Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
W październiku dzięki powtórnemu poleceniu Waszej Świątobliwości otrzymaliśmy pozwolenie na zawarcie małżeństwa. Nasz ślub miał się odbyć w kościele San- to Carlo di Corso 22 października 1861, w dniu mych pięćdziesiątych urodzin. Poczynione zostały wszystkie przygotowania. W ostatniej chwili przybył wszakże se- kretarz kardynała Antonelli, który zażądał od nas zwro- tu dokumentów i odsunięcia na czas nieokreślony cere- monii ślubnej, informując, że konsystorz pragnie po- nownie rozpatrzyć naszą sprawę. Księżna Karolina od- mówiła wydania dokumentów. — Dlaczego? — Nie mogła już dłużej tego znieść. Nie wierzyła, że tym razem nastąpi pomyślna dla nas odmiana losu. Uznała, że wszystko stało się za sprawą woli Bożej, której należy się poddać. — Czy postanowienie księżnej jest nieodwołalne? — Tak, Wasza Świątobliwość. Karolina złożyła ślu- bowanie. Wyrzekła się całkowicie ziemskich aspiracji, żyje w odosobnieniu od świata i każdą chwilę poświęca myślom o życiu wiecznym. — Z wielką radością widzimy was oboje w Rzymie. Cieszymy się też, że na miejsce swego zamieszkania wybrał pan klasztor i prowadzi pan życie niewiele róż- niące się od życia zakonników... Mamy wielkie plany związane z pańską osobą. — Słucham, Wasza Świątobliwość. — Chcielibyśmy, aby Kościół zgodnie ze swymi daw- nymi, wielkimi tradycjami, podjął walkę z obojętnością, ze sceptycyzmem, z grzeszną pychą naukowców, z prze- czącą wierze głupotą. Musimy odnowić słownictwo na- szych księży, musimy uzbroić naszych pisarzy katolic- kich, by stali się bardziej atrakcyjni i popularni od kaznodziejów grzechu. Musimy stworzyć nową muzy- kę, która wniesie burzę wiosennej odnowy religijnej w mury kościołów. Ta muzyczna odnowa może wyru- szyć tylko stąd, z Rzymu, z miasta Palestriny, z chóru Kaplicy Sykstyńskiej. Chcielibyśmy widzieć pana, ma- estro Liszt, na czele Sykstyny. Dlatego tak bardzo cie- szymy się, że oddycha pan atmosferą Kościoła i klasz- toru. Ale trzeba by wykonać jeszcze jeden krok: niech confrater zakonu Franciszkanów przyjmie niższe świę- cenia kapłańskie. W ten sposób zniknie ostatnia prze- szkoda pomiędzy Sykstyną a panem. Na czele muzyki kościelnej stanie wtedy człowiek Kościoła. — Odwiedziłem już wszystkie kościoły Rzymu i wy- słuchałem całej muzyki kościelnej, jaka tu w ogóle ist- nieje. Ale widzę przepaść, której nie będę w stanie przekroczyć. — O jakiej przepaści pan mówi? — Muzyka kościelna zatrzymała się, stanęła w miej- scu jakieś sto, sto pięćdziesiąt lat temu. Wielcy muzy- cy odwrócili się od Kościoła, ponieważ Kościół żądał od nich, aby wyparli się siebie, wyparli wieku, któ- ry ich wykarmił, wychował, uczynił ludźmi i artystami. Wszystko to nadal odstrasza artystów, natomiast przy- ciąga do Kościoła rzemieślników lub zwyikłych parta- czy. To powszechnie wiadoma sprawa, Świątobliwy Oj- cze: człowiek utalentowany walczy o sukces na scenach lub w teatrach świata, beztalencie natomiast przyczaja się i spokojnie tyje w kościelnych stallach. — Życzyłbym sobie, aby z naszego życia religijnego znikło na zawsze bezrozumne, nieczułe, mechaniczne odmawianie modlitw. Potrzeba nam wiernych. Potrzeb- ba nam kaznodziejów i wyznawców wiary. Do tego wszystkiego nieodzowna jest nam pomoc nie tylko księ- ży, ale i artystów. Na wieczór Fortunata -musi postarać się o powóz. Franciszek pragnie złożyć wizytę Karolinie na Via del Babuino. Księżna mieszka w starej części Rzymu, po- śród rozpadających się pałaców, nad którymi w tej let- niej porze unosi się ciężki, zapierający oddech fetor gnijących owoców i resztek jedzenia. Zaduch powiększa jeszcze płynący środkiem ulicy kanał, który leniwie nie- sie ku wodom Tybru śmiecie i wszelkie inne nieczysto- ści. Franciszek z westchnieniem kieruje się ku scho- dom i wchodzi na drugie piętro. Pociąga za dzwonek, którego dźwięk echem rozlega się po całym mieszka- niu, po czym wchodzi do przedpokoju pełnego zapa- chu na wpół zwiędłych kwiatów. Karolina co kilka dni każe kupować nowe kwiaty, ale w wilgotnym, letnim skwarze ich żywoit jest nader krótki