Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Mijały miesiące. Jasmina, z pomocą Mari, zmieniła płeć. Przez krótki czas wydawało się, że to dobre rozwiązanie dla wszystkich, ale w końcu Jasmina odsunęła się od Liii i Cathaya, którzy z kolei zgadzali się ze sobą we wszystkich sprawach, z wyjątkiem jednej. - Zwariowałaś. Bez zgody Tweeda nigdy się stąd nie wydostaniemy. - Więc zostaniemy tu na zawsze. Nie chciała zaczynać kłótni na ten temat. Nic jednak nie mogła poradzić, że irytuje ją zgoda Cathaya na uwięzienie. Patrząc na niego widziała siebie samą za dziesięć lat. - Masz rację - przyznał. - To znaczy, chyba że wierzysz w zwycięstwo nad Najeźdźcami. - Nie wierzę, nawet przez chwi... - ...bo wtedy w całym Układzie powitaliby nas jak bohaterów. W przeciwnym razie pewnego dnia okaże się, że skończyły mu się pieniądze albo znudził go cały ten pomysł. - I pozbędzie się nas. - Właśnie. Chyba nie sądzisz, że mi się to podoba? Ale, do diabła, co możemy na to poradzić? - Możemy poświęcić wszystkie siły próbując coś zrobić! - Tak, tak. Bardzo chętnie. Masz jakiś konkretny pomysł? Lila stłumiła gniew, wolała spokojną dyskusję. Za każdym razem kończyło się tak samo: podaj mi konkretne propozycje, powiedz, jaki masz plan. I za każdym razem, kiedy wspominała o jakimś, na wpół uformowanym i bardzo niedopracowanym, wynajdywali w nim setki wad. - Nie myślałam o niczym konkretnym - przyznała po raz kolejny. - W porządku. Dlaczego więc nie wymyślisz czegoś i nie... - Ale bez pomocy nigdy tego nie zrobię! Zrozum, poddanie się to najpewniejszy sposób, żeby tu zostać na zawsze! Wiem, że dotychczasowe moje plany były chybione. Ale wszyscy patrzycie na to z takim defetyzmem. Nawet ty! Nie mogę tego zrozumieć. Przerwała. Nie chciała na niego krzyczeć, widziała, że poczuł się dotknięty. Objęła go. Przez chwilę nie reagował, ale w końcu odwzajemnił uścisk. Lubiła go za to. Był uważnym kochankiem, dobrym człowiekiem, kimś, komu mogła zaufać. - Znam parę osób, które pracują nad wydostaniem się stąd -powiedział. - Ale słyszałem, że też utknęli w martwym punkcie. Mo- ; głabyś z nimi porozmawiać. Mieli plan, żeby ruszyć cały ten choler- . ny księżyc. Ale to czyste szaleństwo. - O to tylko mł chodzi; żeby porozmawiać z kimś, kto chce się stąd wyrwać. / - Właśnie z jednym rozmawiasz. Wszyscy chcemy stąd uciec. Ale jedyni, którzy nadal nad tym pracują, to Vejay i Niobe. : Vejay unosił się pod sufitem w swoim pokoju; zawieszony na jed- ! nej stopie, grzebał w pudle pełnym papierów. Pomieszczenie było mocno zagracone, do wszystkich sześciu ścian przymocowano meble i i pudełka. - To proste, serio - mówił. - Parę razy nawet to robili, w pasie asteroidów. Tylko pochłania masę energii. Znalazł to, czego szukał - wymiętoszoną, złożoną po wielokroć kartkę błękitnego papieru - i zaczął ją rozkładać w powietrzu. Lila przekręciła się i wdrapała do niego. Kiedy znalazła się bliżej, zmarszczyła nos. Vejay nie był zbyt lubiany, na każdej cywilizowanej planecie miałby kłopoty z prawem, bo często zapominał o kąpieli. Nie zawsze pamiętał też o jedzeniu i w ogóle nie ćwiczył. Tak bardzo zaniedbał przyjmowania swoich pigułek na przyrost muskułów, że została z niego skóra i kości z odrobiną mięśni, niezbędną, by się poruszać w stanie nieważkości. Mari powiedziała Liii, że jest zdrowy, jak długo nie będzie miał do czynienia z grawitacją. Yejay wierzył w dostosowanie do istniejących warunków; na Posejdonie oznaczało to, że ważył trzydzieści kilogramów. Trudno o większe przeciwieństwo Yejaya niż trzecia osoba w pokoju. Niobe Tancerka stanowiła pod względem fizycznym ideał. Każdy muskuł w jej ciele był pięknie ukształtowany; tworzyły wzór złożony z wdzięcznych wypukłości i wgłębień na jej rękach, nogach, plecach i brzuchu. - To przyzwoity napęd rakietowy - mówił Yejay. - Ale działa dobrze tylko na duże masy. A sama dziura jest w stanie przeważyć każdy statek, o jakim słyszałem. Znajduje się po drugiej stronie, dokładnie naprzeciw nas. Byłaś ją zobaczyć? - Nie, miałam zamiar, ale nie wydawało mi się to zbyt ważne. Teraz się pewnie wybiorę. - Powinnaś. Jest naprawdę ciekawa, bo znajduje się na powierzchni księżyca. Gdyby posadzić coś takiego na Lunie i poszło jakoś nie tak, po prostu zagłębiłaby się pod powierzchnię i zaczęła wirować. Raz-dwa byłoby po Lunie. Lila zadrżała. Nikt nie lubił czarnych dziur. Łatwo byłoby je traktować, jak jeszcze jedną naukową abstrakcję, gdyby skromnie trzymały się z dala od ludzkich spraw. Kiedy pierwszy raz zaczęto o nich mówić, sądzono, że mogą powstać jedynie w miejsce wypalonych ogromnych gwiazd. Gdy jądrowe ognie płonące we wnętrzu gwiazdy nie są w stanie dłużej podtrzymywać jej masy, siła grawitacji bierze górę; gwiazda zaczyna się zapadać w siebie. W końcu osiąga rozmiary i gęstość, przy których prędkość ucieczki staje się większa od prędkości światła