Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- Odradzałbym - powiedział Hagen. - Rozkaż duńskim rycerzom, by się cofnęli. Jeżeli dwóch lub trzech wedrze się do sali, poranię ich i zrzucę ze schodów. - Do tego nie dopuszczę - odparł Irnfried. Już nieraz próbowałem równie niebezpiecznych przedsięwzięć. Samopas stanę przed tobą z mieczem. Cóż ci pomogą przechwałki, które rzucałeś? Wkrótce zeszli się: rycerz Iring, Irnfried z Turyngii, dzielny młodzian i silny Haward z tysiącem zbrojnych, a wszyscy chcieli pomóc Iringowi w jego poczynaniach. Ujrzał gęślarz, że wraz z Iringiem przybył liczny zastęp zbrojnych; widać było wiele hełmów. Widząc to Volker bardzo się rozgniewał. - Popatrzcie, przyjacielu Hagenie, jak idzie Iring, który się chwalił, że sam dotrzyma ci pola w walce na miecze; okazuje się, że bohater łgał! Nadciąga tu przeszło tysiąc zbrojnych. - Nie zarzucaj mi łgarstwa - powiedział lennik Hawarda. - Nie zamierzam się wahać i łamać przyrzeczenia. Choćby Hagen był nie wiedzieć jak groźny, sam chcę z nim walczyć. - I usilnie prosił przyjaciół, żeby puścili go samego. Przystali na to niechętnie, jako że zuchwały Hagen z Burgundii był im dobrze znany. Prosił tak długo, aż w końcu doprosił się. Gdy zobaczyli, że to sprawa honoru, wreszcie puścili go i rychło mieli ujrzeć zaciętą walkę pomiędzy dwoma przeciwnikami. Zaczął się śmiertelny bój. Najpierw mocarnymi dłońmi wyrzucili oszczepy, które poprzez mocne tarcze dosięgły jasnych strojów, potem obaj z szaleńczą odwagą jęli się mieczów. Hagen był niezwykle silny, lecz i Iring uderzał z taką mocą, że rozlegało się po salach i basztach. A jednak bohater nie mógł dopiąć swego. Wtedy zostawił nie tkniętego Hagena i zwrócił się ku grajkowi. Zamierzał powalić go silnymi ciosami, lecz Volker zręcznie uchylił się i zadał tak potężne cięcie, że od tarczy Iringa wirując odskoczyły klamry. I znów obrócił się Duńczyk od wroga i zaatakował króla Gunthera. Obaj byli silnymi przeciwnikami i na przemian zadawali sobie ciosy, ale mocne pancerze stawiały opór i wciąż jeszcze nie lała się krew. Przeto Iring natarł na Gernota i ciął z taką siłą, że ze zbroi trysnęły iskry. Wtedy Burgundczyk zadał Iringowi straszliwy cios. Ten jednak odskoczył i usiekł czterech Burgundów spośród czeladzi, która przyszła znad Renu. Natenczas młody Giselher wpadł we wściekłość: - Zapłacicie mi za tych, którzy teraz padli z waszej ręki! - zawołał i z tak przemożną siłą natarł na Duńczyka, że ten upadł. Wszyscy myśleli, że zadał decydujący cios, ale Iring leżał u stóp Giselhera cały i zdrowy. Gdy minęło ogłuszenie, które go pozbawiło przytomności, pomyślał sobie: A jednak żyję i nie jestem ranny. Dobrze zaznajomiłem się z wielką siłą Giselhera. Potem zastanawiał się, w jaki sposób można by się wymknąć. Jak szalony zerwał się z kałuży krwi; przez zaskoczenie udało mu się dotrzeć do drzwi, przy których stał Hagen, i zadać mu silną dłonią kilka ciosów. Swym znakomitym mieczem Waske przebił Iring hełm i zranił Hagena w głowę. Ten, gdy namacał ranę, tak mocno wywinął mieczem, że zmusił Iringa do ucieczki. Duńczyk osłonił głowę tarczą i cofał się po schodach przed następującym nań Hagenem. Dzięki temu wrócił ku swoim cały i zdrowy. Gdy Krymhilda dowiedziała się, czego dokonał Iring w czasie walki i że zranił Hagena, królewska córa gorąco mu dziękowała. Wtedy Hagen wykrzyknął ku niej: - Mogłabyś mu dziękować z większym umiarem. Bardziej by przystało, aby raz jeszcze zdobył się na odwagę. Rana, którą mi zadał, nie na wiele się wam zda. - Widzicie, przyjaciele - powiedział Iring - że winniście mnie natychmiast uzbroić; warto by znów spróbować pokonać pyszałka. Zmienił poszczerbioną tarczę na nową, lepszą i chwycił tęgi oszczep, którym chciał zaatakować Hagena. Hagen zeskoczył ze schodów na spotkanie z nim. Zawzięty Tronjer chwycił leżący u stóp oszczep i pchnął Duńczyka z takim impetem, że śmiertelna broń przeszyła mu głowę. Tak to Hagen zgotował mu straszną śmierć. Iring wciąż jeszcze żyw uszedł ku swoim; gdy jednak próbowano wyjąć mu złamany oszczep, zanim zdjęto hełm, wyzionął ducha. Natenczas Irnfried i Haward z tysiącem rycerstwa przyszli pod dom i zaraz podniosła się wojenna wrzawa. Rzucono w Burgundczyków wiele ostrych oszczepów. Irnfried podbiegi z miejsca do Volkera, lecz straszliwy rycerz zadał mu cios, który głęboko rozrąbał hełm. Irnfried podniósł miecz po raz ostatni i ciął z taką mocą, że zerwał wiele pierścieni z kolczugi, a zbroja Volkera zapłonęła ognistymi iskrami, lecz nie zdołał za otrzymany śmiertelny cios odpłacić równie mocnym. Szlachetny hrabia poniósł śmierć z rąk Volkera. Haward zwarł się w boju z Hagenem, a obaj zadawali ciosy tak silne, że aż patrzących zdejmował podziw; lecz i Haward padł z rąk Hagena z Burgundii. Gdy Duńczycy i Turyńczycy ujrzeli śmierć swych władców, rozpętała się u drzwi okrutna walka, nim krzepkimi dłońmi zdobyli wejście