Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
Tak, strzegłam wszystkiego, co służy Światłu. Niegdyś rozciągało się tu wielkie jezioro ozdobione wyspami, z których każda była jak piękny klejnot. I każda miała swoich mieszkańców. I to oni —podniosła ręce, jakby chciała coś osłonić — powierzyli mi wielkie zadanie, gdyż zjawiło się zło, nastąpiła zmiana. Pracowałam, by wznieść silne zabezpieczenia. — Westchnęła i mówiła dalej: — Ten czas niepokoju i smutku przeminął. Później ci, których nazywasz Odmieńcami, zapuścili się daleko na bagna i dla nich, choć nie należeli do mojego ludu, pozostałam Strażniczką. Czas ciążył coraz bardziej, zmieniając to, co było. Jako ostatni przybyli twoi pobratymcy. Zbadałam ich umysły i serca. Uznałam, że godni są Drogi Światła i że mój dzień jeszcze się nie skończył… — A potem przybył Voltrik, który jest jednej myśli ze Skritekami! — wybuchnęła Kadiya. — Gdzie wtedy byłaś, Strażniczko?! — Znów powstali słudzy Ciemności — poprawiła ją Arcymagini. — Ci z mojej krwi zawsze muszą toczyć z nimi bój. Wśród tych najeźdźców był jeden dobrze obeznany z Najstarszą Wiedzą. — Pochyliła lekko głowę. — Może teraz nastał jego czas? Tylko jedno mogłam zrobić, gdy przejrzałam jego zamiary. Jesteś jedną z trzech i każda z was ma wrodzony, choć nie wyćwiczony talent, nie rozpoznany dar. To wy w końcu położycie kres rządom Ciemnych Mocy — jeśli zapłacicie cenę, jakiej wymaga od was epoka. — Jaka to cena? — Kadiya uniosła wyżej głowę. Nadal walczyła ze swym onieśmieleniem, nie chcąc go ujawnić przed Arcymaginią. — Musisz znaleźć swój talizman… i użyć go w odpowiedniej chwili. — Talizman? — Kadiya wyciągnęła zza pazuchy amulet, ale z szyi go nie zdjęła. — Mam go już, otrzymałam od ciebie, Pani, jeśli opowiedziana mi historia jest prawdziwa. — Nie, ten był dotychczas twoim przewodnikiem. Musisz użyć swojej własnej siły — i inteligencji — by znaleźć talizman, który da ci moc. Zawsze wybierałaś stal: jest to bezpośrednia i krótka, ale znacznie niebezpieczniejsza droga do sukcesu. Istnieją inne sposoby na wygranie bitew. Arcymagini wstała z tronu, wyprostowawszy się na całą swą wysokość. Starość nie osłabiła energii jej ruchów. Wiedziała, czego chce dokonać, i była zdecydowana doprowadzić to do końca. Kadiya zdała sobie sprawę, że wlecze się za nią z tyłu i wydłużyła krok, tak że razem wyszły z wieży. Teraz Arcymagini odrzuciła poły swej niezwykłej opończy, srebrne runy zafalowały. Nagle okazało się, że w dłoni trzyma roślinę; księżniczka nie wiedziała, skąd się ona wzięła. Sądząc po kwiecie na wierzchołku było to legendarne Czarne Trillium. Binah raptem złamała roślinę tuż nad cienkimi jak włosy korzeniami. — To będzie twój przewodnik i z nim będziesz szukać Potrójnego Płonącego Oka. Rzuciła roślinę w stronę wody, tam gdzie tkwiła dłubanka i leżący w niej nieruchomy Jagun. Trillium wpadło do wody prosto jak strzała. Ale czymże jest to Potrójne Płonące Oko?! Arcymagini musi to wytłumaczyć! Kadiya miała już dość łazęgi po krainie bagien w poszukiwaniu nieodpowiedzialnej czarodziejki. Potrzebowała więcej danych, jeśli miała szukać dalej… Nagle… stała sama na dróżce! Nikogo obok niej nie było. Miała przeczucie, że gdyby zawróciła do wieży i przeszukała ją od piwnic po dach, nie znalazłaby Białej Damy. Rozgniewana i zawiedziona, niechętnie wróciła do łódki. Jagun ocknął się już ze snu. Kadiya zerknęła na wodę poza dłubanką. Dostrzegła wśród drobnych fal wywołanych kołysaniem łódki zieloną świetlną nić. Jeszcze nigdy nie widziała na bagnach takiego odcienia zieleni: był jaśniejszy, przejrzystszy, połyskiwał jak szlachetny kamień. Lecz sam koniec nitki był czarny, dostrzegamy tylko w jej własnym zielonym blasku. Kiedy księżniczka wsiadła do dłubanki i sięgnęła po bosak, zielono–czarna różdżka drgnęła i zaczęła się oddalać. Nie tak szybko jak żywa istota, ale powoli, by mogli za nią nadążyć. — Mamy nowego przewodnika, Jagunie, i nowy cel podróży. Ruszajmy w drogę