Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Co dalej? - Cios lewą w żebra, tutaj - podpowiedział chłopak. - A, tak. Spróbujmy jeszcze raz. Chłopak znów wyprowadził swój spowolniony atak, Michaels zablokował, uderzył łokciem i pięścią, ale kiedy próbował podciąć tamtemu nogę, stracił równowagę i nic nie wskórał. - Biodra - powiedział chłopak. - Musi pan zrobić skręt tułowia, tak, żeby biodra i ramiona były skierowane w tę samą stronę. - Słusznie. - Jeszcze raz? - Jasne. Tym razem Michaels wykonał wszystkie cztery posunięcia, jak należy i chłopak poleciał na matę. Doskonale! Sprawiło mu to przyjemność. Podeszła Toni. - Całkiem nieźle, Alex, ale blokuj cios trochę bardziej do góry, o tak. Giles? Chłopak uśmiechnął się i zaatakował Toni, już nie tak powoli, jak przedtem Michaelsa. Toni z łatwością podbiła atakującą rękę na tyle wysoko, że miała mnóstwo miejsca do zadania ciosu łokciem pod pachę. - Dzięki, Toni. Wydawało mu się, że przez twarz przemknął jej grymas niezadowolenia, ale zaraz skinęła głową i poszła obserwować kolejną dwójkę uczniów. Niezadowolona? Dlaczego? Za to, że nazwał ją „Toni"? - Mógłbym teraz ja spróbować? - spytał Giles. - Tak, oczywiście. Michaels skupił się i zaatakował. Chłopak prawidłowo wykonał kombinację obronną - razdwatrzycztery - i Michaels ciężko upadł na matę. Natychmiast się poderwał. - Nic się panu nie stało, panie Michaels? - Nie, w porządku. I mów mi Alex. - Wystarczy, że spuszczają mu tu łomot; nie musi czuć się przy tym, jak dziadek. Ustawił się do następnego ataku. Dobrze było spalić trochę energii, odreagować i tak dalej, ale, przynajmniej na razie, nie mógł powiedzieć, że te zajęcia sprawiają mu prawdziwą przyjemność. Na pewno nie. Lord Goswell stał przed wielkim pejzażem morskim, który od niepamiętnych czasów zdobił wschodnią ścianę Sali Mniejszej jego klubu. Był to wielki olejny obraz - dwa i pół na trzy i pół metra - utrzymany w odcieniach morskiego błękitu i szarości, przedstawiający rzucany falami żaglowiec. Na morzu szalała burza, błyskawice wydobywały z półmroku żeglarzy, usiłujących ratować drewniany statek przed zatonięciem. Scena pełna dramaturgii i ten niemal fotograficzny realizm. Potrząsnął kostkami lodu w prawie pustej szklaneczce po ginie z tonikiem i natychmiast pojawił się Paddington z tacą. - Jeszcze jeden, milordzie? - Dlaczego nie? Powiedz mi, wiemy, kto to namalował? - Tak, milordzie. Jeffery Hawkesworth.o ile pamiętam, w 1872 roku. - Całkiem niezły obraz. To jakiś znany malarz? - Nie, milordzie. Był jednym z tych nielicznych cywilów, zabitych przez Zulusów w Afryce Południowej, pod Rorke's Drift w 1879. Spod jego pędzla wyszło tylko kilka płócien. Klub wszedł w posiadanie tego obrazu kilka lat po śmierci malarza, dostał go w spadku od jego brata, Sir Williama Hawkeswortha, któremu Jej Królewska Mość królowa Wiktoria nadała tytuł szlachecki za zaszczytną służbę w Indiach. Goswell skinął głową. - Interesujące. - Czy mam teraz przynieść panu drinka, milordzie? - Nie przypuszczam, żebyś chciał odejść z Klubu i przejść na służbę do mnie? - Czyni mi pan wielki zaszczyt, milordzie, ale jestem zmuszony odmówić. To nie byłoby właściwe. - Nie, oczywiście, że nie. Ruszaj. Spoglądał za odchodzącym służącym. Niech to licho. Takiej lojalności nie można kupić. Szkoda. Kupiona lojalność była zwykle warta mniej, niż się za nią zapłaciło. Paddington wrócił z następną doskonale zmrożoną szklaneczką na tacy. - Telefon do pana, milordzie. - Na tacy, obok szklaneczki, leżał bezprzewodowy aparat telefoniczny. Goswell wziął drinka i telefon. Skinął głową. - Dziękuję, Paddington. A propos kupionej lojalności. Kiedy Paddington oddalił się poza zasięg głosu, Goswell odebrał rozmowę. - Masz zestawienie tego, co mi będzie potrzebne? - Mom, pewnie, że mom. - Więc spotkamy się tam, gdzie zawsze. Za pół godziny. - Przerwał połączenie. Goswell wpatrywał się w obraz, sącząc drinka. Szkoda, że ten artysta zginął z rąk jakichś dzikusów. Mógłby tworzyć naprawdę wielkie dzieła. Ale Królewska Armia dała przynajmniej nauczkę tym czarnym podczas potyczki pod Rorke's Drift. Garstka żołnierzy przeciw tysiącom tubylców i, na Boga, wojsko trzymało się dzielnie, pokazało, co potrafi