Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
— Zawołaj kapitana. Myślę, że znalazło się to brakujące zaproszenie! Kim opuścił głowę, z trudem powstrzymując gniew. Zdarzało mu się to już wcześniej. Niezbyt często, ale znowu nie tak rzadko, by nie mógł zrozumieć, o co właściwie chodziło. Dla tych ludzi nie był człowiekiem. Widzieli w nim stwora z Gliny, istotę godną jedynie wzgardy. Jego wielkie oczy i mizerna postać zdradzały go już na pierwszy rzut oka. A niektórzy — jak ten strażnik — nienawidzili Gliny i tych, którzy stamtąd przychodzili, z gorzką i całkowicie irracjonalną pasją. Czekał z opuszczoną głową, słuchając, jak kapitan i strażnik rozmawiają ze sobą po mandaryńsku. Ich pewność, że ktoś pochodzący z Gliny nie może rozumieć tego języka, także była typowa. — Ty! Podnieś głowę! Rzucony ostrym tonem rozkaz kapitana zaskoczył Kima. Szarpnął gwałtownie głową i spojrzał w oczy oficera. Tamten przyglądał mu się przez chwilę, po czym skwitował wynik swej obserwacji grubiańską uwagą po mandaryńsku. Stojący za jego plecami strażnicy wybuchnęli śmiechem. — No więc? — powiedział kapitan, pokazując Kimowi zaproszenie. — Skąd to masz? Nie ma cię na liście gości i zgłoszono nam zaginięcie jednego z zaproszeń. Jedyne, co mi przychodzi do głowy... 176 — Co ci przychodzi do głowy? To pytanie dobiegło zza obu strażników. Odsunęli się, ukazując wysoką postać Michaela Levera ubranego w kostium amerykańskiego generała z osiemnastego wieku. — Shih Lever... — Kapitan ukłonił się nisko, jakby uznając zarówno prawdziwą, jak i tę iluzoryczną różnicę rang, jaka ich dzieliła. — Proszę o wybaczenie, ale ten człowiek usiłował dostać się na teren posiadłości. Dziś po południu otrzymaliśmy doniesienie, że jedno z zaproszeń zginęło i... — Zamknij się, ty imbecylu! Shih Ward jest moim honorowym gościem. To wielki człowiek. Ch'un tzu. Ukłonisz się teraz przed nim i przeprosisz go... Zakłopotany Kim uznał, że powinien się wtrącić. — Michaelu, proszę, doprawdy nie ma takiej potrzeby. Kapitan popełnił pomyłkę, to wszystko. Poza tym miał rację, będąc tak ostrożny. To trudne czasy i wielki dom do pil nowania. Jego drzwi powinny być dobrze strzeżone. Michael patrzył przez chwilę na Kima, po czym wzruszył ramionami. — Jak sobie życzysz. Myślę jednak, że się mylisz. To gówno dokładnie wiedziało, co robi. Z całą pewnością, pomyślał Kim, ale nie chcę brać udziału w tych małostkowych dociekaniach. Przynajmniej jeśli mam możliwość wyboru. Przeszli przez bramę i stanęli na otwartej przestrzeni: w ogrodzie zaprojektowanym w stylu Han. Z drugiej jego strony, za parą łagodnie wygiętych w górę mostków z białego kamienia, wśród drzew i skał, stał wielki, dwupiętrowy pałac zbudowany zgodnie z modą panującą na południu. Już teraz wydawało się, że był pełny, a nawet przepełniony tłumem gości. Tłoczyli się na werandzie, rozmawiając i pijąc, podczas gdy z wnętrza domu dochodziły przytłumione dźwięki piszczałek i rozmaitych instrumentów strunowych. Kim odwrócił się i spojrzał na swego przyjaciela. — Myślałem, że to będzie wyglądało zupełnie inaczej. Myślałem... — Myślałeś, że będzie tak jak ostatnim razem, co? I jesteś zaskoczony, widzisz tu bowiem tylu Han? No cóż, pozwól, że ci wyjaśnię parę spraw, zanim spotkamy naszą gospodynię. Odciągnął Kima na bok i zaprowadził między drzewa, gdzie 177 znaleźli spokojniejsze miejsce. Usiedli tam po obu stronach niskiego, pokrytego płaskorzeźbami, kamiennego stolika. Mi-chael zdjął swój trójkątny kapelusz i położył go na blacie stolika. — W czasach, kiedy Izba była jeszcze otwarta, ojciec Glorii odgrywał w niej ważną rolę: był doświadczonym reprezentan tem, którego wielokrotnie wybierano do Izby, i jednocześnie rzecznikiem swojego tongu, On Leong. Kim zmarszczył czoło. Wprawdzie pięć" głównych tongów Miasta Ameryka miało wspólne korzenie z Triadami Europy i Azji, jednakże ich najnowsza historia potoczyła się zupełnie inaczej. Kiedy po zamordowaniu prezydenta Griffina wszystko się tu załamało, to właśnie te pięć tongów pomogło utrzymać względny porządek na Wschodnim Wybrzeżu, w enklawach Kalifornii i na Środkowym Wschodzie. A kiedy w poprzek kontynentu wybudowano Miasto, wzięły one główny udział w programie rekonstrukcji społeczeństwa. Ich nagrodą była legitymizacja. Dzięki temu mogły się przekształcić w partie polityczne. — Rozumiem — powiedział — ale jeszcze nie do końca. Sądziłbym raczej, że tongi będą waszymi naturalnymi przeciw nikami politycznymi. Michael uśmiechnął się. — I są. Ale Gloria bardzo różni się od swojego ojca. Chce tego, czego i my chcemy: niepodległej, otwartej na świat Ameryki. I nie jest w tym osamotniona. Wielu Han myśli podobnie. Większość z nich, ta wpływowa, jest dziś tutaj. Kim opuścił wzrok. — A ja myślałem... — Że nienawidzę Han? — Michael pokręcił głową. — Nie. Tylko naszych władców. Tylko tych, którzy próbują zepchnąć nas z drogi ku naszemu naturalnemu przeznaczeniu. Reszta..