Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Za fasadami nie było nic. Nieco dalej zobaczył ścianę kolejnego budynku. Sander stanął na chodniku, zachwiał się i osunął na kolana. Czuł, jak opaska zaciska mu się na czole. Ból był tak przytłaczający, że kowal nie mógł nawet myśleć. Instynktownie szarpnął się do tyłu, upadł na plecy i oddychał ciężko, przytłoczony bólem, który jednak zniknął równie nagle, jak się pojawił. W chwilę później, zupełnie zdezorientowany, kucnął w miejscu, gdzie zaczynał się chodnik i starał się odgadnąć, co zagradza mu drogę. Przedarł się przez krzewy i zarośla, obchodząc to miejsce dookoła. Odkrył, że znajduje się tam jakaś niewidzialna bariera, wściekle i znienacka atakująca jego umysł, gdy tylko próbował iść dalej. Żadna z historii opowiadanych przez Zapamiętywaczy czy Kupców nie wspominała nigdy o czymś takim. W obrębie obszaru chronionego przez barierę nie zauważył żadnego ruchu. A jednak Fanyi, kuny i Rhin jakoś tędy przeszli. Dokładnie widział ich ślady; prowadziły przez teren, po którym nie mógł iść, odpychany przez nieznaną siłę. Dlaczego tak się działo? W jaki sposób udało im się wejść tam, gdzie on nie mógł zrobić nawet jednego kroku?… Zdał sobie sprawę, że jeśli zdejmie opaskę, może uda mu się wejść na zakazany teren. Ale wiedział, że wtedy podda się całkowicie czyjejś woli, woli obcego umysłu. Spróbował, tak jak wcześniej, zwalczyć strach i wmówić sobie złudność własnych odczuć, nie przyniosło to jednak żadnych rezultatów. Nieznana siła była tutaj o wiele potężniejsza, a jego wola wciąż osłabiona przez pierwszy atak. Wiedział, że musi iść dalej, z opaską na czole było to jednak niemożliwe. Musiał wybierać. Zwyciężyła ciekawość. Chciał wiedzieć, kto lub co kryło się za tym wszystkim. Powoli, ze świadomością, że poddaje się dobrowolnie, zdjął opaskę i zawiesił ją na pasku, obok tej, którą porzucił Rhin. Wstał i ostrożnie, jak zwiadowca na nieznanym terenie, ruszył w stronę niewidzialnej bariery. W ręce trzymał miotacz, chociaż miał wrażenie, że tego, kto czeka w ruinach, nie da się pokonać taką bronią. Wszedł na kamienny chodnik. W pierwszej chwili nic się nie stało… zupełnie nic. Potem jednak… Ciało kowala zesztywniało, zęby zacisnęły się kurczowo. Ta myśl… nie należała do niego! Teraz jednak nie było już odwrotu. Czyjaś wola krępowała go i trzymała w tym miejscu równie skutecznie jak lepka sieć leśnych istot. Wbrew własnej woli szedł przed siebie, wprost do budynku naprzeciwko. Czy z tego powodu porzucił go Rhin? Czy dlatego podążył śladem Fanyi? I czy dziewczyna i zwierzęta w ten właśnie sposób dostali się do środka? Szedł chwiejnym krokiem. Jego umysł walczył z obcą wolą. Kowal nigdy wcześniej nie przypuszczał, że coś takiego może mu się przytrafić. Czy to była próbka tej Mocy, o której tak często wspominała dziewczyna? Niemożliwe jednak, by to ona nią kierowała. Nieznana siła pociągnęła go w kierunku wąskiego podziemnego przejścia, które otwierało się w chodniku. Budynek obok różnił się od pozostałych. Wyglądał na mocniejszy i solidniejszy. Wykonano go z masywnych bloków skalnych o szorstkiej powierzchni, dzięki czemu był w dużo lepszym stanie niż zrujnowane budowle dokoła. Perspektywa wędrówki w podziemiach dodała Sanderowi nowych sił. Czuł, że jego umysł bardziej zdecydowanie walczy teraz z siłą, która nim zawładnęła. Nic to jednak nie dało. Nie mógł nawet własnowolnie poruszyć małym palcem u ręki, nie mówiąc o sięgnięciu po metalową opaskę. Doszedł już do obskurnego wejścia. W dole zobaczył drabinę, a je go ciało, kontrolowane przez obcy umysł, pochyliło się i zaczęło powoli schodzić po szczeblach. Takie zejście musiało być sporym wyzwaniem dla Rhina, ale najwyraźniej kojot nie cofnął się, bo w tunelu czuć było intensywny zapach jego sierści. Wewnątrz było dość widno; nie potrzebował pochodni. W ścianach po obu stronach tunelu zauważył regularnie rozmieszczane, wąskie wgłębienia, białe, choć przybrudzone