Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Przyrzekła solennie, że nazajutrz pójdzie do lekarza, Joe zaś — na wypadek gdyby miały się potwierdzić jego najgorsze obawy — zamierzał zadzwonić do swojego starego kumpla, fanatyka lotnictwa będącego zarazem dyrektorem szpitala, i uzyskać od niego namiary najwybitniejszych specjalistów w Nowym Jorku. Sprawiał wrażenie tak zatroskanego, że kiedy poszli do łóżka, Kate postanowiła ulitować się nad nim i wyznać prawdę. Zrazu zamierzała wprawdzie poczekać z tym do końca stycznia, ale widząc, że jest bliski płaczu, pocałowała go i szepnęła: — Nie martw się, najdroższy, nic mi nie jest... Nie chciałam tylko, żebyś się na mnie złościł. — Dlaczego miałbym się złościć? To przecież nie twoja wina, że zachorowałaś — odparł z tkliwością. — Nie zachorowałam... Jestem w ciąży. Czuł się oszołomiony bardziej, niż gdyby dostał obuchem w głowę. — W czym jesteś?! — wykrzyknął. — Będziemy mieli dziecko — wyjaśniła spokojnie. Sprawiała przy tym wrażenie wyjątkowo szczęśliwej. — Od jak dawna wiesz? — zapytał tonem człowieka, którego oszukano. — Zorientowałam się tuż przed świętami. Urodzę w sierpniu. — Podeszłaś mnie! — wrzasnął i ogarnięty wściekłością wyskoczył z łóżka, kilkakrotnie przemierzył pokój krokiem rannego tygrysa, zrzucając przy tym na podłogę wszystko, co nawinęło mu się pod rękę, wreszcie gniewnie trzasnął drzwiami łazienki. Nie takiej, oj, nie takiej reakcji spodziewała się Kate. — Wcale cię nie podeszłam — zaoponowała cicho. — Diabła tam nie podeszłaś. Sama mówiłaś, że czegoś używasz. — Używam krążka, ale musiał się wysunąć. Joc, takie rzeczy się zdarzają. — Dlaczego akurat teraz? Powtórzyłem ci kilka miesięcy temu, że nie chcę mieć dzieci, a ty pewnie tuż po powrocie do domu wrzuciłaś krążek do sedesu. Czy moja wola nic dla ciebie nie znaczy? — zapytał z taką złością, że Kate zaczęły drżeć wargi. — Oczywiście, że znaczy, to był przypadek, Joe. Nic nie mogłam poradzić. Zdarzają się gorsze rzeczy. Joe był innego zdania. — Ale tylko niewiele gorsze. Cholera, Kate, usuń tę ciążę. Nie chcę żadnego dziecka! — Joe, ty mówisz serio? — nie dowierzała zaszokowana. — Najzupełniej serio. Nie zamierzam zostać ojcem w moim wieku. Zrób sobie skrobankę. Padł w końcu na łóżko i prześwidrował Kate wściekłym spojrzeniem. Była przerażona jego słowami. — Joe, jesteśmy małżeństwem... To nasze dziecko... i nic nie zmieni w naszym życiu. Zatrudnię jeszcze jedną opiekunkę, będę mogła towarzyszyć ci w podróżach. — Rób, co chcesz, ale nie chcę dziecka — powtórzył ze szczeniackim uporem. — Nie zrobię skrobanki — oświadczyła stanowczo i spokojnie. — Straciłam już jedno nasze dziecko i nie zamierzam zabić następnego. Wciąż miała w pamięci każdą straszną sekundę tamtego poronienia, swój bezgraniczny ból i rozpacz. Potrzebowała wielu miesięcy, żeby dojść do siebie. Zabijesz mnie, jeśli urodzisz to dziecko, Kate. Narazisz na szwank nasze małżenstwo, które i tak nie jest idealne, bo nieustannie narzekasz na moją nieobecność. Teraz jeszcze zaczniesz gderać, że zaniedbuję dziecko. Chryste, chyba powinnaś wyjść za innego faceta albo zostać z Andym. Ten płodzi dzieci, ledwie spojrzy na kobietę. — Chciałam poślubić ciebie, Joe. Od zawsze. Grasz nie fair, to stało się bez mojej winy. Ale żadne argumenty nie przemawiały mu do przekonania: wbił sobie do głowy, że Kate użyła wobec niego podstępu. Kilka minut później zgasił światło i odwrócił się do niej plecami; kiedy obudziła się nazajutrz rano, już go nie było w domu. Dostawała mdłości na samo wspomnienie jego reakcji, a zwłaszcza pomysłu, by usunęła ciążę. Najwyraźniej jednak mówił zupełnie serio, bo wieczorem wrócił do niego w rozmowie. Dziękował Bogu, że Kate nie jest śmiertelnie chora, choć w hierarchii jego wartości ciąża była czymś niewiele lepszym niż guz mózgu. Zastanawiałem się nad tym, co powiedziałaś mi wczoraj o swojej... o swoim, no wiesz, Kate, stanie — zaczął, wbijając wzrok w talerz. Miała nadzieję, że zamierza ją przeprosić, lecz natychmiast doznała rozczarowania. — A im więcej się zastanawiałem, tym bardziej dochodziłem do wniosku, że to nam nie posłuży. Wiem, Kate, że to dla ciebie przykre, ale naprawdę uważam, że musisz przerwać ciążę. To najlepsze rozwiązanie tak dla nas dwojga, jak z punktu widzenia dzieci... Zobacz, jak są poruszone wiadomości że Andy i jego żona będą mieli dziecko. Jeśli i od nas usłyszą coś takiego, pomyślą, że nikt ich nie kocha, wskutek czego wyrosną na zazdrosnych neurotyków. Ten wydumany argument byłby rozśmieszył Kate do łez, gdyby cała sprawa nie przedstawiała się tak dramatycznie. Joe nadal chciał, by poddała się aborcji. — Inne dzieci jakoś dają sobie radę z przyrodnim rodzeństwem — stwierdziła trzeźwo