Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Literatura wszystkich krajów i wszystkich epok wzięła tę sytuację za swój nieskończony w różnorodności i nastroju temat. Może jednak też być tak, że śledzona przez nas rodzina-plemię, miast napadać i walczyć, postanowi odgrodzić się od Innych, oddzielić, izolować. To w wyniku takiej postawy zaczną z czasem pojawiać się podobne w zamyśle obiekty, jak chiński Wielki Mur, wieże i bramy Babilonu, rzymski limes czy kamienne mury Inków. Na szczęście są dowody na jeszcze inne, znane doświadczeniu ludzkiemu postępowanie. To dowody na współpracę – pozostałości rynków, pozostałości przystani wodnych, miejsca, gdzie były agory i sanktuaria, gdzie ciągle są widoczne siedziby starych uniwersytetów i akademii, albo też zachowały się ślady szlaków handlowych, takich jak Jedwabny, Bursztynowy czy Saharyjski. Wszędzie tam ludzie spotykali się, wymieniali myśli, idee i towary, handlowali i załatwiali interesy, zawierali przymierza i sojusze, znajdywali wspólne cele i wartości. Inny, drugi człowiek przestawał być synonimem obcości i wrogości, zagrożenia i śmiertelnego zła. Każdy odnajdywał w sobie samym choćby cząstkę owego Innego, wierzył w to, żył w takim przeświadczeniu. Tak więc wspomniane trzy możliwości stały zawsze przed człowiekiem, ilekroć spotkał się z Innym: mógł wybrać wojnę, mógł odgrodzić się murem, mógł nawiązać dialog. Na przestrzeni historii człowiek cały czas waha się między tymi opcjami, w zależności od sytuacji i kultury wybiera to jedną, to drugą; widzimy, że w tych wyborach jest zmienny, że nie zawsze czuje się pewnie, nie stoi na mocnym gruncie. Wojnę trudno usprawiedliwić; myślę, że przegrywają ją wszyscy, ponieważ jest ona porażką istoty ludzkiej, obnaża jej niezdolność do porozumienia, do wczucia się w Innego, do dobroci i rozumu. W tym wypadku bowiem spotkanie z Innym kończy się zawsze tragicznie, dramatem krwi i śmierci. Idei, która skłoniła człowieka do budowy wielkich murów i przepastnych fos, do otaczania się nimi i odgrodzenia od innych, współcześnie nadano nazwę doktryny apartheidu. Pojęcie to zostało niesłusznie ograniczone do polityki nieistniejącego dziś reżymu białych w Afryce Południowej. W rzeczywistości bowiem apartheid był już praktykowany w zamierzchłych czasach. W uproszczeniu jest to pogląd, którego zwolennicy głoszą, że każdy może żyć jak chce, byle z dala ode mnie, jeśli nie należy do mojej rasy, religii, kultury. Gdyby to jednak tylko o to chodziło! Przecież tak naprawdę mamy tu do czynienia z doktryną o strukturalnej trwałej nierówności dzielącej rodzaj ludzki. W mitach wielu plemion i ludów zawarte jest przekonanie, że ludźmi jesteśmy tylko my – członkowie naszego klanu, naszej społeczności, a Inni, wszyscy Inni, są podludźmi albo w ogóle ludźmi nie są. Jakże różny jest obraz tegoż Innego w epoce wierzeń antropomorficznych, to znaczy takich, których bogowie mogli przyjmować ludzką postać i zachowywać się jak ludzie. Nigdy bowiem wówczas nie było wiadome, czy ten zbliżający się oto wędrowiec, podróżny, przybysz to człowiek czy bóg do człowieka podobny. Ta niepewność, ta intrygująca ambiwalencja jest jednym ze źródeł kultury gościnności, zalecającej okazanie wszelkiej życzliwości przybyłemu. Pisze o tym Cyprian Norwid, zastanawiając się w swoim wstępie do Odysei nad przyczynami gościnności, z jaką Odyseusz spotykał się w swojej drodze powrotnej do Itaki. Tam w każdym nędzarzu i tułaczu obcym – zauważa autor Promethidiona – podejrzewano naprzód, czy on nie jest z Boga? (...) Nie można było ugościć nikogo, zapytując naprzód: kto jest przychodzień? – ale dopiero skoro się w nim uszanowało boskość, zestępowało się do ludzkich pytań, i to się nazywało gościnnością, a zaliczało ją dlatego właśnie między nabożne praktyki i cnoty. Jakiegoś „ostatniego człowieka” nie było u Greków Homera! – zawsze on był pierwszym to jest boskim. W takim, przytoczonym przez Norwida, greckim rozumieniu kultury rzeczy ujawniają swoje nowe, przychylne człowiekowi znaczenia. Drzwi i bramy służą nie tylko do zamykania się przed Innym – mogą także otwierać się przed nim, zapraszać w gościnę