Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Na wieść o tym Ariowist zaakceptował odrzucaną poprzednio propozycję spotkania. Cezar mówił ze wzruszeniem o swych przyjaciołach Eduach, od lat wiernych sprzymierzeńcach ludu rzym skiego i z dawien dawna przywódcach Galii. Tradycja Rzymu nakazywała otaczać skuteczną opieką tych, którzy okazywali mu zaufanie. Jeśli już całkiem niemożliwe było wycofanie tych Germanów, którzy do tej pory znaleźli się za Renem, niechże przynajmniej nikt więcej nie przekracza rzeki. Na ziemi galijskiej stali naprzeciw siebie rzymski wódz i Germanin. Mieli jednakowo złą wolę, ale to nie Rzymianin wyróżnił się przytomnością umysłu czy wręcz sprytem. Ariowist oświadczył, iż przejście przez Ren nie nastąpiło z jego inicjatywy; został zaproszony przez Galów: niechętnie opuścił swą ojczyznę i krewnych; ziemi, które posiadł w Galii, nie zagarnął siłą - zostały mu ofiarowane: zakładników Galowie wydali mu także z własnej woli. Później ci sami Galowie niegodziwie zaatakowali, by pozbawić go tego, co w trudzie osiągnął. To dla własnej obrony musiał sprowadzić Germanów. Byłoby niesprawiedliwością, gdyby przyjaźń ludu rzymskiego miała przyczynić się do jego upadku. Zresztą przybył do Galii wcześniej niż Rzymianie i nie przyszło mu do głowy, by wtrącać się do tego, co robią w swojej prowincji, dlaczego więc oni niepokoją go w jego włościach? Co się tyczy braterstwa Rzymian i Eduów, nie jest ani tak prymitywny, ani tak naiwny, by nie wiedzieć, o co tu naprawdę chodzi. Czy Eduowie troszczyli się o Rzym, gdy Allobrogowie wzniecili rewoltę? A Rzym, czy przejmował się Eduami podczas ich zatargów Cezar i Ariowist 271 z Sekwanami? Zainteresowanie Galami to tylko pretekst, by go zaatakować. Po przyjacielsku przestrzegł Cezara, żeby nie wdawał się w tę awanturę, gdyż sporo jest w Rzymie ludzi, których uszczęśliwiłaby jego zguba. Jemu, Ariowistowi, dano nawet do zrozumienia, że gdyby zabił Cezara, zasłużyłby na wdzięczność. Niechże więc pozostawi mu Galię, a będzie mógł wówczas w każdej sytuacji liczyć na pomoc Germanów. Cezar - jak sam twierdzi - wydał bitwę Ariowistowi właśnie w imię wolności Galii, zadekretowanej przez Senat jeszcze wtedy, gdy internowano Bituitosa. Oczywiście w roli zwycięzcy Galowie chętniej widzieli Cezara niż Swebów. Lecz gdy już groźba germańska została oddalona, Ariowist i jego hordy zepchnięte za Ren, mogli sobie zadawać pytanie, dlaczego Prokonsul nie zawrócił swej armii do Prowincji rzymskiej. Czyżby chciał osobiście dopilnować odtworzenia Galii pod zwierzchnictwem Eduów? Niechby pozwolono Galom samym rządzić się u siebie, niechby im okazano w tym pomoc, niechby ich trochę nauczono ładu, nie zmuszając do poniechania starych, narodowych tradycji - jakaż byłaby to korzyść dla Galii, dla samego Rzymu i - kto wie - może dla świata, i to nie tylko wówczas, ale i dziś! Ale czy wolność mogła wchodzić w rachubę, gdy miało się do czynienia z Cezarem? I kto w rzymskim Senacie byłby w stanie pojąć, że ochrona prowincji nie polegała bynajmniej na pozbawieniu jej wszystkiego, co w niej tej ochrony było warte? Podbój rzymski Ofensywa Belgów Ci spośród Galów, którzy wezwali na pomoc Cezara, w swej naiwności liczyli, być może, na to, iż Rzymianin zadowoli się wyrazami ich szczerej wdzięczności i sławą pogromcy Ariowista. Cezar widział sprawy inaczej. Od chwili, gdy - chwytając nadarzającą się okazję wojny w Galii - znalazł się nad Jeziorem Lemańskim, do dnia, kiedy odepchnął Germanów za Ren, jego plany powoli się konkretyzowały. Prokonsul postawił sobie za cel podbój Galii. Postanowił nie wracać do Rzymu inaczej, jak w roli tryumfatora, w pełni chwały i z pieniędzmi, które taka wyprawa mogła mu przynieść. Ta pierwsza kampania od Rodanu nad Ren była więc zaledwie początkiem. Tyle, że pozwoliła Cezarowi stanąć jedną nogą w Galii; zresztą zetknął się tylko z kilkoma tutejszymi plemionami