X


Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Ja te� wystawiam jednego �rebaka w gonitwie, najlepszego jakiego kiedykolwiek mia�em, ale te po Alcazarze s� po prostu niesamowite. - Pan Cruick posmutnia�. - Spisuj� si� bardzo dobrze jak do tej pory. - Zupe�nie tego nie rozumiem - wymamrota�. - Ten ko� by�, delikatnie m�wi�c, zupe�nie przeci�tny, kiedy bra� udzia� w gonitwach. Muzyka zacz�a gra� walca. Obserwuj�c eleganckie pary powie dzia�am niewinnie: - Nie wiedzia�am, �e Stade jest cz�onkiem Klubu D�okej�w. - Nie jest - pad�a zwi�z�a odpowied�. - Dwukrotnie g�osowano nad jego kandydatur� i za ka�dym razem j� odrzucono. - Odrzucono? - uda�am zdziwienie. - Dobry Bo�e, przecie� on jest markizem! - Tytu� wcale nie gwarantuje dobrej reputacji - oznajmi� pan Cruick, kt�ry pochodzi� z ksi���cej rodziny. 197 JOAN WOLF Wci�� czu�am na sobie spojrzenie Stade'a. Zignorowa�am to jednak. - Czym sobie zas�u�y� na tak� z�� opini�? - zapyta�am. - Przed kilkoma laty o ma�o nie wykluczono go z gonitwy - odpar� tajemniczym tonem pan Cruick. - Jeden z jego koni przegra� wy�cig, a ju� nast�pnego dnia bez problemu pokona� najlepiej obstawianego faworyta. Nawiasem m�wi�c, to w�a�nie m�j ko� by� owym faworytem. Ludzie zacz�li szemra�, ale oficjalny werdykt brzmia�, �e zawini� d�okej, a Stade nie mia� z tym nic wsp�lnego. - Ale i tak odrzucono jego kandydatur�? - Dok�adnie tak, moja droga. - Wygl�da na to, �e ��cz� go z Barbury'm przyjacielskie stosunki - powiedzia�am, by wyci�gn�� z niego jeszcze troch� informacji. - Wiem - przyzna� ponuro. - Aby odrzuci� kandydatur�, potrzeba co najmniej dwu g�os�w na dziewi��. To w�a�nie Barbury i ja ci�gle byli�my przeciwni. - Och. - S�ysza�em, �e Stade obieca� po�yczy� mu Alcazara do pokrycia jednej z jego klaczy - doda� pan Cruick. Wymienili�my porozumiewawcze spojrzenia i nie musieli�my nic sobie wyja�nia�. By�am bardzo zadowolona z tej rozmowy. Pan Cruick potwierdzi� moje przypuszczenia, �e Klub D�okej�w na pewno wykluczy Stade'a z uczestnictwa w wy�cigach, gdy prawda o Alcazarze wyjdzie na jaw. By�o to bardzo prawdopodobne. Przed kilkoma laty wykluczyli w ten spos�b samego regenta. Nie powinno by� wi�c �adnych problem�w ze Stade'em. Chcia�am zniszczy� Stade'a i w ten spos�b zem�ci� si� za �mier� ojca. Ojciec na pewno �yczy�by sobie tego. Gdy sko�czy� si� walc, pojawi� si� m�j partner do nast�pnego ta�ca: do�� uci��liwy m�ody cz�owiek, kt�ry sobie ubzdura�, �e si� we mnie zakocha�. Niestety, odci�gn�� mnie od fascynuj�cej rozmowy z panem Cruickiem. Opu�cili�my klub dosy� wcze�nie, poniewa� Caroline rozbola�a g�owa. Mia�am wyrzuty sumienia, �e to z powodu rozmowy na temat wuja Martina. Uzna�am jednak, �e dobrze si� sta�o, i� przygotowa�am j� na spotkanie, kt�re i tak mia�o nast�pi�. 18 w co mam si� ubra� do tej jaskini hazardu? - zapyta�am Harry'ego nast�pnego popo�udnia. - W�� str�j, kt�ry nie b�dzie rzuca� si� w oczy, Kate - od powiedzia� krzywi�c si�. - To nie miejsce dla damy. - B�d� stara�a si� by� bardzo dyskretna - zapewni�am nieco rozdra�niona. - Dobrze wiesz, �e zale�y mi na tym, by nikt mnie tam nie rozpozna�, Harry. - W my�lach przegl�da�am zawarto�� szafy. - Mam prost� r�ow� sukni�. My�lisz, �e b�dzie odpowiednia? - Czy masz jaki� p�aszcz z kapturem? - Mam. - To go w�� - poradzi�. - I nasu� kaptur, �eby nie by�o wida� twarzy. - Uwa�asz, �e graj�c w ruletk� w p�aszczu z kapturem na g�owie nie b�d� przyci�ga� uwagi? - zapyta�am s�odkim g�osem. - Mog� zwraca� na ciebie uwag�, Kate, ale najwa�niejsze, by nikt ci� nie rozpozna� - wyja�ni�. - Tylko wtedy b�dziemy bezpieczni. Chyba nie chcesz, by kto� doni�s� Adrianowi, �e widzia� jego �on� w takim miejscu? - Masz racj�. - Na sam� my�l o tym dostawa�am dreszczy. - W�� wi�c ten p�aszcz - powt�rzy�, a ja obieca�am, �e pos�ucham jego rady. Nie musz� chyba m�wi�, �e Chalmers nie m�g� przyjecha� po mnie, wi�c um�wili�my si� w teatrze. Harry powiedzia� Adrianowi, �e zabiera mnie na Ryszarda III. Obejrzeli�my pierwszy akt sztuki, 199 JOAN WOLF po czym wymkn�li�my si� do holu, gdzie czeka� na nas Chalmers. Wsiad�am z nim do powozu, a Harry uda� si� do jego mieszkania, by odzyska� swoje weksle. Od momentu, kiedy znalaz�am si� w powozie, zacz�am mie� wyrzuty sumienia. Po pierwsze, dra� siedzia� zdecydowanie za blisko. Ci�gle odsuwa�am si� od niego, a on si� przysuwa�. Kiedy dotarli�my do jaskini hazardu na St James S�uare, by�am zupe�nie przyci�ni�ta do �ciany. Nie mog�am jednak go spoliczkowa� i powiedzie� wo�nicy, by odwi�z� mnie do domu. Musia�am dotrzyma� mu towarzystwa, by w tym czasie Harry m�g� wykra�� weksle z jego biurka. Wzburzona wysiad�am z powozu. Chalmers obdarzy� mnie swoim u�miechem rekina i poda� mi rami�. Nie mia�am najmniejszej ochoty go dotyka�, ale musia�am to zrobi� dla Harry'ego. Wspar�am si� wi�c na jego ramieniu i po zwoli�am, by poprowadzi� mnie do drzwi zupe�nie niewinnie wy gl�daj�cego, murowanego budynku. Widok �wie�ej farby na drzwiach z niewiadomych powod�w podni�s� mnie nieco na duchu. Chalmers zapuka�. Moim oczom ukaza� si� pot�ny m�czyzna. By� tego samego wzrostu co Adrian, ale mia� atletyczn� budow�. Istny olbrzym. - Dobry wiecz�r, panie Chalmers - powiedzia� z akcentem w�a�ciwym ulicznikom Londynu. - Dobry wiecz�r, Jem. Mam nadziej�, �e ko�o ruletki jest dzisiaj dobrze naoliwione. Mam tu kogo�, kto chcia�by spr�bowa� szcz�cia. M�czyzna u�miechn�� si� do mnie szeroko. Nie mia� z�b�w. Naci�gn�am kaptur g��biej na oczy i weszli�my do �rodka. We wn�trzu poczu�am nieprzyjemny zapach, b�d�cy mieszank� d�inu, piwa, wina i m�skiego potu. Rozejrza�am si� szybko po sali, pe�nej m�czyzn graj�cych w karty lub ko�ci przy stolikach przy krytych zielonym rypsem. Ku mojemu przera�eniu zauwa�y�am, �e opr�cz mnie znajdowa�y si� tam tylko trzy kobiety. Z ich odzienia wywnioskowa�am, �e nie by�y to bynajmniej damy. Jedna z nich spojrza�a na mnie i u�miechn�a si� szyderczo. To miejsce wygl�da�o o wiele gorzej ni� si� spodziewa�am. - A niech to - zakl�am cicho. Adrian chyba by mnie zamordowa�, gdyby si� dowiedzia�, �e tu by�am. 200 ZEMSTA - St� do ruletki jest tam, moja droga - oznajmi� �agodnym g�osem Chalmers. Nie podoba�o mi si� to ,,moja droga", ale przecie� nie mog�am wymaga� od niego, by zwraca� si� do mnie ,,lady Greystone". - Kt�ra jest teraz godzina, panie Chalmers? - spyta�am. - Dziewi�ta trzydzie�ci. Harry mia� przyj�� po mnie, jak tylko opu�ci mieszkanie Chalmersa. Obliczyli�my, �e powinien by� na St James S�uare oko�o wp� do jedenastej

 
 

Drogi uĹĽytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treĹ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

 Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyĹ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treĹ›ci marketingowych. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.