Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Przeprowa- dzamy badania. Była tylko jedna skarga na funkcjonowanie, co jest wyni- kiem znacznie poniżej średniej. Dlatego nie możemy się przyczepić nawet do tego. Wszystko wydaje się w porządeczku. Na razie musielibyśmy zebrać tych wszystkich pacjentów, usunąć im rozruszniki i podczepić do monito- rów, żeby sprawdzić, czy naprawdę mająbradykardię. Powiedzmy sobie szcze- rze, że to niezbyt dobry pomysł. Oczywiście po pięciu latach rozrusznik na- daje się do usunięcia, więc jeśli będziemy cierpliwi... Krótko mówiąc, nie mamy nic. Na razie Harper jest czysty. - A ten ślad po jakichś dokumentach obok ciała Williama? - Ano właśnie. Te dokumenty muszą gdzieś być. Przewróciliśmy miesz- kanie Sheffielda do góry nogami. Nic. Sheffield dostał na konto sporą sumkę od Harpera, ale Harper twierdzi, że to prezent dla niedoszłego zięcia i kto mu udowodni, że nie? Nie znaleźliśmy u Sheffielda propranololu ani notatek. Jego znajomi nie mają zielonego pojęcia, co kombinował. - Może Jamie 0'Donnell coś wie. - I to jest następny problem. Jamie 0'Donnell opuścił miasto. Wczoraj wieczorem wymeldował się z „Four Seasons" i od tej pory ludzkie oko go nie widziało. - Hmm... - David zanotował tę informację w pamięci. Ze wszystkich znanych mu ludzi Jamie byłby pierwszym, który by pojechał za Melanie. - Patricia Stokes też prysnęła. - Co? - Aha. Dziś po południu złożyłem wizytą u Stokesów. Harper usiłuje udawać twardziela, ale pokojówka powiedziała, że wczoraj Patricia spako- wała walizkę i wyszła z domu. Chłopaki z wydziału zabójstw gadali z ludź- mi z „Four Seasons", ale nikt jej tam nie widział. Najprawdopodobniej miała już dość Harpera. Wiesz, skoro chciał wrobić własną córkę... - Niezbyt urocze - zgodził się David. - A, byłbym zapomniał. Harper miał zabandażowaną rękę. Całą. Jakby się zranił, ale nie chciał o tym mówić. Jax spytał go wprost, co mu się stało, a Harper powiedział mu wprost, żeby się odwalił. Ostatnio chyba zrobił się nerwowy. - Myślisz, że pęknie, jeśli Jax go przyciśnie? - Nie wiem, czy Jax. Zdaje się, że nasza tajemnicza manipulatorka wy- hamowała. Ma to, o co jej chodziło. Te podarunki, które otworzyły stare rany... Melanie uciekła, Brian wyklęty z rodziny, Patricia zostawiła męża, a 0'Don- nell zniknął z miasta. Harper został sam i to się zaczyna na nim odbijać. Sta- wiam dziesięć do jednego, że się boi. Usiłuję znaleźć jakieś informacje o Ann Margaret. Na razie nie wynikło nic ciekawego, a nie miałem czasu, żeby zba- dać sprawę dogłębnie. Potrzebuję pomocy. - Jak my wszyscy. A co z Teksasem? Jestem na miejscu, więc mogę się przydać. - I to bardzo. Wydaje mi się, że w Teksasie znajdziemy coś ciekawego. - Dobry chłopak. - Razem z Jaksem sprawdziliśmy zestawienie rozmów z automatu tele- fonicznego. Nic. Jax, trzeba mu oddać sprawiedliwość, nie sprawdził tylko automatów telefonicznych, ale i rozmowy z mieszkania Larry'ego Diggera. - A to sukinsyn. Nic nie powiedział. - Bo jesteśmy konkurentami, pamiętasz? - Ano tak. - To ty powiedziałeś, że trzy tygodnie temu Digger miał anonimowy telefon. Dwadzieścia pięć dni temu wykaz rozmów Diggera nagle eksplodo- wał od licznych telefonów. Dostałem ten wykaz od Jaksa. A potem, tak dla rozrywki, porównałem nazwiska ludzi, do których dzwonił Digger, z listą teksańskich akuszerek. I zgadnij, co znalazłem... David szybko zapisał nazwisko. - Znajdę ją jutro z samego rana. Jeśli pamięta Russella Lee Holmesa, musi pamiętać jego żonę, więc może dowiem się czegoś o Ann Margaret. - Aha- mruknął Chenney z troską. - Aha, Riggs... dowiedziałem się czegoś więcej. - Za to ci płacą. - Wiesz... jak by to powiedzieć... zacząłem się starać o ekshumację Russella Lee Holmesa. - Jezu. - Moje wzięte z sufitu teorie nie są już takie niemożliwe. Nawet Lair- more się przestraszył. Pamiętasz ten ołtarzyk w pokoju Melanie? Ten mate- riał z dwiema grupami krwi? - Jasne. No, Chenney, dawaj. - Dobra. Jedna z tych próbek krwi należy do Melanie Stokes. Idealna zgodność. Kiedy została znaleziona w szpitalu, zrobiono jej mnóstwo badań, więc mieliśmy porównanie. A druga próbka... Zrobili test DNA. Istnieje pięć- dziesiąt procent zgodności z DNA Melanie. A to jest możliwe tylko między rodzicem i dzieckiem. - Cholera. - David zamknął oczy. Już wiedział, co będzie dalej. - Wreszcie znaleźliśmy brakującego gracza. Posłaliśmy po medyczne akta Russella Lee Holmesa i jego próbki krwi, ale już teraz możemy powie- dzieć, że ta druga plama krwi zawierała chromosom XY. Mówimy o praw- dziwym ojcu Melanie. I, Riggs... laboratorium przysięga na wszystkie świę- tości, że ta plama pochodzi sprzed niespełna tygodnia. 32 H arper Stokes stał na środku swojego gabinetu. Włączył światło, ale to tylko pogorszyło sprawę: jarzący się proszek, rozdarte zasłony, brakujące deski w podłodze. Przez ostatnią dobę jego dom roił się od policjantów, przetrząsających każdy wypieszczony kącik, wywracających do góry noga- mi każdy wychuchany antyk. Teraz gdziekolwiek szedł, natykał się na policjanta. Nie było ucieczki. Jamie wyjechał. I Patricia. Zastanawiał się, czy wreszcie znalazła szczę- ście z 0'Donnellem i to go doprowadzało do szału. Brian zniknął. Harper zadzwonił do jego pracy. Powiedziano mu, że Brian od dawna się nie pojawiał. Harper zapomniał o dumie i wybłagał numer do- mowy syna wiedząc, że prawdopodobnie należy on do jego kochanka. I tak było. Nate zachował się grzecznie. Brian zniknął. Nie wiadomo, gdzie. Nate złożył raport na policji. Harper odłożył słuchawkę. Poczuł się nagle bardzo stary i, po raz pierw- szy, samotny. Pusty dom. Policyjna taśma. Zabandażowana ręka. Jeszcze raz ten chytry OTJonnell miał rację. Życie zatoczyło pełny krąg. Nie mógł tu siedzieć i rozpaczać. Był człowiekiem czynu. Pora zacząć działać. Pora czegoś dokonać. Dla rodziny. Dla siebie. Poszedł do sypialni. Z sejfu w garderobie wyjął pistolet. Bandaż na pra- wej ręce utrudniał mu chwyt, więc go odwinął. Świeży tatuaż zapłonął czer- wienią. Trzy szóstki. 666. - Nie jestem diabłem -mruknął. -Nie skrzywdziłem Meagan. I nie przy pominam Russella Lee Holmesa. Przynajmniej na razie. Euforia Patricii Stokes trwała trzydzieści sześć godzin. Potem się rozpły- nęła. Patricia usiłowała skorzystać z karty kredytowej, ale została zablokowa- na. Tak samo było z kartą bankomatową. Pięćdziesięcioośmioletnia kobieta z walizką drogich ubrań została dosłownie bez grosza. To ją przeraziło i po- pchnęło do ucieczki w najbezpieczniejsze miejsce, jakie znała - w ramiona męża. Poprzednią noc spędziła u przyjaciół. Dzięki temu pierwsze parę go- dzin przeszło jej ulgowo. Ale o świcie musiała przyznać, że potrzebuje no- wego celu. Po raz pierwszy w życiu powinna zapanować nad własnym lo- sem. Zadzwoniła do „Four Seasons". Jamie 0'Donnell wyjechał. Pojechała do mieszkania syna. Zastała w nim jego kochanka