Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Dla tych, którzy - choć często już pozbawieni nadziei - nadal czekają. I czym prędzej należy przekonać do nich sceptyków - takich samych jakimi byli oni w chwili, gdy wylatywali do Peru. Przez pięć tygodni - nie zważając na trudy, różnice temperatur i zmęczenie - przemierzali peruwiańskie bezdroża. Nie byli turystami ani poszukiwaczami przygód, jakich wielu przybywa do tego kraju. Byli czwórką lekarzy, bardzo serio traktujących swoją profesję i powołanie. I właśnie dlatego udali się na drugi koniec świata. U początku - oczywiście - stał ojciec Edmund Szeliga i sen- sacja, jaką swym pojawieniem się wywołał w Polsce. Oni jednak nie do końca wierzyli jego słowom, choć książkę „Yilcacora leczy raka"1 przeczytali co najmniej kilka razy. Jednocześnie zdawali sobie sprawę z potencjalnego znaczenia tego, co wynika z jej kart. Dlatego postanowili sami wszystko posprawdzać i po lekarsku zweryfikować; o wszystkim - jeśli tylko będzie to możliwe - przekonać się na własne oczy. ** Wiedzieli, że ich świadectwo - świadectwo lekarzy - będzie mieć szczególne znaczenie; że ich słowa -z uwagi na wykonywaną profesję - mogą zyskać rangę dowodu. Dlatego nie wahali się, nie szczędzili ani sił, ani starań. Pojechali w wysokie Andy, żeby zobaczyć, jak uprawia się legendarną manayupę i mąkę. Udali się do dżungli - do ląuitos i Pucallpy, gdzie Indianie nie chorują ani na zawał serca, ani na raka, ponieważ od stuleci piją wywar z vilcacory. Spotkali się z cudownie wyleczonymi — ludźmi dosłownie wyrwanymi z objęć śmierci. Rozmawiali z lekarzami, którzy w swej praktyce na co dzień stosują preparaty z roślin andyjskich oraz ziół rosnących nad Amazonką i osiągają bardzo dobre rezultaty. Ich sceptycyzm najpierw zmieniał się w życzliwe zainteresowanie, a następnie w entuzjazm. Odwiedzali laboratoria, gdzie z kory amazońskich drzew wytwarza się ekstrakty i wypełnia nimi kapsułki. Wysłuchali wykładów największych autorytetów w dziedzinie fitoterapii i z wieloma z nich się zaprzyjaźnili. Brali udział w niezliczonych seminariach. Przekonali się, że to, co z perspektywy Europy mogło wydawać się jedynie folklorem, tak naprawdę było w pełni rozwiniętą gałęzią wiedzy. Całym przemysłem. Przyszłością. Rzeczywistość przerosła ich najśmielsze oczekiwania. Dla każdego z nich podróż ta stała się wielkim przełomem. Każdego - w niepowtarzalny, indywidualny sposób - jakoś odmieniła. Choć egzotyka dalekiego Peru urzekła ich, nie to było najważniejsze. Najbardziej liczyła się wiedza i niecodzienne doświadczenia, o które się wzbogacili. Poczucie, że tym, czego dowiedzieli się w ciągu tych pięciu tygodni, koniecznie muszą podzielić się z innymi. 1 Grzegorz Rybiński, Roman Warszewski, Yilcacora leczy raka. Polski misjonarz o. Edmund Szeliga zadziwił świat, Tower Press, Gdańsk 1999. 10 ROZDZIAŁ I LIMA - CZYTAJ MOLOCH NAWET W NAJŚMIELSZYCH MARZENIACH Jacek Kaziński: Gdyby rok temu ktoś przepowiedział, że Amazonka będzie śniła mi się po nocach, a nazwy egzotycznych roślin staną się dla mnie tak swojskie jak nazwy leków, to na pewno bym mu nie uwierzył. Jeszcze raz potwierdziło się jednak, że los często jest bardziej niż nieobliczalny. Szczęśliwy traf sprawił bowiem, że rzeczywiście tak się stało. Pojechałem na drugą półkulę. Przeciąłem równik, płynąłem Ukajali i Amazonką. Dalekie podróże zawsze mnie interesowały, a egzotyka pociągała. Nie sądziłem jednak, iż kiedykolwiek uda mi się urzeczywistnić tak nierealne marzenia. Tym bardziej nie miałem podstaw, by sądzić, że będzie to wiązało się w jakiś sposób z zawodem, który wykonuję - z zawodem lekarza... Alina Rewako: To, że będę mogła polecieć do Ameryki Południowej, mnie też najpierw wydawało się snem. W pierwszej chwili pomyślałam, że to całkowicie nierealny projekt. Nie mogę jednak powiedzieć: „długo nie mogłam dać temu wiary", ponieważ czas jaki upłynął od chwili, gdy po raz pierwszy usłyszałam o takiej możliwości do momentu samego wyjazdu, wcale nie był długi. W pewnym momencie wydarzenia zaczęły się toczyć tak prędko, że nikt z nas już nie był w stanie nad nimi zapanować. Sam pobyt w Peru też zresztą obfitował w tyle wydarzeń, spotkań i nowych, zaskakujących doświadczeń, że minął bardzo szybko, może nawet za szybko..