Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Pomyśl, że postępujemy jak biblijni dobrzy Samarytanie. -Kto? - Nieważne. Nie musimy się spieszyć. Przed nami przynajmniej tydzień podróży, zanim dojedziemy do granic moich posiadłości. Przerwa może być całkiem przyjemna. - Przyjemna! - zawołała ze zdumieniem, odsunęła się i spojrzała na Ewana tak, jakby mu nagle wyrosła druga głowa. - Uważasz więc, że pobyt tu może być zabawny? Czyś ty oszalał? Stłumił śmiech. - Nie. To po prostu dobry uczynek. - Ewanie Poley, jeśli uważasz mnie za kogoś, kto zamierza akceptować wszystko, co ci tylko przyjdzie do głowy, to powinieneś się nad tym jeszcze raz zastanowić! Nie jestem misjonarką. I nie pojadę do Indii! Ewan parsknął śmiechem. Trudno byłoby sobie wyobrazić kogoś mniej nadającego się na misjonarkę niż Annabel - damę przystrojoną w jedwabie i uwielbiającą luksus. -Ja także nie jestem misjonarzem - odparł. Powóz był już blisko, Ewan ujął więc jej dłonie. - Zostaniemy tu, ponieważ musimy pomóc Peggy - powiedział. -1... Ponieważ wydaje mi się, że to mogłoby nam się spodobać. -Jesteś szalony - stwierdziła z przekonaniem. - Pragnąłbym być z tobą sam na sam - wyszeptał, podnosząc jej dłonie do ust. - Chciałbym patrzeć, jak robisz masło. - Pocałował 204 -W ją, nie zwracając uwagi na to, że nie zostało zadane pytanie. - Pokażę ci, jak się doi krowę. - No cóż, to rzeczywiście ogromna pokusa - mruknęła Anna-bel. Powóz zatrzymał się i spokojne powietrze nagłe przepełniły głośne rozmowy forysi. Ewan, widząc, że Mac czeka na rozmowę, spojrzał błagalnie na Annabel. Zagryzła wargi. - Tylko na kilka dni? ; Skinął głową. - Naprawdę będziemy sami? Nawet bez mojej pokojówki? -W jej głosie słychać brzmiało przerażenie. Zawahał się. W końcu cóż on wiedział o kobietach? Być może Annabel rzeczywiście nie potrafi się obejść bez pokojówki. - Och, nieważne - mruknęła. - Nie miałam pokojówki przez dwadzieścia lat, to poradzę sobie bez niej przez kilka dni. Uśmiechnął się promiennie. - Twoja pokojówka pomoże Peggy, kiedy nadejdzie pora rozwiązania. - Ale chcę mieć swoją pościel - dodała pospiesznie. Ewan skinął głową. - Oczywiście. W gospodzie także używaliśmy własnej pościeli. - Naprawdę chcesz, żebyśmy zostali tu zupełnie sami? - Zdawała się zafascynowana i jednocześnie przerażona tym pomysłem. Dodała więc prawie szeptem: - Nie jesteśmy małżeństwem. Skinął głową. -Ale będziemy. Prawdę mówiąc, to już dzielimy łoże każdej nocy. - Pobyt tu dobrze ci zrobi - powiedziała w końcu, patrząc na niego spod przymrużonych powiek. - Nie masz w ogóle wyobraźni, Ewanie Poley. Nawet sobie nie -wyobrażasz, jak ciężko żyć -w takich warunkach. Ewan stłumił śmiech i odwrócił się do Maca. Annabel chwyciła go za ramię. 205 - Nie zapomnij o kufrze z moimi ubraniami. Ewan skinął głową. Oczywiście, będą chodzić w ubraniu. Przeważnie. Rozdziaf21 oinnabel z mieszanymi uczuciami obserwowała odjazd obydwu powozów. Stała na środku pustego podwórka i towarzyszył jej tylko mężczyzna, który nie był jej mężem. -Ja chyba postradałam zmysły - powiedziała przerażona. Ewan czuł się równie nieswojo. - Mac pewnie uważa, że ja też oszalałem. A powinienem cię uprzedzić, iż nie pamiętam, aby kiedykolwiek się mylił. Czy wiesz, że kazałem, aby pozostał z panią Kettle, aż dziecko przyjdzie na świat? Nigdy dotąd ni rozkazywałem Macowi. - Może dziecko szybko się urodzi. - Szok związany z wejściem do gospody może sprawić, że rzeczywiście tak się stanie - zauważył Ewan. - Peggy omal nie zemdlała z wrażenia. Jej oczy zalśniły z radości, kiedy się dowiedziała, że zamieszka w gospodzie i będzie przy niej akuszerka. -1 co teraz? - zapytała Annabel, rozglądając się dookoła. Niewielki teren wokół przytulonych do siebie chałupek był otoczony lasem. Po odjeździe forysi i powozów jedynie głosy ptaków zakłócały ciszę. - Powinniśmy wydoić krowę - odparł Ewan. - Kettle uprzedził, że nie można z tym zwlekać. Najwyraźniej zwierzę znajduje drogę na pastwisko, a potem wraca do zagrody, kiedy czas na dojenie. Krowa, rdzawobrunatne zwierzę o niezbyt przyjaznym spojrzeniu, miała dosyć oryginalny zwyczaj witania się - uderzała racic;) w ścianę przegrody. - Chyba jest zła - zauważyła Annabel. - Mój ojciec zawsze powtarzał, żeby nie wchodzić do przegrody, kiedy koń ma takie oczy. 206 -Denerwuje się, ponieważ minął już czas dojenia - odparł Ewan, ściągając surdut. Ruszył w jej kierunku