Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Zamiast zerwać, zdecydowałaś się tu ze mną przyjechać. Pod kapturem masz rozpuszczone włosy, prawda? Rzeczywiście, nie były upięte. Rozpuściła je, gdy poszła na górę po płaszcz. - A co to ma do rzeczy? - spytała wyniośle. Teraz, gdy o tym wspomniał, zauważyła, że otaczająca ich sceneria rze czywiście sprzyja romantycznym uniesieniom. A przynajmniej zachęca do flirtowania. W ciągu minionych kilku tygodni dość się już jednak naflirtowała z Joshua. Mieli dużo szczęścia, że nie znaleźli się w sytuacji, która zmusiłaby ich do małżeństwa. Naprawdę nie powinna go zachęcać do dal szych nierozważnych kroków. On jednak zdążył już podejść i zdjąć jej kaptur. Włosy kaskadą spłynęły na ramiona i plecy. Nawet w tym zacisznym miejscu wiatr zaczął rozwiewać i unosić wokół twarzy bujne loki. - Widzisz, Free, każdego mężczyznę z krwi i kości aż ręce świerzbią, żeby zanurzyć palce w takie włosy, jak twoje - powiedział. - A ja jestem prawdzi wym mężczyzną. - Przesunął dłońmi po jej włosach, a potem wplótł w nie palce. - Oczywiście potem nie może się oprzeć, by nie zrobić tego... - Przy ciągnął Freyję do siebie i odchylił jej głowę tak, że mogła spojrzeć w jego oświetloną księżycem twarz. Tak jak się spodziewała, oczy aż mu się iskrzyły z rozbawienia. - Kłopot w tym, że w takiej chwili kobieta czuje niemal nieodparty im puls, by rzucić się z pięściami na tego mężczyznę z krwi i kości - odrzekła, obejmując go w pasie. 176 Zachichotał. - Porządna walka na pięści może spowodować, że oboje przelecimy przez mur, potoczymy się w dół zbocza i wylądujemy o tam, w krzakach. Zdysza ni, objęci i przytuleni do siebie całym ciałem. To się może okazać bardzo interesujące. Chyba zaryzykuję. - Pochylił głowę i potarł nosem ojej nos. - Nie znam absolutnie żadnego powodu, dla którego powinniśmy to robić - powiedziała. Kłamczucha. Kłamczucha. - Widzisz?- szepnął, przesuwając językiem wzdłuż jej warg, a ona w ca łym niemal ciele poczuła niepożądane mrowienie. -Jesteśmy dla siebie stwo rzeni, kochanie. Ja nie znam absolutnie żadnego powodu, dla którego nie powinniśmy tego robić. - To przystoi zakochanym - odparła. -I zaręczonym. I małżonkom. A my nie jesteśmy ani jednym, ani drugim, ani trzecim. - Ale jesteśmy mężczyzną i kobietą- mruknął cicho. Gdy przysunął usta do nasady jej szyi, poczuła dreszcz, przenikający całe ciało. - Sami w księ życową noc - ciągnął Joshua. - Dyszący wzajemnym pożądaniem. -Janie... Uciszył jej protest. Otwartymi, gorącymi i wilgotnymi ustami dotknął warg Freyji. Kusił i drażnił, aż odnalazł językiem drogę do wnętrza ust. Przylgnę ła do niego z gardłowym jękiem. Czuła nieustępliwe, bolesne pulsowanie między udami i wyżej we wnętrzu ciała, tam gdzie już raz gościł. Zetknęli się językami. Wsunęła mu ręce pod płaszcz, surdut i kamizelkę. Dlaczego mężczyźni mają na sobie tyle ubrań? On pieścił dłońmi jej piersi. Potem przesunął ręce do tyłu, ujął Freyję za pośladki i przycisnął mocno do siebie. Uniósł ją lekko. Pulsujący w niej ból omal nie wybuchnął fajerwerkami jaśniejszymi niż gwiazdy nad ich głowami. - Ty nie...? - spytał dużo później, tylko odrobinę odsuwając usta. - Nie dyszę pożądaniem - odparła okropnie zdyszana. Roześmiał się cicho. - Więc niech mnie Bóg ma w opiece, gdy zaczniesz dyszeć - powiedział, - Free, dlaczego nie chcesz zostać moją żoną? Nie możesz mieć Ravensberga, ale pewnie wcześniej czy później musisz za kogoś wyjść. Dlaczego nie za mnie? - Czy ty wcześniej czy później musisz się z kimś ożenić? - spytała ostro i cofnęła twarz. - Mężczyźni podchodzą do tego inaczej - odparł. -Tak? A jak? Miłosny skandal 177 - Potrzebują swobody i nie lubią zobowiązań - wyjaśnił zwięźle. - Flir tują i romansują, to im wystarcza. Kobiety mają instynkt budowania gniaz da. Pragną domu, wierności, wiecznej miłości i dzieci. Roześmiał się nagle i chwycił Freyję za prawy nadgarstek. Cofnął się i spoj rzał na jej rękę. - A to co, kochanie? - spytał. - Nie widzę pięści? Myślałem, że to cię wreszcie sprowokuje. Au! Uderzyła go mocno lewą pięścią w podbródek. - Dlaczego nie chcę zostać twoją żoną? - spytała. - Pewnie dlatego, że czuję litość dla twojej ślicznej buzi. Gdyby ciągle znajdowała się w zasięgu moich rąk, wkrótce byłaby w opłakanym stanie. Przypominałaby twarze dra bów boksujących się do upadłego, ku uciesze dżentelmenów, którzy lubią obstawiać wyniki krwawych walk. Joshua odrzucił głowę do tyłu i wybuchnął śmiechem. Dotknął szczęki i ostrożnie nią poruszył. - Lepiej wracajmy do domu - powiedział. - Doskonale się zatem rozu miemy. Ja jestem niespokojnym pędziwiatrem, który musi się jeszcze wyszumieć. A może wręcz będzie szalał do końca życia. Ty wolałabyś pozostać starą panną niż poślubić kogoś, kogo nie pokochasz tak mocno, jak kiedyś już kochałaś. Freyjo, nigdy więc się nie pobierzemy. A jednak czujemy wza jemne przyciąganie. Gdy tylko nadarza się okazja, rzucamy się gwałtownie na siebie i wybuchamy niczym dwa wulkany. Czy będziemy unikać tych okazji, dopóki się ostatecznie nie rozstaniemy? Czy też wręcz przeciwnie, dopóki możemy, będziemy się po prostu cieszyć każdą spędzoną razem chwilą. Przez kilka dni, tygodni albo dłużej. - Mówisz tak, jakby w najbliższym czasie czekało nas tylko flirtowanie rzuciła. - Przecież szykuje się afera, która ma na celu oskarżenie i skazanie cię za morderstwo. Ten świadek może się okazać bardzo niebezpieczny. - O Boże, tak -- przyznał. -A śmiertelnie wręcz niebezpieczne może być pół tuzina świadków. Ciekawe, czy ciotka była na tyle sprytna... albo głu pia... - Zastanawiam się, co naprawdę wydarzyło się tamtej nocy - powiedziała Freyja, jednak zaraz potrząsnęła głową. Założyła kaptur, odwróciła się i po maszerowała ścieżką w kierunku domu. -- Ale nie chcę wiedzieć. Dogonił ją po drodze. - Bo obawiasz się, że go zabiłem? - spytał. Czy to dlatego nie kwapiła się, by usłyszeć prawdę?-Groziłem mu śmiercią- oświadczył. 178 - Ale go nie zabiłeś - stwierdziła stanowczo. - W Lindsey Hall powie działeś Aidanowi, że tego nie zrobiłeś. Uwierzyłam ci, Josh. I nadal wierzę. Zabiłbyś go, gdyby pożył dłużej? Wahał się długo, zanim odpowiedział. Minęli zakręt