Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Od jego pokoju do sypialni Flory, a tak|e do tego, w którym spdzaBa dzieD i pracowaBa, wida byBo na podBodze wyrazne, krwiste [lady wskich podeszewek damskich pantofli i maBych obcasików. RzuciB si do drzwi sypialni Flory i szarpnB klamk, zamknite. ZastukaB, nikt nie odpowiadaB. Omijajc [lady przebiegB korytarz i zaczB dobija si do drugiego pokoju, tam te| nie mógB si dosta. StanB po[rodku przedpokoju i gBo[no zawoBaB:  Flora! OtworzyB drzwi swojego pokoju, zapaliB w nim [wiatBo, nie zobaczyB tu |adnych zmian. PobiegB do kuchni, sprawdziB reszt mieszkania. Nigdzie nie byBo Flory, nie byBo równie| kota Seweryna. PrzypomniaB sobie, |e przecie| widziaB jej samochód przed domem. Pomy[laB, |e zanim zadzwoni na policj, musi dosta si do obydwóch pokoi. Nie byBo to trudne. WystarczyBo, |e silnie uderzyB ramieniem w jedno ze skrzydeB i zamki puszczaBy, jak otwierane kluczem. ZobaczyB rzeczy Flory w sypialni, jej projekty rozBo|one w drugim pokoju, sweter na porczy krzesBa. Nie byBo Seweryna. WróciB do przedpokoju i spojrzaB na czerwone [lady, chyba dziaBaB tu mutant powstaBy z pyBu Chaosu, pomy[laB i nagle dostrzegB, |e wszystkie [lady pochodz z pojedynczego pantofla. To byB pantofel z lewej nogi, mo|na byBo wyraznie zobaczy zaokrglenie z jednej tylko strony ka|dej z plam. Kamil jeszcze raz wszedB do sypialni, a potem do drugiego pokoju, |eby sprawdzi, czy tam równie| s [lady. Nie byBo ich, byBy tylko w przedpokoju. ZobaczyB za to bukiet polnych kwiatów uBo|ony w pkatym dzbanku i zielon kartk le|c na stole. 94 FLORZE PIA GIZELA NapiB si wody mineralnej prosto z butelki stojcej obok dzbanka i usiadB na krze[le. Skoro Flora zabraBa kota, musiaBa opu[ci mieszkanie, skoro nie zabraBa niczego wicej, robiBa to w popBochu, ale przecie| jej samochód byB przed domem, dokd pojechaBa, i z kim? Florze  Pia Gizela. Nie do pojcia. Florze  Pia Gizela! WróciB do przedpokoju i jeszcze raz obejrzaB [lady, przykucnB, dotknB jednego z nich palcem, powchaB. To nie byBa krew, tylko zwykBa czerwona farba. PoszedB do Bazienki, |eby umy rce, ale przechodzc obok sBu|bówki zajrzaB do niej jeszcze raz. Zauwa|yB nie domknite drzwiczki jednej z szafek i otworzyB je. WysypaBy si stamtd pantofle Juty, kilka par letnich sandaBków, ci|kie póBbuty na grubej podeszwie i tylko jeden, tylko jeden wieczorowy pantofelek. Z prawej nogi. Florze  Pia Gizela, ale dlaczego? SpojrzaB na zegarek, byBo pi po czwartej, miaB nadziej, |e Flora pamita o ich spotkaniu i wróci albo zadzwoni. UsiadB na krze[le w kuchni i czekaB. ByBo dwadzie[cia po czwartej, kiedy signB po plastykowe wiaderko i szczotk z frdzlami, sBu|c do mycia podBogi. Farba schodziBa bez trudu. Pózniej usiBowaB zreperowa zamki w wywa|onych drzwiach, jednak bez kluczy nie mógB tego zrobi, musiaB czeka na powrót Flory, ale ona nie nadchodziBa