Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Tormenbod susmy. Mój niepokój narasta. Centralny Urząd Radiowy dotąd nie nadał ani słowa o wysłanniku. Ani jedna wiadomość na jego temat nadana przez nas w Erhenrangu nie została przekazana tutaj, a plotki wynikające z nielegalnego odbioru audycji zagranicznych oraz opowieści kupców i podróżników nie rozeszły się zbyt daleko. Sarf ma pełniejszą kontrolę nad środkami przekazu, niż sądziłem, i większą, niż uważałem za możliwą. Wnioski są dość przerażające. W Karbidzie król i kyorrema mają sporą kontrolę nad tym, co ludzie robią, ale niewielką nad tym, czego słuchają, i żadnej nad tym, co mówią. Tutaj rząd może kontrolować nie tylko czyny, ale i myśli. To pewne, że żaden człowiek nie powinien mieć takiej władzy nad drugim człowiekiem. Szusgis i inni otwarcie pokazują się wszędzie z Genlym Ai. Zastanawiam się, czy on widzi, że ta ostentacja kryje fakt, iż jest on ukrywany. Nikt nie wie, że on tu jest. Pytam kolegów robotników z fabryki, ale nie wiedzą nic, myślą, że mówię o jakimś szalonym sekciarzu jomeszcie. Żadnej informacji, żadnego zainteresowania, niczego, co mogłoby posunąć jego sprawę lub zapewnić mu bezpieczeństwo. Szkoda, że jest tak do nas podobny. W Erhenrangu ludzie często pokazywali go sobie na ulicy, bo znali część prawdy, słyszeli o nim i wiedzieli, że jest w mieście. Tutaj, gdzie jego obecność jest trzymana w tajemnicy, nikt na niego nie zwraca uwagi. Widzą go zapewne tak, jak i ja go zobaczyłem po raz pierwszy: jako bardzo wysokiego, krzepkiego i ciemnego młodzieńca właśnie zaczynającego kemmer. Ale w zeszłym roku studiowałem raporty lekarzy na jego temat. On różni się od nas zasadniczo, to nie są żadne powierzchowne różnice. Trzeba go poznać, żeby zrozumieć, że jest obcym. Dlaczego zatem trzymają go w ukryciu? Dlaczego żaden z reprezentantów nie postawi sprawy na ostrzu noża i nie powie o nim w jakimś publicznym wystąpieniu albo przez radio? Dlaczego nawet Obsle milczy? Ze strachu. Mój król bał się wysłannika; ci tutaj boją się jeden drugiego. Myślę, że ja, cudzoziemiec, jestem jedyną osobą, której Obsle ufa. Znajduje pewną przyjemność w moim towarzystwie (z wzajemnością) i kilkakrotnie odrzucił szifgrethor otwarcie pytając mnie o radę. Kiedy jednak namawiam go, żeby wystąpił publicznie, rozbudził zainteresowanie sprawą dla obrony przed intrygami frakcji przeciwnej, nie słucha mnie. - Jeżeli cała Wspólnota zwróci oczy na wysłannika - mówiłem - Sarf nie odważy się go tknąć. Ani pana. Obsle wzdycha. - Tak, tak, ale nie możemy tego zrobić. Radio, drukowane wiadomości, czasopisma naukowe, wszystko to jest w rękach Sarfu. Co mam robić, wygłaszać przemówienia na rogach ulic jak jakiś fanatyczny kaznodzieja? - Można rozmawiać z ludźmi, puszczać w obieg plotki. Musiałem robić coś podobnego zeszłego roku w Erhenrangu. Niech ludzie zadają pytania, na które pan ma odpowiedź w postaci samego wysłannika. - Szkoda, że nie sprowadził tutaj tego swojego przeklętego statku, żebyśmy mieli ludziom co pokazać! Ale w tej sytuacji... - On nie sprowadzi statku, dopóki nie będzie miał pewności, że działacie w dobrej wierze. - A czy tak nie jest? - krzyknął Obsle nadymając się jak wielka ryba hob. - Czy nie poświęciłem każdej chwili ubiegłego miesiąca na tę sprawę? Dobra wiara! Oczekuje od nas, żebyśmy wierzyli we wszystko, co nam opowiada, a potem sam nam nie wierzy! - A powinien? Obsle sapie i nie odpowiada. Jest niewątpliwie najuczciwszym ze wszystkich znanych mi orgockich postaci oficjalnych. Odgetheny susmy. Żeby zostać wyższym urzędnikiem Sarfu, trzeba, jak się wydaje, reprezentować pewną skomplikowaną formę głupoty. Przykładem tego jest Gaum. Widzi we mnie karhidyjskiego agenta usiłującego doprowadzić Orgoreyn do ogromnej klęski prestiżowej przez wciągnięcie jego władz w oszustwo z wysłannikiem Ekumeny i uważa, że przygotowywałem to oszustwo jeszcze na stanowisku premiera. Bóg mi świadkiem, że mam na głowie ważniejsze sprawy niż gra w szifgrethor z szumowinami. Ale to jest prosta prawda, której on nie jest w stanie zrozumieć. Teraz, kiedy można by sądzić, że Yegey odsunął mnie od siebie, Gaum uznał, że jestem do kupienia, i przygotował się do transakcji w swoim stylu. Śledził mnie albo kazał mnie śledzić i zorientował się, że powinienem rozpocząć kemmer w posthe albo tormenbod, i zeszłego wieczoru pojawił się w pełni kemmeru, niewątpliwie hormonalnie przyspieszonego, z zamiarem uwiedzenia mnie. Przypadkowe spotkanie na ulicy Pyenefen. - Harth! Nie widziałem pana od pół miesiąca, gdzie się pan ostatnio ukrywał? Może wypijemy po kuflu piwa? Wybrał piwiarnię sąsiadującą z publicznym domem kemmeru wspólnoty. Zamówił nie piwo, ale wodę życia. Postanowił nie tracić czasu. Po pierwszej miarce położył dłoń na mojej i zbliżywszy twarz do mojej szepnął: - Nie spotkaliśmy się przypadkiem, czekałem na ciebie, chciałem być z tobą tej nocy - i nazwał mnie po imieniu. Nie obciąłem mu języka, bo odkąd opuściłem Estre, nie noszę przy sobie noża. Powiedziałem mu, że postanowiłem powstrzymać się od stosunków podczas wygnania. Szczebiotał coś i szeptał trzymając mnie za rękę. Bardzo szybko osiągał pełnię kemmeru jako kobieta. Gaum jest bardzo piękny w kemmerze, bardzo więc liczył na swoją urodę i siłę oddziaływania wiedząc, jak sądzę, że jako handdarata najpewniej nie stosuję środków antykemmerowych i wbrew wszystkiemu starałbym się zachować powściągliwość bez ich pomocy. Zapomniał, że pogarda działa lepiej niż wszelkie środki. Uwolniłem się od jego dotyku, który, oczywiście, działał na mnie, i poradziłem mu, żeby spróbował w publicznym domu kemmeru tuż obok. Spojrzał na mnie z budzącą litość nienawiścią, bo niezależnie od swoich kombinacji był w autentycznym kemmerze. Czy rzeczywiście myślał, że sprzedam się tak tanio? Musiał uważać, że jestem w trudnej sytuacji, co rzeczywiście może stanowić powód do niepokoju. Do diabła z tymi kombinatorami. Naprawdę nie ma wśród nich ani jednego uczciwego człowieka. Odsordny susmy. Dziś po południu Genly Ai przemawiał w Izbie Trzydziestu Trzech