Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Zaprowadzono mnie do największego namiotu. W środku byli wszyscy, którzy się liczyli: Idomeneusz, Diomedes, Nestor, Ajaks oraz jego imiennik Mały Ajaks, Teukros, Feniks, Achilles, Menestenes, Menelaos, Palamedes, Meriones, Filoktet, Eurypylos, Toas, Machaon i Podalieros. Albinoski kapłan Kalchas siedział cicho w kącie, błyskając swoimi czerwonymi oczami od jednego mężczyzny do drugiego, i kalkulował. Jego rozbiegane oczy mnie nie zmyliły. Przez kilka chwil obserwowałem go, próbując wysondować, co w nim siedzi. Drażnił mnie nie tylko jego wygląd, ale także coś trudnego do określenia w jego charakterze, co wywoływało silne wrażenie nieufności. Wiedziałem, że Agamemnon na początku odczuwał to samo. Jednakże po miesiącach obserwacji doszedł do wniosku, że Kalchas jest lojalny. Ja nie byłem tego taki pewien. Ten człowiek nie wzbudzał zaufania, w dodatku był Trojaninem. Achilles zawołał radośnie. – Odyseuszu, co cię zatrzymało? Twoje okręty przypłynęły pół miesiąca temu. – Przybyłem lądem. Miałem coś do załatwienia. – W samą porę, stary przyjacielu – odezwał się Agamemnon. – Właśnie mamy odbyć naszą pierwszą oficjalną naradę. – Czyżbym rzeczywiście był ostatni? – Pośród tych, którzy się liczą. Zajęliśmy miejsca. Kalchas wyszedł ze swego kąta, aby niedbale chwycić pozłacaną laskę debaty. Była słoneczna, wiosenna pogoda, jednak w środku płonęły lampy, ponieważ światło sączyło się jedynie przez klapę namiotu. Jak wypadało na formalnej radzie wojennej, wszyscy byliśmy w pełnym uzbrojeniu. Agamemnon miał na sobie bardzo piękny komplet ze złota, wykładany ametystami i lapis–lazuli. Miałem nadzieję, że do bitwy ubierze się w coś bardziej roboczego. Biorąc laskę debaty z ręki Kalchasa, stanął przed nami dumnie. – Zwołałem tę pierwszą naradę, aby omówić trasę żeglugi, a nie samą kampanię. Sądzę jednak, że zamiast wydawać rozkazy, lepiej jest odpowiadać na pytania. Ścisła debata nie jest konieczna. Kalchas będzie dzierżył laskę. Gdyby ktoś z was chciał dłużej przemawiać, niechaj ją przejmie. Rozglądając się z zadowoleniem, przekazał laskę Kalchasowi. – Kiedy planujesz wyruszać? – spytał spokojnie Nestor. – Na początku przyszłego miesiąca. Główną, organizacyjną rolę powierzyłem Feniksowi, najbardziej wśród nas doświadczonemu żeglarzowi. Wybrał już specjalny oddział oficerów, którzy mają wyznaczyć porządek żeglugi – najszybsze kontyngenty i najwolniejsze, statki z niezbędnymi oddziałami na pokładzie i te przewożące konie i służbę. Spokój zapewniony. Nie będzie chaosu, kiedy przybijemy do brzegu. – Kto jest głównym sternikiem? – spytał Achilles. – Telefos. Pożegluje ze mną na okręcie flagowym. Każdy sternik ma rozkaz pozostawania w zasięgu wzroku przynajmniej tuzina innych statków. Dzięki temu flota się nie rozproszy – oczywiście, tylko podczas dobrej pogody. Sztormy skomplikują sprawę. Ale pora roku pracuje na naszą korzyść, a Telefos szkoli dokładnie wszystkich sterników. – Ile masz statków zaopatrzeniowych? – spytałem. Agamemnon spojrzał lekko dotknięty. Nie spodziewał się, że będzie pytany o tak pospolite sprawy. – Pięćdziesiąt. Tyle wystarczy, Odyseuszu, gdyż kampania będzie krótka i ostra. – Tylko pięćdziesiąt? Dla przeszło stu tysięcy ludzi? Zjedzą wszystko w niecały miesiąc. – Za niecały miesiąc – oświadczył arcykról Myken – będziemy się raczyć pożywieniem, które Troja ma w swoich składach. Jego twarz mówiła więcej niż słowa. Postanowił już i nie chciał, aby coś zmieniano. Dlaczego w tej kwestii – najbardziej delikatnej i najtrudniejszej do przewidzenia? Jednak on czasami był taki, a wtedy ani Nestor, ani Palamedes, ani ja nie mieliśmy na niego żadnego wpływu. Wstał Achilles i wziął do ręki laskę. – To mnie martwi, królu Agamemnonie. Czy nie powinieneś poświęcić tyle samo uwagi naszym liniom zaopatrzeniowym, co zaokrętowaniu, żegludze, czy nawet taktyce bitwy? Przeszło sto tysięcy ludzi zjada przeszło sto tysięcy czerpaków ziarna dziennie, przeszło sto tysięcy kawałków mięsa, przeszło sto tysięcy jajek czy sera dziennie – i wypija przeszło sto tysięcy kubków rozwodnionego wina. Jeśli zaopatrzenie nie będzie właściwie zabezpieczone, nasza armia umrze z głodu. Pięćdziesiąt statków, jak powiedział Odyseusz, wystarczy na niecały miesiąc. A może te pięćdziesiąt statków powinno stale kursować między Grecją a Troadą? A jeśli ta kampania okaże się długotrwała? Jeśli nawet ja, Nestor czy Palamedes nie potrafiliśmy go przekonać, to jakie szansę miał ten młodzik Achilles? Agamemnon stał z zaciśniętymi ustami i rumieńcami na policzkach. – Doceniam twoją troskę, Achillesie – powiedział sztywno. – Jednakże sugeruję, byś podobne kłopoty zostawił mnie. Achilles, nieskruszony, wręczył laskę Kalchasowi i usiadł. Kiedy to zrobił, rzekł, nie zwracając się do nikogo w szczególności. – Mój ojciec zawsze mówi, że tylko głupiec nie troszczy się sam o swoich żołnierzy. Zatem na swoich okrętach przewiozę dla moich Myrmidonów dodatkowe zapasy. I najmę statki handlowe, by mi dostarczały kolejne dostawy. Ten komunikat trafił do innych. Widziałem, jak wielu postanowiło zrobić to samo. Zauważył to również Agamemnon. Zwróciłem uwagę na sposób, w jaki jego zamyślone czarne oczy spoczęły na żywej, ochoczej twarzy młodzieńca, i westchnąłem. Agamemnon był zazdrosny. Co takiego zdarzyło się w Aulidzie podczas mojej nieobecności? Czyżby Achilles zyskiwał sobie zwolenników kosztem Agamemnona? Zebraliśmy się następnego ranka i udaliśmy na inspekcję wojsk. Straszne. Potrzeba było prawie całego dnia, aby przejechać plażę. Kolana trzęsły mi się od stania w pełnym uzbrojeniu w wiklinowych strzemionach mojego wozu. Nad nami wznosiły się dwa rzędy statków. Wysokie okręty o malowanych na czerwono burtach w czarne prążki smoły zadzierały dzioby wysmarowane na niebiesko i różowo. Wielkie oczy na dziobach spoglądały na nas beznamiętnie. Wojsko stało w cieniu, który statki rzucały na piasek. Ludzie byli w pełnym uzbrojeniu z tarczami i dzidami