Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Rozchylił Aleksie uda i wsunął między nie palec. Wydała zduszony jęk. Jej paznokcie wpiły mu się w skórę. Cofnął rękę, objął dłońmi pośladki i odnalazł językiem wejście do jej ciała. Drugiego takiego smaku nie było we wszechświecie. Poczuł dojmujący głód, nienasycenie, niewyob- rażalne wprost pragnienie. Wstał, spojrzał jej w oczy i zobaczył w nich namiętną tęsknotę. Rozpiął pasek spodni. Potrzebował tylko chwili, by wyjąć z kieszeni foliowy pakiecik i pozbyć się reszty ubrania. Gdy wziął Aleksę na ręce i niósł do najbliższej leżanki, wyszeptała jego imię. Niemal cudem jeszcze odsunął chwilę największej rozkoszy. Położył Aleksę na poduszkach i opadł na nią. Oplotła go nogami. Była wilgotna i śliska. I gorąca. Och, jaka gorąca. Z jękiem wdarł się głęboko w jej smukłe ciało. Uniosła biodra, wychodząc mu na spotkanie. Odnalazł palcem wrażliwą grudkę między jej nogami i pogłaskał ją. Dookoła woda w basenach bulgotała, pluskała, pryskała. Pchnął, aby być w niej jeszcze głębiej. Krzyknęła głośno, zadrżała i wyprężyła się pod ciężarem Traska. Próbował zapanować nad sobą jak najdłużej, żeby cieszyć się rozkoszą partnerki, ale nie pozwoliły mu na to zmysłowe ruchy jej ciała. 124 Jak woda na pustyni Gdzieś w wibrującej próżni zadźwięczał ostrzegawczy dzwonek. Przypominał o niebezpieczeństwie poddawania się marzeniom. Zlekceważył ostrzeżenie. Brutalnej konieczności powrotu na ziemię mógł stawić czoło później. Aleksa usiadła na krawędzi leżanki i ciaśniej otuliła ciało wielkim ręcznikiem kąpielowym. Rozejrzała się ukradkiem, wciąż nie bardzo przekonana, czy przypadkiem nie padła ofiarą halucynacji. Ale parna atmosfera, pieniste fontanny i lśniące płytki byty bez wątpienia prawdziwe. To nie była ona. Nie mogła być ona. Ona nie zachowywała się w ten sposób. Szalona kobieta, która w nią wstąpiła, bawiła się na sto dwa. Ale o następstwach myślała już ta druga, prawdziwa Aleksa. Popatrzyła na Traska, zbliżającego się do niej przez białawe opary. On również okręcił się ręcznikiem, znalezionym w jednej z przebieralni. Niósł płaszcz kąpielowy. Gdy podszedł bliżej, przyjrzała się zagadkowemu wyrazowi jego oczu. Czy zaplanował wcześniej, że ją uwiedzie? A może poddał się czarowi chwili tak samo jak ona? Albo już żałował tego epizodu? Albo po prostu chciał w ten sposób zdobyć nad nią władzę? - Możesz wziąć ten płaszcz do domu - powiedział. - Dobrze. - Nie rozumiała, dlaczego nagle zrobiło jej się podejrzanie ciepło. O zgrozo, uświadomiła sobie, że policzki pałają jej rumieńcem. To było śmieszne. Musiała wziąć się w garść, bo groziło jej straszne upokorzenie. Przesłała Traskowi promienny uśmiech z nadzieją, że jest to mina wyrafinowanej kobiety. Bądź chłodna, Alekso. Ryzykanci muszą być chłodni w każdej sytuacji. - Tłumaczenie twojemu personelowi, dlaczego nie mamy 125 Jayne Ann Krentz na sobie tych samych ubrań co wcześniej, będzie chyba dość niezręczne - powiedziała. - Drobiazg. Powiemy, że nagle postanowiliśmy się wykąpać w jednym z basenów. Nie martw się tym. Wyszkolony personel wie, że nie zadaje się niepotrzebnych pytań. - Na wargach zaigral mu kpiący grymas. - Zwłaszcza szefowi. - To nie powstrzyma ludzi przed snuciem domysłów na nasz temat. Sam nieraz zwracałeś uwagę, że to jest małe miasteczko. - Jeśli ma ci to poprawić samopoczucie, możemy wyjść drzwiami dla personelu. Rozważając tę propozycję, wydęła wargi. Potem pokręciła głową. - To byłoby jeszcze gorsze. - Nie bardzo wiesz, co z tym zrobić, hm? - Po prostu przyszło mi do głowy, że reperkusje mogą być dość kłopotliwe, to wszystko. - W czasie gdy zmagała się z wkładaniem płaszcza kąpielowego, ręcznik niebezpiecznie jej się obsunął. - Dla nas obojga. - Nie zamierzam się tym przejmować - oznajmił. - A ty? - Też nie. - A niech to. Czemu jej głos był taki piskliwy? Skupiła się na przywracaniu mu normalnego tembru, a jednocześnie dalej szamotała się z płaszczem kąpielowym. - Czym tu się martwić? Jesteśmy dorośli. Takie sprawy dzisiaj nie stanowią problemu. Cholera. Znowu nie trafiła w rękaw. Musiała spróbować drugi raz. - Poczekaj. Pomogę ci. - Trask wyjął jej z rąk płaszcz kąpielowy. Aleksa odwróciła się do niego plecami i nie wiedząc, jak się zachować, kurczowo zacisnęła obie dłonie na ręczniku. - Musisz puścić ten ręcznik, jeśli chcesz włożyć płaszcz kąpielowy. - Wiem. Zaczerpnęła tchu, zamknęła oczy, puściła ręcznik i wsunęła ramiona w rękawy rozpostartego płaszcza. 126 Jak woda na pustyni Ulżyło jej, że powiodła się od razu pierwsza próba. Chwyciła za dyndające końce paska i zawiązała je na kokardę. Bądź chłodna, szalona kobieto. Panujesz nad sytuacją. Otworzyła oczy i stwierdziła, że Trask przygląda jej się z rozbawieniem. - Może uda mi się znaleźć grzebień, żebyś mogła się uczesać. Włosy. Przesunęła dłonią po wilgotnych splątanych kosmykach. Sterczały na wszystkie strony. - Mam grzebień w torebce. - Wyrwała mu swoją torebkę z ręki, otworzyła jednym szarpnięciem i równie energicznie wydobyła poszukiwany przedmiot. Przeciągnęła nim po włosach. - Au! Trask przyjrzał się wynikowi tego zabiegu. - Może mnie się uda lepiej. - Nie, nie. Dziękuję. - Zrezygnowała z przywracania włosów do jakiego takiego porządku i zerknęła na zegarek. Wyglądało na to, że przetrwał kąpiel w fontannie. - Robi się późno. Jutro mam mnóstwo pracy. - Słusznie. Ja też. Dziwny ton jego głosu sprawił, że poderwała głowę. Pochwyciła jego zmysłowe spojrzenie. - Trask, myślę... - Zmieszała się. - Zastanawiasz się, czy to nie był poważny błąd? - spytał stanowczo zbyt obojętnie. Zagotowało się w niej, i całe szczęście, bo ze złości zapomniała o zmieszaniu. - Zastanawiałam się, czy nie stawiasz sobie tego samego pytania - odpaliła. - Pożyjemy, zobaczymy. Nie ma innego wyjścia. Aleksa obudziła się nagle tak spłoszona, że przez chwilę nie była pewna, czy do sypialni nie dostał się włamywacz. Sparaliżował ją lęk