Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Hohenzollernowie brandenburscy zaczęli się umaszczać w Królew- cu. Jak powiedział Adam Yetulani: „Nie bez słusznos'ci pojawiły się w polskiej opinii publicznej głosy, że król sprzedał Jerzemu Fryderykowi Księstwo Pruskie z uszczerbkiem interesów polskich." W danej chwili położenie Ste- fana było nadzwyczaj trudne, ale później uległo odmianie. Lękające się energii Hohenzollerna stany pruskie zaczęły zabiegać o wyznaczenie dla nich guber- natora z ramienia Polski, przyrzekały płacić skarbowi więcej niż Jerzy Fry- deryk. Król nie zawrócił ze złej drogi, nie uczynił tego również jego następca. A los jakby przystanął w miejscu, czekał cierpliwie. Albrecht Fryderyk żył w obłąkaniu przez lat czterdzieści i pochował dwóch opiekunów. Decyzje co do Gdańska i Prus Książęcych zapadły w roku 1577, którego wiosnę upamiętnił najazd tatarski na kresy południowo-wschodnie. A później nieco... Pisze Radziwiłł Sierotka: Roku siedemdziesiąt siódmego wciąż z lekarzami zabawy moje byty, aż przyszła ekspedycja nasza litewska, na której z drugimi i sam byłem, do Inflant, gdy kniaź moskiewski tę prowincję plądrował; k r ó l Stefan wtenczas pod Gdańskiem obozem leżał. Iwan Groźny uderzył bez wypowiedzenia wojny. Wcześniej znacznie dowódcy naszych straży granicznych otrzymali surowy rozkaz wystrzegania się wszelkich zaczepek jak ognia. Poprzedniej jesieni Moskwa wydała glejt przyjezdny „wielkiemu poselstwu" Rzeczypospolitej. Inflanty aż po Dźwinę dostały się carowi. Nie śmiał on porywać się na świetnie umocnioną Rygę i jej zamek Dyament, wziął za to Dyneburg. Stolica Wielkiego Księstwa Litewskiego została zagrożona w sposób dotychczas nie- bywały. Wszyscy doskonale wiedzieli, do jakich w yczynów zdolny jest Iwan. Michał Haraburda, który podczas pierwszego bezkrólewia jeździł doń z poselstwem, 76 był przyjmowany w Nowogrodzie Wielkim. Miasto nosiło jeszcze ślady okrop- nej pacyfikacji przeprowadzonej trzy lata wczes'niej, czyli w roku 1570. Wieści o unii lubelskiej ożywiły pono w Nowogrodzie odwieczne sympatie do Jagiel- lonów, których władza nie oznaczała ani bezprawia, ani wynaradawiania. Car uspokoił miasto tak, że potomność wprost zapomniała o okrucieństwach popełnionych w nim przed stuleciem przez Iwana Srogiego. Groźny imiennik całkiem zepchnął go w cień. Kazał zatłuc kijami setki zakonników, torturować, wieszać i ścinać. Mnóstwo ludzi potopiono w Wołchowie. Oprycznicy carscy przywiązywali dzieci do matek i dopiero spychali je w wodę. Inni, zbrojni w długie spisy, uwijali się czółnami po rzece pilnując, by nikt się nie ocalił. Można podziwiać siłę nerwów tudzież prosłowiańskich sentymentów szlachty koronnej, której nowiny nowogrodzkie nie odstraszyły od oglądania się na Iwana podczas ,?bu elekcji. Ale przyszedł temu kres. To, co się dziać zaczęło w Inflantach, kazało i o Nowogrodzie zapomnieć. Słaba załoga Kiesi, czyli Wenden, wysadziła się w powietrze wraz z twierdzą, byle tylko nie wpaść w ręce wojsk carskich. Istnieje całkiem prawdopodobna wersja, że podpaliły proch znajdujące się w zamku kobiety. Od gwałcenia przez całe roty umiera się wolniej niż od wybuchu amunicji. Kto się poddał na pierwsze wezwanie, tego nie ruszano. Dla takich, co próbowali oporu, śmierć w walce była wyjściem jedynym. Tabory i działa carskie nieraz toczyły się przez bagna po pomostach usłanych z żywych, powiązanych jeńców. Skwarzenie na wolnym ogniu też nie należało do rzad- kości. Groźny stanowczo przesadził w terrorze. Odciął się od pomocy niemieckiej. W najbliższej przyszłości książęta Rzeszy woleli sprzyjać Rzeczypospolitej, którą nie zanadto miłowali. Iwan w Inflantach i Stefan pod Gdańskiem wal- czyli z przeciwnikiem tej samej narodowości - z Niemcami. Ten drugi zacho- wywał się jednak nieco inaczej. Oto fragmenty jego „artykułów wojskowych", obowiązujących zarówno w wojnie gdańskiej, jak w późniejszej, moskiewskiej: „Ktokolwiek by wziął co gwałtem lub skrycie, prócz żywności, obwieszony będzie." Ten paragraf regulował obyczaje wewnątrz własnego obozu, inne za to odnosiły się do krajów zdobywanych: Kto by kościół zrabował, śmiercią ukarany będzie, chociażby to byto w nieprzyjacielskiej ziemi. [...] Dziewczynę lub kobietę kto by zhańbił, ten karę śmierci poniesie, chociażby to było w nieprzyjacielskiej ziemi. [...] W kraju nieprzyjacielskim nie wolno zabijać dziewic, niewiast, dzieci i starców. Iwan Groźny politykiem był bardzo zdolnym. Jego sposób postępowania uczynił go dla bliższych i dalszych zachodnich sąsiadów „zwierzem w postaci 77 ludzkiej ukrytym". Przebrana miara okrucieństw pokrzyżowała politykę. Zda- rza się czasem, że o postawie narodów rozstrzyga lęk, odraza do życia w warunkach, jakie panują za miedzą. Zajmując Inflanty car głosił, że wojuje tylko z zasiedlającymi je Niemcami. Pojmanych Litwinów i Polaków traktował łaskawie, uwalniał i obdarzał nawet. Mało mu to pomogło. Znane wszak były roszczenia Groźnego do wszystkich ziem położonych na wschód od Białej Wody, czyli od Wisły. Ostatnio, opie- rając się na fikcyjnych uprawnieniach, w których wymyślaniu był mistrzem, zaczął Iwan zgłaszać pretensje do Prus. Stawało się jasne, że co dzisiaj w Kiesi, to jutro może być w Grodnie, Haliczu, Wilnie... Inflanty przyłączyły się do Rzeczypospolitej za Zygmunta Augusta, ich mieszkańcy byli jej obywatela- mi. Najazd sprowokował Polskę i Litwę do wysiłku, jakiego od czasów Grun- waldu nie znały. Jan Natanson-Leski zaopatrzył te sprawy komentarzem ważkim i tym bar- dziej znamiennym, że w roku 1930 - kiedy napisano niżej cytowane słowa - bezkrytyczne wielbienie przewag króla Stefana stanowiło nawyk: Musi się nam narzucać ta myśl: gdyby Batory [...] zamiast zdobywać Polock i Wielkie Łuki, oblegać Psków, pustoszyć ziemie moskiewskie, a nawet zamiast oswabadzać Inflanty i odpychać Moskwę od Bałtyku przywiódł był Gdańsk do zdania się na łaskę i niełaskę i osadził w Królewcu komisarza Rzeczypospolitej, a w grodach nad Pregołą i Jeziorami Mazurskimi starostów króle- wskich! Czyż wybrzeże polskie od Oliwy do Kłajpedy z ujściami Wisły i Niemna nie było raczej warte ofiar wojennych niż brzegi łotewskie i estońskie. [...] Gdyby istotnie król Stefan zwrócił był niepospolite siły swoje ku tym najważniejszym zadaniom Polski rdzennej, gdyby mu się było udało pociągnąć w tym kierunku naród... i gdyby wreszcie zdołał był obronić przed Moskwą bez wojny samą już choćby Litwę, to jedno jest pewne: nie tylko na zachodzie Polski, ale i na wschodzie innym szlakiem poszłaby historia. Cisną się pod pióro pewne uwagi, nie tyle polemiczne, co rozwijające raczej myśli uczonego, który zastrzegł się, że odpowiedzi na pytania retoryczne to najwyżej margines pracy naukowej. Interesy Polski rdzennej nie wyczerpywały zadań Rzeczypospolitej