X


Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Niech pan wywo�a Maziana - odezwa� si� Dee, kt�ry przed chwil� wszed� na sal�. - Niech pan zaprotestuje przeciw temu gwa�towi. - Ju� to zrobi�em, sir. Nie otrzyma�em �adnej odpowiedzi. Wnosz� z tego, �e jest razem z nimi. - Rozruchy w Q - poinformowa� ich ekran. - Wiadomo o trzech ofiarach �miertelnych; jest wielu rannych... - Sir. - Komunikat zosta� przerwany przez po��czenie z komunikatora. - T�um szturmuje drzwi w Q, stara si� je sforsowa�. Czy mamy strzela�? - Nie otwiera� - powiedzia� Angelo. Serce �omota�o mu w piersiach, przera�one szale�stwem narastaj�cym tam, gdzie jeszcze nie tak dawno panowa� porz�dek. - Zabraniam, nie strzelajcie, dop�ki drzwi wytrzymuj�. O co wam chodzi, chcecie, �eby si� stamt�d wydostali? - Nie, sir. - No to nie strzelajcie. Po��czenie zosta�o przerwane. Otar� twarz z potu. Czu� si� �le. - Zejd� tam - zaofiarowa� si� Damon wstaj�c z fotela. - Nigdzie nie p�jdziesz - rzuci� Angelo. - Nie chc�, �eby zgarn�a ci� gdzie� ta wojskowa miot�a. - Sir - rozleg� si� nagl�cy g�os przy jego �okciu; to m�wi� kto� zasiadaj�cy na trybunach. - Sir... Kressich. - Sir - powt�rzy� Kressich. - Komunikator w Q nie dzia�a - zameldowa�o dow�dztwo s�u�by bezpiecze�stwa. - Znowu go rozwalili. Mo�emy poci�gn�� lini� awaryjn�. Nie mogli dotrze� do g�o�nik�w dokowych. Angelo spojrza� na cz�owieka nazwiskiem Kressich, wyn�dznia�ego, posiwia�ego osobnika, kt�ry przez ostatnie miesi�ce jeszcze bardziej si� postarza�. - S�yszy pan? - Oni si� boj� - powiedzia� Kressich - �e chcecie ich tu zostawi� i �e Flota porzuci ich tu na pastw� Unii. - Nie wiemy, co zamierza Flota, panie Kressich, ale je�li t�umy spr�buj� sforsowa� te drzwi i wedrze� si� na nasz� stron� dok�w, nie b�dziemy mieli innego wyj�cia, jak tylko otworzy� ogie�. Radz� panu nawi�za� poprzez komunikator po��czenie z t� sekcj�, w kt�rej go po�atano i je�li jest tam jaki� g�o�nik, kt�rego jeszcze nie rozbili, przekaza� im to do wiadomo�ci. - Wiemy, �e cokolwiek si� stanie, jeste�my pariasami - odpar� Kressich. Usta mu dr�a�y. - Prosili�my, bez przerwy ponawiali�my pro�by o przyspieszenie procedury ustalania to�samo�ci, o wydawanie dokument�w, o uporz�dkowanie naszych danych osobowych, o usprawnienie ca�ej procedury. Teraz ju� za p�no, prawda? - Niekoniecznie, panie Kressich. - W pierwszej kolejno�ci zadba pan o swoich ludzi, za�aduje ich wygodnie na dost�pne statki. Zarekwiruje pan statki, kt�re nas tu przywioz�y. - Panie Kressich... - Prace s� w toku - wtr�ci� si� Jon Lukas. - Niekt�rym z was mo�emy ju wyda� legalne dokumenty, ale wola�bym nie wystawia� ich posiadaczy na niebezpiecze�stwo, sir, i zaczeka� z tym, a� wszystko b�dzie zapi�te na ostatni guzik. Kressich zamilk� nagle i spojrza� niepewnie. Na jego twarz wyst�pi� niezdrowy rumieniec. Usta mu si� trz�s�y i to dr�enie przechodzi�o na brod�; spl�t� kurczowo d�onie. Zadziwiaj�ce, pomy�la� zgry�liwie Angelo, z jak� �atwo�ci� sprowadza wszystko do poziomu b�ahostki i z jak� wpraw� to robi. Moje gratulacje, Jon. Nietrudno si� dogada� z uchod�cami z Q. Da� czyste papiery wszystkim ich przyw�dcom i przem�wi� im do rozs�dku. W istocie niekt�rzy proponowali takie rozwi�zanie. - Zaj�li niebieski trzy - mrukn�� Damon. Angelo poszed� za jego wzrokiem i spojrza� na monitory, na kt�rych zajmowanie stanowisk wzd�u� korytarzy przez potok uzbrojonych �o�nierzy sta�o si� ju� sprawnie realizowanym, mechanicznym procesem. - Mazian! - wykrzykn�� Jon. - Sam Mazian. Angelo wpatrywa� si� w siwow�osego m�czyzn� na czele, odliczaj�c w my�lach chwile, jakie dziel� t� fal� �o�dactwa od wlania si� po spiralnych rampach awaryjnych na ich poziom, pod drzwi samej sali rady. Do tego czasu rz�dzi� jeszcze stacj�. SEKTOR NIEBIESKI JEDEN: NUMER 0475 Obrazy zmienia�y si�. Lily nie mog�a usiedzie� na miejscu. Zerwa�a si� i chodzi�a tam i z powrotem - krok w kierunku skrzynki z przyciskami, krok w kierunku marzycielki, kt�rej oczy by�y zatroskane. W ko�cu odwa�y�a si� si�gn�� do skrzynki, �eby zmieni� sen. - Zostaw - powiedzia�a ostro marzycielka. Lily obejrza�a si� i zobaczy�a b�l... ciemne, pi�kne oczy w bladej twarzy, bia��, bielutk� po�ciel, wsz�dzie wok� niej �wiat�o, tylko nie w oczach, kt�re wpatrywa�y si� w widoki z korytarzy. Lily wr�ci�a do niej, wprowadzi�a swe cia�o mi�dzy sen a marzycielk�, poprawi�a poduszk�. - Przekr�c� ci� na bok - zaproponowa�a. - Nie

 
 

Drogi uĹźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.