X


Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

- O co ci chodzi? Cris stal przy ��ku. Czeka�. Anita niepewnie podnios�a peleryn�. Poczu�a zimne ciarki strachu. - Chcesz, �ebym ci� stad wyprowadzi�a, omijaj�c stra�nik�w i policjant�w - powiedzia�a cicho. Cris milcza�. - Natychmiast ci� zabija. - Chwiejnie wsta�a. - Nie przebiegniesz przez kordon, M�j Bo�e, czy ty nie umiesz robi� niczego poza bieganiem? Musi by� jaki� lepszy spos�b. Mo�e uda mi si� przekona� Wisdoma. Mam pierwsza rang�... rang� dyrektora. Mog� zwr�ci� si� bezpo�rednio do najwy�szego kierownictwa. Chyba zdo�am ich nam�wi�, by wstrzymali eutanazje na czas nieokre�lony. Mamy jedna szans� na miliard, je�eli b�dziemy pr�bowali si� przedrze�... Urwa�a. - Ale ty nie ryzykujesz - m�wi�a dalej powoli. - Ty przecie� nie liczysz na przypadek. Ty wiesz, co nadejdzie. Ju� widzia�e� wszystkie karty. - Uwa�nie mu si� przyjrza�a. - Ciebie nie mo�na oszuka�. By�oby to niemo�liwe. Przez chwile stal� g��boko zamy�lona. Potem szybkim, zdecydowanym ruchem chwyci�a peleryn�, narzuci�a ja sobie na gole ramiona, zapi�a ci�ki pas, pochyli�a si� wyci�gaj�c pantofle spod ��ka, z�apa�a torebk� i pospieszy�a do drzwi. - Chod� - powiedzia�a. Oddycha�a szybko, policzki jej pa�a�y. - Idziemy, p�ki jeszcze mo�emy si� stad wydosta�. M�j samoch�d stoi na parkingu obok budynku. Za godzin� b�dziemy u mnie. Mam letni dom w Argentynie. W najgorszym wypadku mo�emy tam polecie�. Dom le�y w g��bi kraju, daleko od miasta. W d�ungli na mokrad�ach. Prawie zupe�nie odci�ty od �wiata. Niecierpliwie zacz�a otwiera� drzwi. Cris powstrzyma� ja wyci�gni�ta r�ka. Delikatnie i spokojnie wsun�� si� przed Anit�. Niewzruszenie odczeka� d�u�szy czas. Potem przekr�ci� ga�k� i �mia�o wyszed� z pokoju. W pustym korytarzu nie by�o wida� nikogo. W jego ko�cu Anicie mign�y tylko plecy znikaj�cego stra�nika. Gdyby wyszli chwile wcze�niej... Cris zerwa� si� do biegu. Anita ruszy�a za nim. Sun�� szybko, bez wysi�ku. Dziewczyna z trudem dotrzymywa�a mu kroku. Zdawa� si� dok�adnie zna� drog�. Skr�ci� w prawo, potem przez sie� do przej�cia s�u�bowego. Wskoczyli do windy towarowej, kt�ra pojechali w g�r�. Winda nagle si� zatrzyma�a. Cris znowu czeka�. Wkr�tce odsun�� drzwi i wyszed�, a za nim Anita pe�na niepokoju. Z niewielkiej odleg�o�ci dochodzi�y j a bowiem d�wi�ki wydawane przez uzbrojonych ludzi. Znajdowali si� blisko wyj�cia. Bezpo�rednio przed sob� mieli podw�jny kordon stra�nik�w. Dwudziestu ludzi tworzy�o zwarta �cian�, przed kt�ra w �rodku stal pot�ny, ci�ki robot- miotacz. Na �ci�gni�tych twarzach stra�nik�w malowa�o si� napi�cie. Byli w pogotowiu. Patrzyli szeroko otwartymi oczami, mocno �ciskaj�c bron. Dowodzi� nimi oficer policji obywatelskiej. - Nigdy nie przejdziemy - wykrztusi�a Anita. - Nie zrobimy nawet pi�ciu krok�w. - Cofn�a si�. - Oni... Cris chwyci� ja za r�k� i spokojnie szed� dalej. Anit� opanowa� gwa�towny strach. Pr�bowa�a si� wyrwa�, lecz palce Crisa trzyma�y jej r�k� w stalowym u�cisku. Nie mog�a ich rozewrze�. Wielkie z�ociste stworzenie spokojnie, lecz zdecydowanie ci�gn�o ja obok siebie w stron� podw�jnego kordonu stra�nik�w. - O, jest! - Unios�y si� miotacze. �o�nierze ruszyli do akcji. Lufa robota zacz�a si� obraca�. - Bra� go! Anit� jakby sparali�owa�o. Bezradnie zwisa�a u boku Crisa, kt�ry ani na moment nie rozlu�nia� chwytu. Naje�ony lufami miotaczy kordon stra�nik�w by� coraz bli�ej. Anita pr�bowa�a opanowa� przera�enie. Potkn�a si�, niemal przewr�ci�a. Cris podtrzyma� ja bez wysi�ku. Zacz�a go drapa�, walczy�a z nim, stara�a si� wyrwa�... - Nie strzela�! - krzykn�a. - Co to za kobieta? - Stra�nicy mierzyli w Crisa, lecz obawiali si�, ze trafia w Anit�. Kogo on trzyma? Jeden z nich dostrzeg� pasek na jej r�kawie. Czerwono-czarny. Ranga dyrektora. Najwy�sza. - Ona ma pierwsza rang�. - Zaskoczeni stra�nicy odst�pili. - Prosz� pani, niech pani si� odsunie! Anita odzyska�a glos. - Nie strzela�. On jest... pod moja opieka. Rozumiecie? Ja go wyprowadzam. �ciana stra�nik�w nerwowo si� cofn�a. - Nikomu nie wolno wychodzi�. Dyrektor Wisdom wydal rozkaz... - Nie podlegam w�adzy dyrektora Wisdoma. - Anicie uda�o si� nada� swojemu g�osowi ostry ton. - Z drogi. Zabieram go do Agencji Semantyki. Przez chwile �aden stra�nik si� nie poruszy�. W og�le nie zareagowali. Lecz p�niej powoli, niepewnie jeden stra�nik odsun�� si� w bok. Cris odskoczy� od Anity, wymin�� oszo�omionych stra�nik�w i przez utworzone w kordonie przej�cie b�yskawicznie wybiegi na ulice. Posypa�y si� za nim w�ciekle wybuchy energii. T�ocz�c si� i pokrzykuj�c stra�nicy rzucili si� w po�cig. Zapomniana Anita zosta�a sama. W mroku wczesnego poranka na ulice wylewa� si� t�um uzbrojonych ludzi, a w�r�d nich robot- miotacz. Zawy�y syreny. Rykn�y silniki ruszaj�cych woz�w patrolowych. Oszo�amiana Anita opar�a si� o �cian�, z trudem chwytaj�c powietrze. Uciek�. Zostawi� mnie. M�j Bo�e, co ja zrobi�am? - my�la�a. Nieprzytomnie kr�ci�a g�owa, ukrywaj�c twarz w d�oniach. Zahipnotyzowa� ja. Odebra� jej wole, zdrowy rozs�dek. Rozum! Zwierze, oszuka�o ja wielkie z�ote zwierze. Wykorzysta�o ja, a teraz go nie ma. Uciek�o w mrok nocy. �zy �alu i b�lu tryska�y jej spomi�dzy zaci�ni�tych palc�w. Na pr�no je ociera�a; p�yn�y nieprzerwanym strumieniem. - Uciek� - powiedzia� Baines. - Teraz to ju� go nigdy nie z�apiemy