Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Iloœæ siê nie liczy. Wiernoœæ, zdrada... to tylko s³owa. Nie o to chodzi. By³ z³y, broni³ siê. Emanowa³a z niego niespo¿yta energia. Przechadza³ siê po kuchni, omija³ meble z czarnego granitu. - Nigdy nie staraliœmy siê, ¿eby nasz zwi¹zek pasowa³ do wyobra¿eñ innych, i dlatego nam siê uda³o. Jesteœmy m¹drzejsi. Oboje wiemy, czego chcemy... Mówi³ i mówi³, i mówi³... —... Jesteœmy ponad konwenanse. Razem osi¹gniemy wszystko. W tym nasza si³a. To, co dzisiaj widzia³aœ, jest niewa¿ne, Suzie. W porz¹dku, mo¿e 246 nie powinienem by³ tego robiæ, ale to nieistotne. Nie rozumiesz? To nic takiego! Niewa¿ne, do cholery! Zacisnê³a d³onie na ceramicznej misie. Jednym ruchem cisnê³a mu j¹ pod nogi. Wykrzycza³a pytania, które nie dawa³y jej spokoju. - Czy ona by³a pierwsza? By³y inne? Ile? Umilk³, widz¹c jej cierpienie. Przestraszy³ siê. - Ile?! - wrzasnê³a. By³ idealist¹. Wierzy³ w prawdê i stara³ siê postêpowaæ zgodnie z tym, czego naucza³. - Kilka. Na wyjazdach - mrukn¹³. - Dawna narzeczona... Co za ró¿nica? Nie rozumiesz? To nie ma nic wspólnego z nami. - Owszem, ma! - krzyknê³a i dla podkreœlenia wagi tych s³ów zbi³a kolejn¹ misê. - Wziêliœmy œlub! Kiedy ludzie siê pobieraj¹, nie pieprz¹ siê z innymi! — Specjalnie u¿y³a niecenzuralnego s³owa, wiedz¹c, ¿e Sam tego nie znosi. - Przestañ! - Podbieg³ do niej. - Natychmiast przestañ! Syknê³a z bólu, gdy z³apa³ j¹ za rêkê i nagle, nieoczekiwanie uderzy³ w twarz. Osunê³a siê na szafkê. Z jêkiem bólu podnios³a d³oñ do twarzy. Ciek³o jej z nosa. Dotknê³a go delikatnie wierzchem d³oni. Krew. On tak¿e to widzia³. Otworzy³ szeroko oczy, przera¿ony tym, co zrobi³. - Suzie, ja... Widok krwi otrzeŸwi³ j¹. Cofnê³a siê. Skrzywi³ siê jak dziecko. - Nie chcia³em. Ja... Bo¿e, jak mo¿esz mi to robiæ? Jak mog³aœ dopuœciæ, ¿ebym ciê uderzy³? Minê³a go chwiejnym krokiem. Sz³a do holu. Z szafy przypominaj¹cej grobowiec wyjê³a podrêczn¹ torbê, spakowan¹ na wypadek nag³ego wyjazdu. Bola³ j¹ policzek, dr¿a³y rêce, ale by³a spokojna. - Nie rób tego! - W jego g³osie pojawi³a siê panika. - Nie odchodŸ ode mnie, Suzie! Mówiê powa¿nie. Jeœli odejdziesz, nie masz po co wracaæ. S³yszysz? Nie masz po co wracaæ! P³aka³a. Odwróci³a siê do niego twarz¹ i powiedzia³a cicho: - Pope³ni³eœ b³¹d, Sam. Nie widzisz? Sta³am siê taka, jak chcia³eœ. I kobieta, któr¹ stworzy³eœ, nie wytrzyma z tob¹ d³u¿ej. 247 Rozdzia³ dwudziesty trzeci Susannah wybieg³a z domu. Jak przez mg³ê przypomina³a sobie, ¿e nie ma kluczyków i ¿e Paige zabra³a samochód. To niewa¿ne. Pójdzie pieszo. Za ¿adne skarby nie wróci do domu. Minê³a kêpê krzaków. Jej samochód nadal sta³ na podjeŸdzie. Paige siedzia³a za kierownic¹ jak sêp czyhaj¹cy na padlinê. Susannah st³umi³ szloch. Wiêcej nie zniesie. Dlaczego Paige nie odjecha³a? W ogóle nie umie wspó³czuæ? Drzwi wejœciowe otworzy³y siê z impetem. - Suzie! Zawo³a³ j¹tak samo jak tamtego dnia, gdy zabra³ j¹ od ojca. Potknê³a siê, wyprostowa³a. Sz³a dalej. Zawo³a³ jeszcze raz. Widzia³a, jak Paige pochyla siê i otwiera drzwi od strony pasa¿era. - Suzie! — zawo³a³ Sam. Paige to mniejsze z³o. Rzuci³a torbê na tylne siedzenie i wsiad³a. Sam dogoni³ j¹, akurat gdy Paige nacisnê³a peda³ gazu. Dostrzeg³a jeszcze jego twarz w oknie. Wjecha³y na szosê. Wiedzia³a, jaki uparty jest Sam, i zerka³a, ¿eby sprawdziæ, czy ju¿ pobieg³ po swój samochód. On jednak sta³ w miejscu. Ogarnê³a j¹ absurdalna wdziêcznoœæ, ¿e da³ jej spokój. Dopiero po chwili przypomnia³a sobie Mindy i zrozumia³a, ¿e pozwala jej odejœæ tylko dlatego, ¿e Mindy zabra³a jego wóz. Opony zapiszcza³y, gdy Paige wjecha³a na szosê. Mknê³y w dó³ wzgórza z zatrwa¿aj¹c¹ szybkoœci¹, momentami Paige zdawa³a siê traciæ kontrolê nad samochodem. Mo¿e siê zabij¹. Ta myœl wcale jej nie przera¿a³a. Susannah jêknê³a cicho. Bola³ j¹ policzek, pali³o gard³o, mia³a ³zy w oczach. Cia³em wstrz¹sa³y spazmy. Nie mia³a pojêcia, ile czasu up³ynê³o, zanim siê zatrzyma³y. Podnios³a g³owê i zobaczy³a, ¿e s¹ na lotnisku. Paige wysiad³a, obesz³a samochód i przytrzyma³a jej drzwi. - Nie... proszê, Paige... Siostra z³apa³a j¹ za ramiê. - Idziemy, i to ju¿. Susannah nie mia³a si³y, by walczyæ. Na lotnisku mimo póŸnej pory panowa³ du¿y ruch. Nagle zrozumia³a, co Paige chce zrobiæ - zaprowadzi j¹ w najwiêkszy t³um i nikt jej w tym nie przeszkodzi. 248 Myli³a siê. Paige zaprowadzi³a j¹ do prywatnej salki. Przynios³a kawê. Od samego zapachu zrobi³o siê jej niedobrze. Paige zajrza³a do jej torby i znalaz³a paszport, który Susannah trzyma³a tam na wszelki wypadek. Wsunê³a go do torebki, podesz³a od telefonu. Zadzwoni³a gdzieœ. - Za godzinê jest lot do Londynu. Zarezerwowa³am dla nas miejsca. Tam z³apiemy po³¹czenie do Aten - oznajmi³a po powrocie. - Do Aten? — powtórzy³a têpo Susannah. — Nie mogê lecieæ do Grecji. Moja praca... - Praca nie zaj¹c. Mam domek na wyspie Naksos. - Po raz pierwszy w g³osie Paige da³o siê s³yszeæ wahanie. - Tam jest bardzo ³adnie. S³oñce œwieci, œwiat jest bia³y i czysty. —Natychmiast siê nachmurzy³a, jakby nie obchodzi³o jej, czy siostra przyjmie zaproszenie, czy nie. Susannah dotknê³a jej policzka. - Nie mogê. Mam obowi¹zki. - Ledwie to powiedzia³a, uœwiadomi³a sobie, ¿e nie bêdzie w stanie pójœæ w poniedzia³ek do pracy i spojrzeæ Samowi w oczy. Paige wbi³a wzrok w œcianê. Nerwowo skuba³a paciorki przy sukni. - Mam koty. Takie g³uptasy. Nie rasowe, ale chcia³abym ci je pokazaæ. W jej g³osie têsknota walczy³a z arogancj¹. Nadal skuba³a kraj sukni. Susannah zmru¿y³a oczy i stara³a siê zrozumieæ to, co j¹ spotka³o, ale rozpacz nie pozwala³a jej siê skupiæ. I nagle pomys³, by lecieæ na koniec œwiata i ogl¹daæ koty Paige, wcale nie wyda³ siê jej taki szalony. Przynajmniej nie bêdzie musia³a iœæ w poniedzia³ek do pracy. Skalisty archipelag Cykladów przypomina garstkê ¿wiru ciœniêt¹ w turkusowe wody Morza Egejskiego. Ma³e wysepki to mekka dla mi³oœników greckich mitów. Duch Narcyza unosi siê nad Mykonos, Santorini mo¿e byæ zaginion¹ Atlantyd¹, a na Naksos zosta³a porzucona Ariadna, gdy pomog³a Tezeuszowi wydostaæ siê z labiryntu, który zbudowa³ jej ojciec, król Minos. Susannah bywa³a w Grecji, nigdy jednak nie by³a na Naksos. Wiekowy poobijany d¿ip wióz³ siostry w g³¹b wyspy, coraz dalej od zakurzonego l¹dowiska. Nad g³owami bia³e s³oñce œwieci³o na wyblak³ym niebie. Minê³y miasteczko Chora pe³ne turystów, reklam coca-coli i dyskotek i zbli¿a³y siê coraz bardziej do serca wyspy. Susannah nie dostrzega³a zapieraj¹cych dech w piersiach kontrastów - surowego ksiê¿ycowego krajobrazu i turkusu morza. Na stromych zboczach przycupnê³y wiatraki i winnice, przy bia³ych domkach ros³y gaje oliwne. Stary d¿ip 249 stêka³, gdy przemierzali krête wiejskie drogi, czasami tak w¹skie, ¿e kierowca zje¿d¿a³ na pobocze i czeka³, a¿ przejdzie wieœniak z os³em, bo dla samochodu i dla zwierzêcia nie by³o miejsca. Oczy Susannah piek³y, jakby ktoœ przetar³ je papierem œciernym, bola³y j¹ wszystkie miêœnie