Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- Powinienem byB mie do ciebie wicej zaufania. - Trudno ci si dziwi. Gdybym nie pozwoliBa mu... - UrwaBa. W cigu tych dwóch tygodni pobytu Stiepana na oddziale |adne z nich nie wymieniBo nazwiska Paskiewicza, a jednak byB on stale obecny przy Bó|ku - bez ksztaBtu, bez formy, ale przytBaczajcy ich sw obecno[ci. Po jakim[ czasie Stiepan odezwaB si: - Zastanawiam si, co si staBo z Gingerboyem. - Prze|ywa wBa[nie kolejne ze swoich dziewiciu wcieleD, cieszc si towarzystwem urodziwej kotki z wyspy Man. Nawet ich [miech nie potrafiB rozwia aury obecno[ci Paskiewicza. Pod koniec tygodnia rozszalaBa si burza gradowa, lecz paskudna pogoda nie powstrzymaBa tBumów od wylegnicia na 30S JACCiUELINE BRISKIN ulice, by powita Aleksego BrusiBowa. W Szpitalu Wojskowym Nr 5 generaBa powitaBy okrzyki na jego cze[. Ubrany w ciasny mundur jak w gorset, z wypomadowanymi szarymi wsami, wmaszerowaB na czele swych adiutantów na OddziaB dla MBodszych Oficerów. Za pomoc agrafki przypiB nowiutki Krzy| Zwitego Jerzego do szlafroka Stiepana, po czym dono[nym afektowanym gBosem odczytaB, za co odznaczenie zostaBo przyznane. Dopiero wtedy Marija dowiedziaBa si, |e Stiepan otrzymaB sw prawie [mierteln ran wynoszc rannego szeregowca z pola bitwy. W czasie ciepBych miesicy Psków, ze swoimi nowymi dobudówkami wybrzuszajcymi si jak brodawki z de facto szpitali i szeregów brzydkich wojskowych baraków, liczcy na co dzieD dwadzie[cia tysicy ludno[ci, która to liczba wzrosBa teraz do stu tysicy rannych i kilku tysicy osób personelu szpitalnego, przypominaB rozlegBy ponury obóz jeniecki. Pierwszy [nieg przywróciB Pskowowi [wietno[ miasta znajdujcego si na skrzy|owaniu dróg handlowych. Znieg zakryB nowe blaszane dachy i nakryB biaBym kocem prowizoryczne dobudówki, osiadB na ruinach fortecy i walcych si [redniowiecznych murach miejskich, zakryB stare przysadziste cerkwie z nierównymi [cianami wtopionymi w ziemi. W Szpitalu Wojskowym Nr 5 [nieg zasypaB |u|el byBego boiska, odmieniB wygld naprdce skleconego budynku kuchni i roz[wietliB nagie gaBzie w wi[niowym sadzie na pagórku pochylonym w stron rzeki. W jeden z takich sBonecznych poranków Stiepan o[mieliB si wyj[ na swój pierwszy po chorobie spacer z Marijj. Dostosowujc krok do wolnego kroku Stiepana, poprowadziBa go wydeptan [cie|k na wzgórze. W dole pod nimi lodowata rzeka Wielikaja zwarBa si w zapa[niczym u[cisku z w|sz, ruchliw-sz wstg rzeki Pskowskiej, a [lady tej walki widoczne byBy w postaci cienkich biaBych pasemek piany unoszcych si na bystrej szarej i spokojniejszej, prawie czarnej wodzie