Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Wobec faktów, że w całej Rzeszy od czerwca zarządzone zostały da- leko idące kroki mobilizacyjne, a zmobilizowane jednostki systematycz- nie kierowane były ku granicy polskiej, zwłaszcza w rejonie Górnego Ślą- ska, Pomorza Zachodniego i Prus Wschodnich, śledziliśmy z dnia na dzień z szefem Sztabu Głównego rozmiar i charakter poruszeń wojska niemieckie- go. Szybkie wzrastanie koncentracji od 20 sierpnia skłoniło nas do zwró- cenia się do marszałka Śmigłego-Rydza, który w związku z chorobą wy- jechał na weekend z Warszawy, z prośbą o powrót dla rozpatrzenia sytua- cji. Po wspólnym jej rozważeniu Marszałek zarządził 24 sierpnia zmobili- zowanie wszystkich wielkich jednostek naszej armii, które można było zmobilizować „systemem kartkowym", bez plakatowania powszechnej mo- bilizacji. Dawało to około 25 dywizji piechoty i całość lub większość bry- gad kawalerii wraz z szeregiem formacji specjalnych, a zatem około 3/4 pol- skich sił zbrojnych. Oddziały te w czwartym dniu swej mobilizacji zostały pośpiesznymi transportami skierowane w rejony koncentracji. Mobiliza- cja i koncentracja odbyły się bardzo sprawnie i przewozy były zakończone w ciągu 48 godzin. Wobec ostrzeżeń otrzymywanych dalej od sprzymierzonych oraz przy naszych bezpośrednich obserwacjach i wobec agresywnego tonu polityki i publicystyki niemieckiej powszechna mobilizacja została zdecydowana i zarządzona na dzień 30 sierpnia, godz. 16. O fakcie tym, w chwili kiedy rada gabinetowa pobierała odnośną uchwałę, powiadomiłem natychmiast przez wiceministra Szembeka ambasadorów angielskiego i francuskiego. W pół godziny później zgłosili się obaj do mnie z namiętnym protestem przeciw temu zarządzeniu, zastrzegając, że nie chodzi im o meritum, które jest słuszne, lecz o to, że plakaty mobilizacyjne są równocześnie aktem politycznym, który może przyspieszyć wybuch konfliktu. Brak doświad- czenia wojskowego ambasadora Kennarda utrudniał mu zrozumienie mego wywodu, że armia nie ma środków dla wzmocnienia pogotowia, gdyż zakres mobilizacji „kartkowej" został już wyczerpany. W ożywionej dyskusji powiedziałem obu ambasadorom ostro, że mogę się najwyżej zapytać władz wojskowych, czy rozplakatowanie mobilizacji w Warsza- wie może być bez szkody dla jej działania powstrzymane do wieczora, oraz mogę nałożyć cenzurę na prasę i telegramy, ale uprzedzam ich, że ich rządy byłyby odpowiedzialne, gdyby w razie napaści na nas zabrakło około 10 dy- wizji na polu walki. Uprzedziłem ich, że osobiście żądań żadnych w sto- sunku do wojska stawiać nie będę, gdyż jako dawny oficer muszę mieć dziś już tylko bezpieczeństwo państwa na uwadze. Attaches wojskowi wystąpili z analogiczną demarche u szefa Sztabu Głównego, który powstrzymał na parę godzin rozlepianie afiszów mobi- lizacyjnych. Ze swej strony natychmiast po wyjściu ambasadorów zwró- ciłem się telefonem „dyrektorskim" do marszałka Śmigłego, komuniku- jąc mu „z obowiązku sprawozdawczego" o demarche ambasadorów, o tym, że nie zrobiłem im żadnych nadziei poza prasą i że wobec powagi sytuacji biorę na siebie trudności dyplomatyczne, jeśli Marszałek uważa, że utrzy- manie zarządzenia jest konieczne. Marszałek po zbadaniu sprawy z gen. Stachiewiczem zakomunikował mi około godz. 18, że wobec faktu, iż zarządzenie mobilizacyjne wydane było, a może być rozplakatowane o godzinie stosunkowo późnej, zwłoka do dnia następnego nie wprowadzi właściwie głębszej zmiany, gdyż jednost- ki i formacje mobilizowane plakatami i tak będą gotowe dopiero za kilka dni, a wszystkie, które już zostały zmobilizowane, znajdują się w rejonach koncentracji. Wobec tego Marszałek zdecydował przesunięcie mobilizacji o jeden dzień. Zakomunikowałem to bezzwłocznie aliantom, dodając, że jest to najwyższy wysiłek ze strony władz wojskowych dla uzgodnienia taktyki z aliantami, że osobiście nie byłem zwolennikiem dalszej zwłoki, mam jednak nadzieję, że państwa sprzymierzone oceniając naszą zimną krew ze swej strony odpowiedzą przyspieszeniem swych zarządzeń woj- skowych. W tym czasie rząd francuski zawiadomił nas, że mobilizując nowych 600 tysięcy ludzi wyczerpał ze swej strony „mobilizację indywidualną", dalszym krokiem może być tylko mobilizacja powszechna. Anglia zmobi- lizowała kompletnie flotę. WOJNA Wiadomość o rozpoczęciu działań wojennych przez Niemcy przybyła równocześnie z nalotem na Warszawę. Alarm lotniczy w Warszawie na- stąpił około godziny 6, o 6 minut 15 otrzymałem telefon od Szefa Sztabu o rozpoczęciu działań wojennych i sformowaniu Kwatery Głównej w lo- kalu przy ulicy Rakowieckiej. Udałem się niezwłocznie do Marszałka dla stwierdzenia autentycznego stanu działań wojennych. Stwierdziwszy, że chodzi o rozpoczęcie gene- ralnej ofensywy na całym froncie, a nie o żadną akcję częściową czy lokal- ną, zawiadomiłem natychmiast placówki dyplomatyczne, żądając od amba- sad w krajach sprzymierzonych natychmiastowej demarche domagającej się współdziałania zbrojnego, z powołaniem się na istniejący niewątpliwie casus foederis oparty na naszych układach sojuszniczych