Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Nagle usłyszała jakiś szelest, jakby trzask łamanej gałązki. Utkwiła wzrok tam, gdzie przed chwilą coś się poruszyło. - "Czyżby to Paul? - pomyślała. Wiedziała, że Paul Rubenstein nie miał jeszcze doświadczenia w walce z bandytami, lecz nadrabiał braki wytrwałością i pomysłowością. To zjednało mu jej sympatię. Wtem zobaczyła jakąś postać leżącą na ziemi tuż przy drzewie. Wsunęła szybko prawą rękę do futerału i wyciągnęła pistolet, kierując wylot lufy w to miejsce. Podchodziła, coraz bardziej wydłużając krok i mimo woli zerkała na czubki swych dużych, czarnych butów wystających spod szerokich nogawek spodni. Różnobarwne odcienie jesieni zawsze ją radowały. Kiedy mieszkała niedaleko Moskwy i była małą dziewczynką, często stąpała po liściach, idąc na lekcje baletu... Zatrzymała się około pięciu metrów od miejsca, gdzie leżał człowiek. Rozejrzała się i podeszła bliżej wiedząc, że Paul przebywa ciągle w ukryciu i ubezpiecza ją na wypadek zasadzki. Natalia podeszła blisko i kopnęła leżącego w klatkę piersiową, by się upewnić, czy rzeczywiście nie jest to jakaś pułapka. Odskoczyła, gdyż ciągle jeszcze nie wykluczała podstępu. W walce o życie nie można niczego lekceważyć. Dopiero teraz schowała pistolet i pochyliła się na trupem. Dotknęła jego ręki - była jeszcze ciepła. Powieki były tak zamknięte, jakby ktoś to zrobił niedawno. "Ktoś nie był nieczuły" - wydedukowała. Uważnie przyjrzała się ranom na szyi i piersi. "Musiał tego dokonać bardzo dobry strzelec". Wstała i poszła w kierunku miejsca, skąd mogły paść strzały. Po przejściu kilku kroków spostrzegła leżący na trawie lśniący odłamek mosiądzu. Wzięła go do ręki i obejrzała dokładnie. Widoczny był fabryczny odcisk ze znakiem firmowym - ACP nr 45. Taką amunicję miał Rourke. Tuż obok, wśród zeschłych liści, leżała łuska. Podnosząc ją zauważyła ślady opon. Czyżby był tu John? Przez ostatnich siedem dni ona i Paul Rubenstein poszukiwali go bezskutecznie. Miała dla niego pilną wiadomość. Obawiano się, że Rourke mógł paść ofiarą czystki, jaka przeciągnęła ostatnio przez rejonową i centralną sekcję. Sama przecież znajdowała się w dwuznacznej sytuacji. Była Rosjanką, a pomagała Amerykanom. Stany Zjednoczone i Rosja były w stanie wojny. Sowieci okupowali ten kraj. Ona zaś była majorem KGB. Później będzie czas o tym pomyśleć. Teraz ma co innego do roboty. Otrząsnęła się więc i poszła po śladach motocykla. Wtem spostrzegła, że ściółka się błyszczy. Przykucnęła i podniosła jeden większy liść. Pachniał ludzkim moczem. Zauważyła także inną mokrą plamę, tuż obok. - Natalio! Odwróciła się. Paul biegł ku niej z karabinem maszynowym przewieszonym przez prawe ramię. W dłoni trzymał jakiś przedmiot przypominający mały, ręczny karabin. - Znalazłem to. Ktoś rozmyślnie go rozmontował. Natalia obejrzała karabin i powiedziała: - Można nim strzelać, ale tylko pojedynczymi pociskami. Nie ma magazynka. Paul, chyba John tu był, i to bardzo niedawno. - Ten głośny strzał mógł pochodzić z tego automatu. - A to pozostało z dwóch innych strzałów. - Natalia pokazała Paulowi łuski od nabojów. Rubenstein wziął je do ręki, obejrzał dokładnie i powiedział: - Naboje Johna mają taki znak firmowy. - Ale to jest największa fabryka amunicji na świecie. Te łuski mogły należeć do tysięcy ludzi. A oprócz tego są inne znaki... Natalia wskazała ręką na ślady opon motocykla oraz na mokre liście. - Ciało zabitego jest jeszcze ciepłe. A tu John zatrzymał się, aby... - Wysiusiać się - dodał nieco speszony. Natalia zachichotała. - Tak. I wtedy wszedł na niego ten człowiek. John zabił go i zdemontował strzelbę, aby nikt jej nie użył. No, a potem, jak go znam, dokończył siusianie, wsiadł na motor i odjechał. - Tak, ale gdzie jeden zbój - tam zwykle jest ich cała zgraja. - Nic jednak na to nie wskazuje, żeby tu byli. Czy zauważyłeś coś podejrzanego? - Nie, nic. Rubenstein potrząsnął głową, przytrzymał spadające z nosa okulary i nasunął je na czoło. Druciane oprawki dotykały kosmyków ciemnych, przerzedzonych włosów. - Ciekawe, jakbym się teraz zachowała, gdybym była Johnem? Rubenstein wybuchnął śmiechem. - Ty? Gdybyś była Johnem? Może rzeczywiście tylko ty jesteś w stanie rozwikłać jego sposób myślenia. Czy zachowałabyś się tak jak on, to znaczy zabiłabyś jednego draba nie zważając na to, że może być ich więcej? - Ale zmusiła go do tego sytuacja. Posłuchaj uważnie. Został zaskoczony najściem obcego człowieka, więc, nie mając chwili do zastanowienia, zaczął strzelać. Kiedy upewnił się, że tamten nie żyje, obszukał go i zabrał, co mu było przydatne. No i dokończył to, w czym przeszkodził mu nieznajomy. - Niemalże wcieliłaś się w Johna - zażartował Paul. - Nie widać nigdzie śladów opon drugiego motoru, więc ten facet mógł być pieszo; może to jakiś maruder? Paul pokiwał głową i rzekł: - Wydaje mi się, że chyba nie, Natalio. - Masz rację. Facet ma na nogach buty do jazdy. Podeszwy są prawie czyste, nie mógł więc długo chodzić. - John na pewno spodziewał się, że w okolicy czai się więcej rzezimieszków, którzy mogliby usłyszeć strzały. Wtedy nie pozostało mu nic innego, jak zmykać, i to szybko. - Albo urządzić zasadzkę. - Może masz rację. To całkiem prawdopodobne, że jest teraz na tropie pozostałych. - Myślę, że jest parę kilometrów stąd