Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

– Będziemy musieli ciężko popracować. To potrwa jakiś czas. Ale otworzymy ten ul szeroko. – Co chcesz, żebyśmy zrobili? – Każdy z was weźmie sobie jakąś robotę – odparł Danny. – Dziś może to wyglądać na durne, ale te roboty pomogą nam stąd prysnąć. – Co to za roboty? – spytał Ralph. – Ty i Hambone zapiszecie się do ekipy porządkującej teren. – Hej, to jest prawdziwa praca – zachichotał Hambone. – Powiedziałem, że będzie robota – ciągnął Danny. – I to ciężka robota, ale bez tego nie uda się stąd zwiać. – Co będziemy robić? – spytał znów Ralph. – Oprócz rozmowy z ptaszkami i kwiatkami, rozumie się. – Rozluźnij się. I nie bądź podejrzliwy. Teraz Danny zwrócił wzrok na Gadułę. – Czy uda ci się zapisać na lekcje fotografii? – spytał. – Będzie nam potrzebny aparat fotograficzny i błona. Gaduła skinął głową. – Dobrze – ucieszył się Danny. – A co do ciebie, Lilipucie, chcę, żebyś sobie załatwił pracę w budynku administracji; jakąkolwiek pracę, byle w tym budynku. – Da się załatwić – rzekł Liliput. Danny spojrzał na Vica i Coopa. – Wy musicie się wkręcić do ekipy konserwatorskiej. Starajcie się dostać pracę przy dużych urządzeniach, na przykład przy elektrycznych piecach centralnego ogrzewania. Okay? Vic wzruszył ramionami. – Nie znam się na maszynach. – No to się naucz – rzekł gniewnie Danny. Ralph spojrzał gniewnie na Danny’ego. – A co ty będziesz robił? – spytał. – Ja? – Danny uśmiechnął się. – Ja zaczynam robotę u SPESK-a. Jego mózg kieruje wszystkim dookoła. Będzie mi jeszcze musiał powiedzieć parę rzeczy, zanim rozwalimy ten ul. XXI Spotkali się wszyscy dwa dni później w stołówce. Każdy z chłopców powiadomił Danny’ego, że dostał pracę, jaką mu ten przydzielił. – Wspaniale – rzekł Danny, pochyliwszy się nad swym talerzem. Starał się mówić tak cicho, by panujący w stołówce hałas uniemożliwił komuś postronnemu podsłuchanie ich rozmowy. – Teraz słuchajcie. Dziś spotykamy się po raz ostatni całą paczką. Odtąd będę się widywał osobno z każdym z was, najwyżej z dwoma chłopakami naraz. Bądźcie opanowani, przykładajcie się do swojej pracy tak, jakbyście ją naprawdę lubili. Za mniej więcej miesiąc już nas tu nie będzie. Gdy wrócił do swego pokoju, na podłodze tuż przy drzwiach leżała koperta. Danny schylił się i podniósł ją, po czym zamknął za sobą drzwi. List był z zewnątrz, zaadresowany na jego nazwisko i Ośrodek. Wszystko napisane równym, maszynowym pismem. Adres zwrotny w lewym górnym rogu był adresem jakiegoś towarzystwa ubezpieczeniowego. Nagle wzrok Danny’ego padł na skreślone ręcznym pismem inicjały LM pod adresem. List był od Laurie! Danny rozerwał kopertę i podszedłszy do biurka, zapalił lampę. Trochę się namęczył, zanim udało mu się wyciągnąć list z koperty. Drogi Danny! Przepraszam Cię za mój wybuch w święta. Mam wciąż prezent dla ciebie. Przywiozę Ci, gdy znów przyjadę do Ciebie w odwiedziny. Nastąpi to, być może, za miesiąc. Uważam, że powinniśmy wszystko przemyśleć, nim znów się spotkamy. Kocham Cię wciąż, Danny, i bardzo tęsknię za Tobą. Wiem, że ciężko Ci jest żyć w Ośrodku. Ale oboje musimy jeszcze długo dorastać, zanim będziemy mogli być razem szczęśliwi. Całuję Cię Laurie Danny przeczytał list dwa razy, po czym zmiął go w ręce i wrzucił do kosza. Po raz pierwszy od kilku tygodni musiał tego wieczoru zażyć przed snem tabletkę przeciw astmie. Tygodnie wlokły się w żółwim tempie. Danny dostał pracę w ośrodku komputerowym w podziemiach budynku administracji. Widywał tam często Liliputa, który pracował gdzieś na wyższej kondygnacji. Dom SPESK-a był miłym miejscem pracy i pozwalał się odprężyć. Było tam cicho i spokojnie, gdyż z jakichś powodów wszyscy mówili zniżonym głosem. Najwięcej hałasu robił pan domu, czyli SPESK. Z jego pomieszczenia dobiegało ciągłe buczenie urządzeń elektrycznych. Gdy maszyna pracowała nad jakimś trudnym problemem, słychać było wysokie śpiewne tony, a jednocześnie na centralnym pulpicie migotały setki lampek. Praca Danny’ego polegała na pomaganiu dorosłym, którzy programowali SPESK-a i wprowadzali do jego elektronicznej pamięci nowe dane. Danny nosił ciężkie szpule taśmy magnetycznej między rzędami szaf mieszczących „serce” SPESK-a. Za głównym pomieszczeniem komputera znajdował się magazyn nie używanych taśm i dyskietek. – W tych taśmach zaklęta jest pamięć SPESK-a – pouczył Danny’ego jeden z programistów. – To jakby biblioteka, z tym że umie z niej korzystać jedynie SPESK. Po kilku tygodniach Danny znał już większość ludzi z obsługi komputera. I co więcej, oni znali jego. Korzystali z jego pomocy, gdy potrzebna im była jakaś taśma, a gdy takiej potrzeby nie było, nie zwracali nań uwagi. Lepszych stosunków Danny nie mógł sobie wymarzyć. Znalazł kilka zacisznych kącików w pomieszczeniu komputera, gdzie mógł rozmawiać ze SPESK-iem, zadawać mu pytania. Programiści, widząc go przed ekranem w którymś z kącików, uśmiechali się i mówili: – Pracowity chłopiec. Uczy się rozmawiać z maszyną. Niezwykle ważną była dla Danny’ego uzyskana w trakcie takich rozmów informacja, że wszystkie jego dyskusje ze SPESK-iem zostały zarejestrowane na taśmie. – Czy ktoś przeglądał te taśmy? – zapytał raz maszynę. – NIE MAM NA TEN TEMAT ŻADNYCH DANYCH. Danny spędził przeto cały tydzień wynajdując w magazynie właściwe taśmy i wymazując z nich swe rozmowy ze SPESK-iem