Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Tu mo|e wpada, jak dzi[. Poby chwil, porozmawia, wyj[ z Nugatem na spacer. UsiadB na tapczanie i spojrzaB na wyblakBe miejsce nad biurkiem, na którym kiedy[ byBa  Primabalerina". Teraz miaB j u dziadka, ale chyba bdzie musiaBo upByn sporo czasu, zanim znowu nauczy si dostrzega w niej zupeBnie obc dziewczyn, nie Marian. Co[ tam musiaBo si przydarzy w czasie, który minB midzy ich rozmow przez telefon a jego przyj[ciem pod okno, tylko co? Nie wiedziaB tego, ale rozumiaB, |e j traci. Szkoda, |e nie powiedziaBa nawet, o co ma taki |al. Zadzwoni do niej jutro, je|eli odBo|y sBuchawk, trudno. WolaB usBysze milczenie ni| zobaczy, jak Mariana odwraca si, spotykajc go w parku po szkole. To byBoby gorsze ni| kotara, któr [mignBa mu po oczach. PatrzyB na puste miejsce po  Primabalerinie", na krysztaBowy pucharek z plakietk stojcy obok klubowego proporczyka i na swoje zdjcie, które ojcu udaBo si zrobi w tej samej chwili, kiedy Kamil przebiegaB lini mety. UprzytomniB sobie, |e nagle wszystkie figury w jego |yciu odwróciBy si, zupeBnie jak na obrazie Miro. Niczego ju| nie byBo na miejscu, wszystko rozsypane. ZaginB nawet maBy Tanburix. ZamknB oczy, |eby przywoBa obraz dziewczyny. Nie pojawiaB si, wic nie byBo tak|e Pii GizeBi. ...TO WIECZÓR BYA ZWYKAY  OBKARMIONY SAOCCEM, {ADNE ZE ZJAWISK WSPOMNIANYCH NIE ISTNIAAO W FAKTACH, TYLKO TWARZ MOJA WPADAA W GSTY BAKIT NIEBA... (StanisBaw Grochowiak) Jeszcze przez chwil siedzieli przy stole po kolacji, chocia| Kamil dwukrotnie nalegaB, |eby ju| i[, bo musi, przecie| musi zajrze do rodziców PawBa. PrzysBuchiwaB si rozmowie ojca i dziadka, którzy wiedli spór o fundusze powiernicze. Kamil doszedB do wniosku, |e jego dziadek du|o wie na ten temat. Nie po raz pierwszy zauwa|aB, |e dziadek tylko udaje caBkowity brak zainteresowania sprawami dóbr doczesnych, |artobliwie twierdzc, |e sBucha jedynie nucenia anioBów i spokojnie szuka krzaków malin w mczcym wszech[wiecie