Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Człapiące stąpanie bosych nóg, w wycięciu drzwi biała postać Duniaszki, pośpiesznie zawiązującej tasiemkę halki. - Cóż to wy tak wcześnie spać poszłyście? Matka gdzie? - U nas tutaj... Duniaszka umilkła i Grigorij usłyszał, jak szybko, ze wzburzeniem oddycha. - Co u was? Jeńców dawno przeprowadzili? - Zatłukli ich. - Co-o-o? - Kozacy zatłukli... Och, Grisza! Nasza Daszka, ścierwo prze-klę-ę-te... w głosie Duniaszki zadrgały łzy oburzenia - ...ona sama zabiła Iwana Aleksiejewicza... strzelnęła w niego... - Co ty pleciesz? - z lękiem chwytając siostrę za kołnierz haftowanej koszuli, krzyknął Grigorij. Białka oczu Duniaszki rozbłysły łzami; po strachu zastygłym w jej źrenicach Grigorij pojął, że nie przesłyszał się. - A Miszka Koszewoj? A Sztokman? - Ich nie było z jeńcami. Duniaszka krótko, bezładnie opowiedziała o rozprawie z jeńcami, o Darii. - ...Matusia bojała się nocować z nią w jednej chacie, poszła do sąsiadów, a Daszka skądsiś zjawiła się pijana... gorzej świni przyszła pijana. Tera śpi... - Gdzie? - W spichrzu. Grigorij wszedł do spichrza, na ścieżaj rozwarłszy drzwi. Daria, bezwstydnie zadarłszy kieckę, spała na podłodze. Jej cienkie ręce były rozrzucone, prawy policzek świecił się, obficie zmoczony śliną, z otwartych ust buchał samogon. Leżała niewygodnie podwinąwszy głowę, lewym policzkiem przywarła do podłogi, hałaśliwie i ciężko oddychając. Nigdy jeszcze Grigorij nie doświadczył takiej wściekłej żądzy rąbnięcia szablą. Parę chwil stał nad Darią jęcząc i kołysząc się, mocno zwarłszy zęby, z uczuciem nieprzezwyciężonego wstrętu i ohydy patrząc na to leżące ciało. Potem zrobił krok naprzód, nastąpił podkutym obcasem buta na twarz Darii, czerniejącą łukami wysokich brwi, wychrypiał: - Żżżż-mi-ja! Daria chrapliwie zajęczała, coś po pijanemu mamrocząc, a Grigorij chwycił się rękami za głowę i grzmiąc po schodkach pochwą szabli, wybiegł na podwórze. Tejże nocy, nie zobaczywszy się z matką, wyjechał na front. LVII Armie czerwone 8 i 9, które nie zdołały przed nastaniem wiosennych wylewów złamać oporu oddziałów Dońskiej Armii i posunąć się za Doniec, ciągle jeszcze na poszczególnych odcinkach próbowały przejść do ataku. Przeważnie próby te kończyły się niepowodzeniem. Inicjatywa przechodziła do rąk dowództwa dońskiego. W połowie maja na Froncie Południowym ciągle jeszczę nie było istotnych zmian. Ale wkrótce miały nastąpić. Według planu opracowanego jeszcze przez poprzedniego dowódcę Armii Dońskiej, generała Denisowa, i jego szefa sztabu, generała Polakowa, ukończono koncentrację oddziałów tak zwanej grupy szturmowej w rejonie stanic Kamieńska i Ust-Biełokalitwieńska. Na ten odcinek frontu ściągnięto najlepsze siły z wyćwiczonych kadr młodej armii, wypróbowane niżowe pułki, jak gundorowski, odznaczony Orderem Św. Jerzego, i inne. Licząc z grubsza, siły tej szturmowej grupy składały się z szesnastu tysięcy bagnetów i szabel oraz dwudziestu czterech dział i stu pięćdziesięciu karabinów maszynowych. W myśl planu generała Polakowa grupa wraz z oddziałami generała Ficchełaurowa miała uderzyć w kierunku słobody Makiejewki, odepchnąć czerwoną 12 dywizję i atakując flanki i tyły 13 dywizji oraz Dywizji Uralskiej, przedrzeć się na terytorium okręgu górnodońskiego, aby połączyć się z armią powstańczą i ruszyć do okręgu choperskiego celem "uzdrowienia" Kozaków chorych na bolszewizm. W pobliżu Dońca prowadzono intensywne przygotowania do natarcia i przerwania frontu. Dowództwo szturmowej grupy zostało powierzone generałowi Sekretiewowi. Szczęście wyraźnie zaczęło przechylać się na stronę Armii Dońskiej. Nowy dowódca tej armii, generał Sidorin, który zastąpił przeniesionego w stan spoczynku generała Denisowa - kreaturę Krasnowa, jak również świeżo wybrany wojskowy nakazny ataman, generał Mitrofan Bogajewski, mieli orientację koalicyjną. Wespół z przedstawicielami angielskiej i francuskiej misji wojskowej opracowywano już obszerne plany pochodu na Moskwę i likwidacji bolszewizmu na całym terytorium Rosji. Do portów wybrzeża czarnomorskiego przybywały transporty broni. Parowce oceaniczne przywoziły nie tylko angielskie i francuskie aeroplany, czołgi, działa, karabiny maszynowe, ale i muły pociągowe, i niepotrzebne już sojusznikom na skutek pokoju z Niemcami zapasy żywności i umundurowań. Paki angielskich ciemnozielonych bryczesów i frenczów - z odlanym na miedzianych guzikach wspinającym się na tylnych łapach lwem brytyjskim - napełniły noworosyjskie magazyny. Magazyny pękały od amerykańskiej mąki, cukru, czekolady, win. Kapitalistyczna Europa, przerażona uporczywą żywotnością bolszewików, szczodrze słała na południe Rosji pociski i naboje, te same pociski i naboje, których sprzymierzone wojska nie zdążyły wystrzelać do Niemców. Międzynarodowa reakcja wybierała się zdławić ociekającą krwią Rosję radziecką... Angielscy i francuscy oficerowie-instruktorzy, przybyli nad Don i Kubań w celu wyszkolenia oficerów kozackich i oficerów Armii Ochotniczej w kierowaniu czołgami i strzelaniu z angielskich dział, czuli już przedsmak tryumfalnego wkroczenia do Moskwy... A w tym samym czasie nad Dońcem rozgrywały się wypadki, które rozstrzygnęły o losie działań Armii Czerwonej w 1919 roku. Nie ulega wątpliwości, że najpoważniejszą przyczyną niepowodzenia ataku Armii Czerwonej było powstanie. W ciągu trzech miesięcy powstanie to jak gangrena toczyło tyły czerwonego frontu, wymagało ciągłego przerzucania oddziałów, przeszkadzało systematycznemu zasilaniu frontu w amunicję i żywność, utrudniało odsyłanie na tyły rannych i chorych. Dla stłumienia powstania rzucono z samej tylko 8 i 9 armii około dwudziestu tysięcy bagnetów. Wojskowa Rada Rewolucyjna, nie będąc dostatecznie poinformowana o istotnych rozmiarach powstania, nie przedsiębrała w porę dostatecznie energicznych środków w celu jego zdławienia. Z początku rzucono na powstańców oddzielne oddziały i oddziałki (np. szkoła WCIK-u odkomenderowała oddział z dwustu ludzi), nieskompletowane jednostki bojowe, nieliczne oddziały ochronne. Próbowano ugasić wielki pożar lejąc wodę ze szklanek. Luźne oddziały Armii Czerwonej, otaczając powstańcze terytorium o średnicy prawie studziewięćdziesięciokilometrowej, w braku ogólnego planu operacyjnego działały na własną rękę i chociaż liczba walczących z powstańcami dosięgała dwudziestu pięciu tysięcy bagnetów, nie było efektywnych rezultatów