Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

Vanessa te¿ mia³a dwadzieœcia piêæ, kiedy za mnie wysz³a. I jesteœmy bardzo szczêœliwi, prawda, kochanie? - Sonny pochyli³ siê ku niej i oboje czule potarli siê nosami. Poczu³am, ¿e... ¿e bardzo chcia³abym byæ kiedyœ w podobnej sytuacji. Ale trwa³o to tylko chwilkê. - Ja te¿ by³am bardzo m³od¹ pann¹ m³od¹ - wtr¹ci³a babcia. - I co? - Rzuci³a Artiemu znacz¹ce spojrzenie. - Zosta³am m³od¹ wdow¹. Czasy siê zmieni³y. Dzisiaj kobiety 45 zmieniaj¹ mê¿czyzn. Chc¹ im siê dobrze przyjrzeæ, zanim wezm¹ któregoœ do siebie. - Ja wysz³am za m¹¿, maj¹c dwadzieœcia dwa lata. I co w tym z³ego? - wtr¹ci³a siê mama z buntownicz¹ min¹ - Kochaliœmy siê. Chcieliœmy byæ razem. Zda³am sobie sprawê, ¿e tym razem trafi³a w samo sedno Nie wiedzia³am, czy Kirk chce byæ ze mn¹. Byæ naprawdê Dlatego tak mnie bola³o, ¿e wyje¿d¿a sam. - Prawdê mówi¹c, najbardziej podoba³ mi siê ten pierwszy facet, z którym siê umawia³aœ - powiedzia³ Sonny. - Jak on siê nazywa³? Vincent Salerno? Co siê z nim dzieje? - O¿eni³ siê - oznajmi³a mama triumfalnie, jakby ten fakt mia³ dowodziæ jej racji. - Ponad dziewiêæ lat temu. - No, proszê - parskn¹³ œmiechem Sonny. - A nie tak dawno by³aœ na œlubie tego drugiego. Lepiej nie czekaj, bo zwin¹ ci sprzed nosa wszystkich porz¹dnych facetów. - Nie wszystkich - powiedzia³a babcia, patrz¹c na Artiego takim wzrokiem, ¿e biedaczek zamar³ z widelcem uniesionym w pó³ drogi. Szyjê mia³ czerwon¹ jak rak. Wszystko wskazywa³o na to, ¿e nawet w³asna babcia wyprzedzi mnie w drodze do o³tarza. - Odczepcie siê od Angeli. Ona jest inna - wziê³a mnie w obronê Yanessa. - To typ artystyczny. Yanessa mówi³a z silnym brookliñskim akcentem i s³owo brzmia³o jak „autystyczny". Na szczêœcie nikt nie skomentowa³ jej uwagi, jeœli nie liczyæ Tr¹cy, która przypomnia³a sobie, ¿e pokazywa³am im kiedyœ uk³ady æwiczeñ z „Roœnij zdrowo", i wykrzyknê³a: - Angela, stañ jeszcze raz na g³owie, dobrze? - Nie ma mowy - przerwa³ Joey, widz¹c, ¿e dziewczynka ju¿ zerwa³a siê z krzes³a. - Najpierw obiad. Mo¿e potem Angela poka¿e wam kilka swoich sztuczek. Sztuczek! I tak z artystki zmieni³am siê w cyrkówkê. Westchnê³am ciê¿ko. Mo¿e ze mn¹ naprawdê jest coœ nie tak? 46 Zadzwoni³em, by krzyczeæ, ¿e ciê kocham Nie ma nic gorszego ni¿ powrót do pustego mieszkania w niedzielny wieczór. Chyba ¿e wracasz do pustego mieszkania pe³nego œladów cudzego szczêœcia. S¹dz¹c po dwóch kieliszkach po winie stoj¹cych obok siebie na stole w jadalni i zapachu aromatycznych œwiec, Justin i Lauren spêdzili romantyczne sam na sam. Do telefonu przyczepiona by³a karteczka do mnie. Justin nabazgra³ w wyraŸnym poœpiechu, ¿e odwozi Lauren na LaGuardiê. Taksówk¹ ma siê rozumieæ, bo nie mia³ samochodu. Znaczy³o to, ¿e wydaje ostatnie pieni¹dze po to, ¿eby byæ godzinê d³u¿ej z kobiet¹, któr¹ opisa³ mi kiedyœ jako „najlepsz¹ rzecz, na jak¹ trafi³ w ca³ym swoim ¿yciu". Czy doczekam siê, ¿e ktoœ powie o mnie, ¿e jestem najlepsz¹ rzecz¹, na jak¹ trafi³ w ¿yciu? Zrezygnowana przesz³am do salonu, gdzie okaza³o siê, ¿e kanapa numer trzy nie zajmuje ju¿ honorowego miejsca na œrodku pokoju. NajwyraŸniej pod wp³ywem Lauren Justin zgodzi³ siê przesun¹æ j¹ na bok. Co wiêcej - pozwoli³ przykryæ swój mocno przetarty nabytek jasnob³êkitn¹ narzut¹, która po bli¿szym przyjrzeniu okaza³a siê jednym z jego przeœcierade³. Teraz kanapa numer trzy sta³a równolegle do kanapy numer dwa przed najwiêkszym z naszych czterech telewizorów, przez co ten k¹t pokoju zacz¹³ przypominaæ ma³e kino. Jako „typ artystyczny" przyjê³am to 47 z pewnym zadowoleniem, chocia¿ taka aran¿acja wnêtrza pozbawia³a nas kolejnego metra przestrzeni ¿yciowej. Rozpar³am siê na siedzeniu i siêgnê³am po pilota. Jednak nie mog³am skupiæ siê na ekranie, bo co chwila zerka³am na wisz¹cy na przeciwleg³ej œcianie zegar. Siódma. Za piêædziesi¹t minut wyl¹duje samolot Kirka (nie ¿ebym sprawdza³a jego biletzobaczy³am to przypadkiem). Bez czekania na baga¿ (Kirk podró¿owa³ tylko z baga¿em podrêcznym), po piêciu minutach powinien znaleŸæ siê na postoju taksówek. Dojazd do Midtown Tunnel zabierze mu dwadzieœcia minut. Przejazd przez tunel - oko³o dziesiêciu (tak - w niedzielny wieczór mo¿na spodziewaæ siê du¿ego ruchu). Jego mieszkanie znajdowa³o siê dok³adnie szeœæ minut od wyjazdu z tunelu (sam zmierzy³ czas), czyli przypuszczalnie o ósmej trzydzieœci jeden wieczorem Kirk stanie przed domem. Da³am mu jeszcze dwie minuty na wejœcie po schodach i dwadzieœcia na rozpakowanie siê (Kirk nigdy nie usiad³, dopóki nie rozpakowa³ torby i nie u³o¿y³ na miejscu swoich przyborów toaletowych. Na pocz¹tku uwa¿a³am, ¿e to nieszkodliwy bzik. Zaczê³o mnie to wkurzaæ, kiedy po kolejnym weekendzie czeka³am i czeka³am, a¿ siê do mnie odezwie). W ten sposób doszliœmy do ósmej piêædziesi¹t trzy. Oko³o dziewi¹tej powinien do mnie zadzwoniæ i powiedzieæ, jak bardzo za mn¹ têskni³. Muszê spokojnie odczekaæ dwie godziny. Potem uzyskam potwierdzenie, ¿e nasz dwudziestomiesiêczny zwi¹zek ma sens, mimo ¿e Kirk jeszcze nigdy nie uzna³ za stosowne zaprosiæ mnie do swoich rodziców. Czepiam siê. W koñcu kochamy siê, do cholery. Powiedzieliœmy to sobie po trzech miesi¹cach chodzenia. Do ósmego miesi¹ca cieszyliœmy siê tym codziennie. Po roku uznaliœmy to za oczywiste. A teraz? Trochê j¹, to znaczy nasz¹ mi³oœæ, zaniedbaliœmy. Bo skoro coœ jest takie pewne... W takim razie nie jest wa¿ne, ¿e Kirk nie zabiera mnie ze sob¹ do rodzinnego domu. Wystarczy pomyœleæ, ile nas ³¹czy! Jestem pewna, ¿e gdybym choæ raz otworzy³a usta (Grace 48 zawsze mi powtarza, ¿e muszê nauczyæ siê mówiæ, czego chcê) i przyzna³a siê, jak bardzo mi zale¿y na tym, ¿eby wzi¹³ mnie do swoich rodziców, Kirk natychmiast by mi to zaproponowa³. Kto wie, mo¿e nawet zacz¹³by ¿a³owaæ, ¿e nie zaprosi³ mnie teraz? Albo nawet przyspieszy³by kolejny wyjazd do rodziców, ¿eby spe³niæ moje ¿yczenie? Pocieszaj¹c siê podobnymi myœlami, zaczê³am bezmyœlnie wpatrywaæ siê w ekran telewizora. Znowu spojrza³am na zegar. Zosta³a jeszcze godzina. Spêdzi³am j¹, ogl¹daj¹c program o zagra¿aj¹cych ¿yciu ludzkiemu bakteriach, ¿yj¹cych w pozornie niewinnych przedmiotach codziennego u¿ytku, które wszyscy mamy w domach. Ju¿, ju¿ dochodzi³am do wniosku, ¿e w obliczu œmiertelnego niebezpieczeñstwa, na jakie jestem nara¿ona, nie warto martwiæ siê tym, czy wyjdê za m¹¿, kiedy znowu sprawdzi³am czas