Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

..zawzicie... zawzicie... O, witam ci, PaweBku! Wejdz na chwil, bo dzieci nie s jeszcze gotowe. Ojciec poczuB si nieswojo. Sam po drodze wpadB do fryzjera. ByB w nienagannym garniturze. UderzyBa go zmiana, jaka zaszBa w jego byBej |onie i w domu. - Wejdz, bo i tak musicie poczeka na Zuziaczka. - A gdzie jest? - Graj z Piotrkiem w nog. Chcesz kawy? A, prawda, kawy nie mam. Mam lip. Chcesz? - A gdzie chBopcy? - Jarek i Marysia jeszcze sprztaj po dzisiejszej aukcji na rzecz domu dziecka. Radek si uczy. G? - Radek si uczy? - Ojcu oczy wyszBy na wierzch. -Czego? - ZakochaB si - mama [ciszyBa gBos - w dziewczynie ze zdjcia. Angielce. Sam ci powie. - Ale po co si uczy? Przecie| mówiBem, |e zaBatwi mu kurs w Anglii. - Tego nie wiem. Mo|e po prostu zrozumiaB, |e kurs w Anglii nie zastpi tradycyjnej metody polegajcej na kuciu sBówek. Teraz musz ci przeprosi, bo za chwil odbieram kogo[ z dworca. - W tym stroju? -To bez znaczenia... A ty znasz t osob - powiedziaBa tajemniczo. - Jest u nas etat dla anglisty, bo Mar-kiewiczowa wBa[nie urodziBa synka. A ta osoba wBa[nie straciBa prac. Podobno szef wylaB j za to, |e nie chciaBa przed grup cudzoziemców udawa, |e jest ju| gotowy projekt, który w rzeczywisto[ci nie byB gotowy. Mówi ci to co[? Ojciec nerwowo przestpiB z nogi na nog. - Mówi ci co[ nazwisko Monika Milewska? - Ale gdzie ona bdzie mieszka? - U nas. Zajmie twój gabinet. Latem te| chc j tu mie, bo w lipcu bd prowadziBa obóz jzykowy dla dziewczt. - Nic mi o tym nie mówiBa[ - ojciec udaB obra|onego. p - Bardzo ci przepraszam, ale jeste[ taki zajty, |e nie chciaBam ci zawraca gBowy. Musz lecie. Nie chc, |eby Monika czekaBa. * - ...tak, tato, graBam z koleg. A co? -Z jakim koleg? - zapytaB ojciec, nie odrywajc oczu od drogi. - Mówili[my ci o nim - wtrciB si Radek. - Ziuta zostaBa pani... - zajknB si - DoliDsk. - Tak, to prawda - roze[miaBa si Zuzia. - A wam nic do tego. - Tato, w niedziel mo|esz nas odwiez troch wcze[niej, bo ja umówiBem si z kole|ank. - Dobrze, dobrze. ZadzwoniBa komórka i ojciec zaczB omawia co[ przez zestaw gBo[no mówicy. -1 jak konkurs? DoBa wygraB piBk? - Nie. WygraBa jaka[ dziesiciolatka za nazw SBony Brzask. - Widzicie... to wszystko przez to, |e mnie nie zapytali[cie. Ja bym wam doradziB dobr nazw. - Wiem, wiem. Co[ w rodzaju U DoBowych, co? - Nie. Raczej my[laBem o innej nazwie... Co powiesz na Szczatówka? - Radek zamilkB, a potem podniósB wzrok na Zuzi. - SBuchaj, siostra. ChciaBem ci prze- G? prosi, razem z Jarkiem chcieli[my... za to, |e wtedy, wiesz, kiedy[ nie przekazali[my ci listu od DoBy. - To byB jaki[ list? Nic mi Piotrek nie mówiB. Bracia spojrzeli po sobie i Radek powiedziaB: - DoBa, to znaczy Piotrek, jest w porzdku. Wiesz? - Wiem, wiem - roze[miaBa si Zuzia. - Nie musisz mi tego mówi... A jak twoja Jane? -Jaka  moja"?! Ona mnie nic nie obchodzi - wysyczaB Radek, ale signB po kartk ze sBówkami i do koDca podró|y mamrotaB co[ sam do siebie. * - Ale si stskniBem! Nie rozumiem, dlaczego co drugi weekend jest taki dBugi. My[laBem, |e ju| nigdy nie wrócisz