactwo. Już wkrótce pijani nurkowie omdlewali z rozkoszy w ramionach Mury. Nie był to seks w ścisłym tego słowa znaczeniu, gdyż w swoim zamroczeniu żaden z nich nie był do niego zdolny, ale i tak czuli się jak w raju. Sart obserwował nadejście Richarda z drugiego końca basenu. Czuł do niego zarówno pociąg, jak i odrazę. Przede wszystkim jednak był zaciekawiony. Zmęczywszy się pływaniem, wyszedł z wody. Wysuszył się, po czym podszedł do pogrążonej w błogostanie trójki. Mura uśmiechnęła się do niego. Ramionami obejmowała śpiących kamiennym snem nurków. Ruchem ręki zaprosiła Sarta, żeby usiadł na łóżku. Delikatnie głaskała plecy obu nurków, ale chętnie pozwoliła, by Sart sam zajął się Richardem. Dzięki temu mogła poświęcić całą uwagę Michaelowi. Sart z początku gładził tylko plecy Richarda tak jak przedtem Mura, lecz wkrótce, znudziwszy się tym, zaczął improwizować. Najpierw przeciągnął dłonią po jego odsłoniętym ramieniu i barku. Jego skóra wydała mu się intrygująco dziwna w dotyku. Nie była tak jędrna jak skóra Interter-ran i miała mnóstwo dziwnych, drobnych niedoskonałości. Sart skierował uwagę na głowę Richarda, gdzie tuż nad uchem, na linii włosów, zauważył małe, niewyraźne, sinawe przebarwienie. Gdy pochylił się, by dokładniej zbadać to płaskie znamię i dotykał go delikatnie czubkiem palca, Richard znienacka otworzył oczy. 173 Sart obdarzył go rozmarzonym uśmiechem i wrócił do delikatnego głaskania. - Co jest? — ryknął Richard. Odepchnął dłoń Sarta i z pijacką niezdarnością wyskoczył z łóżka. Sart również wstał. Zastanawiał się, czy przypadkiem znamię nad uchem Richarda nie było jakimś szczególnie wrażliwym miejscem. Może nie powinien był go do-, tykać. Gwałtowny ruch Richarda obudził Michaela. Śpiący i oszo- \ łomiony nurek usiadł mimo powstrzymującego go ramienia Mury, by ujrzeć swego kumpla, który chwiejąc się na nogach, mierzył wściekłym wzrokiem Sarta stojącego obok ze skruszoną miną. - O co chodzi, Richie? - zapytał niewyraźnym, ochrypłym głosem. Richard nie odpowiedział. Przeciągnął ręką po czole, cały czas patrząc wściekle na Sarta. - Co się stało, Sart? - zapytała Mura. - Dotknąłem znamienia Richarda - wyjaśnił chłopak. -Tego nad uchem. Przepraszam. - Michael, chodź tutaj — warknął Richard, kiwając na niego. Niepewnym krokiem ruszył w stronę basenu. Michael, jeszcze nieprzytomny od snu, wstał i powlókł się za Richardem. Zataczając się, dwaj mężczyźni odeszli poza zasięg słuchu. Michael spostrzegł, że Richard jest wzburzony do ostatnich granic. - Co się dzieje? - zapytał szeptem. Richard otarł usta wierzchem dłoni. Raz po raz rzucał Sartowi przez ramię nienawistne spojrzenie. - Chyba już wiem, dlaczego ci goście nie przejmują się, że podrywamy ich kobiety - wyszeptał w odpowiedzi. - Dlaczego? - zapytał Michael. - Myślę, że to wszystko banda pedałów. - Naprawdę? - Michael obejrzał się na Sarta. Podczas imprezy widok licznych spacerujących parami mężczyzn istotnie wzbudził w nim pewne podejrzenia, ale szybko zapomniał o tym w ogólnym podnieceniu. - Tak, i powiem ci coś jeszcze - dodał Richard. - Ten dur- 174 ny szczeniak głaskał mnie po plecach i po głowie. Przez cały czas myślałem, że to dziewczyna. Ku jego rozgoryczeniu Michael wybuchnął śmiechem. - To wcale nie jest śmieszne — warknął Richard. - Założę się, że Mazzola by się tym ubawił - odparł Michael