Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
- Kto ci to powiedział? Leon? Herman przyrzekł Leonowi Tortshinerowi,że nie wymieni jegonazwiska. Nie mógł też teraz kłamać. Nieodpowiedział. - To wredny drań i. -Może wredny, ale mówił prawdę. - Prawda jesttaka, że prosił mnie, ale jasplunęłam muw twarz. Żebym tak nie dożyłado ranai nie zaznała spokojuwgrobie, jeśli kłamię. Postaw nas twarzą w twarz. Jeśli odważysię powtórzyć towstrętne kłamstwo, to zabijęjego isiebie. Ó Ojcze w niebie! Masza krzyczała i jej głostakże nie brzmiał jakjejzwykły głos; był jak głos Żydówki z dawnych czasów fałszywie oskarżonejo czynienie zła. Hermanowi zdawało się, że słyszał głos sprzedwielu pokoleń. - To nie Żyd, to hitlerowiec! Masza zawodziła tak głośno, że Herman musiał trzymaćsłuchawkę z dala od ucha. Stałsłuchając jej szlochów. Zamiastcichnąć stawały się one corazgłośniejsze. Gniew Hermana znówzapłonął. - Miałaś kochanka, tu, w Ameryce! -Żebym tak dostałaraka, jak miałam kochanka w Ameryce. Niech,Bóg wysłucha moich słów i pokarze mnie. Oby przekleństwospadło na Leona, jeślito wymyślił. Ojcze w niebie, zobaczco onize mną robią! Niechdziecko w moim łonie umrze, jeśli on mówiprawdę! - Przestań! Przeklinasz jak przekupka. - Nie chcę dłużej żyć! Maszawstrząsnęło konwulsyjne łkanie. Rozdział SIÓDMY Całą nocpadał śnieg - suchy i chropowaty jak sól. Na ulicygdzie mieszkał Herman, z trudemmożna było odgadnąć zarysykilkuzasypanych samochodów. Herman wyobrażał sobie, że takmusiały wyglądać rydwany Pompei pokryte popiołem po wybuchuWezuwiusza. Nocne niebo stało się fioletowe, tak jakby na skutekjakiegoś cudu, czy przemian wniebie, ziemia weszła do nieznanejkonstelacji. Herman myślał o swoimdzieciństwie: Chanuka,odkładanie kurzego tłuszczuna nadchodzącą Pesach, gra w bączka,ślizganie się po zamarzniętych rynsztokach, czytanie tygodniowejporcji Tory, która zaczynała się: "I mieszkał Jakub w ziemi swychojców". "Przeszłość istniała! " - mówił dosiebie Herman. Jeślinawet uzna się, że czas jest tylko sposobem myślenia, jakutrzymywałSpinoza, albo formą percepcji, jak sądził Kant,niemożna zaprzeczyć, że zimą wCywkowie w piecu paliło siędrewno; że jego ojciec, błogosławiona niech będzie jego pamięć,studiował Gemarę i jej komentarze, podczas gdy matka gotowałakrupnik z kaszą perłową, fasolą, ziemniakami i suszonymi grzybami. Herman czułsmak kaszy, słyszał jakojciecmruczy przy czytaniu,a matka rozmawia w kuchniz Jadwigą, jak dzwonią dzwonkiu sań, na których chłop przywiózł z lasu drzewo. Hermansiedział w mieszkaniu w szlafroku i kapciach. Mimozimy, okno było lekko uchylone i do wnętrza dostawały siędźwięki brzmiące jakby niezliczoneświerszcze cykały podśniegiem. 147. W domu było za ciepło. Dozorca nacałą noc włączył ogrzewaniePara w kaloryferach gwizdała swoją jednotonową melodię pełne; nieartykułowanej tęsknoty. Herman wyobrażał sobie, żeparaw rurach lamentowała: źle,źle, źle,żal, żal, żal; chory, chory,chory. Światło nie byłozapalone, ale pokój pełen był odbitego odśniegu blasku, który zalewał niebo. Herman wyobrażał sobie, żeświatło to podobne było do zorzy polarnej, o którejczytałw książkach. Przez chwilę wpatrywał się w półki zksiążkamii tomy Gemary, które znówstały zaniedbane i zakurzone. Jadwiganigdynie odważała siędotknąć tych świętych ksiąg. Herman nie mógł spać. Wziąłz Maszą ślub u rabina i, zgodniez jego obliczeniami była onateraz w szóstym miesiącu ciąży,chociaż wcale nie było tego widać. Jadwiga też nie miała jużjednej miesiączki. Hermanowi przyszło na myśl żydowskie przysłowie, że dziesięciuwrogów nie zaszkodzi człowiekowi tak, jak może on zaszkodzićsam sobie. Ale wiedział, że w tym wszystkim nie on jeden miałswój udział; zawsze czaił się za tym jego ukrytywróg, jegodiabelski przeciwnik. Zamiast zniszczyć go za jednym zamachem,jego . wróg wymyślał wciąż nowe, zaskakujące tortury. Herman odetchnął zimnym powietrzem, które nadleciało odoceanu iśnieżycy. Wyjrzał przez okno i zapragnął zmówić modlitwę,tylko do kogomiał się modlić? Jak mógłby się terazodważyć narozmowęz najwyższymi mocami? I oco miałby się modlić? Pochwili wrócił do łóżka i położył siękoło Jadwigi. Była to ichostatnia wspólna noc. Ranowyruszał w jedną ze swoich podróży,to znaczy jechał do Maszy. Od ślubu, kiedywsunąłobrączkę na jej palec, Maszazajętabyłaulepszaniem mieszkania iurządzaniem jego pokoju. Wnocyniemusiała już przychodzićpo kryjomu ze względu na matkę. Przyrzekła nie kłócić się z nim o Jadwigę,alełamała przyrzeczenie. Przeklinała Jadwigę przy każdejokazji, mówiąc nawet, że chciałabyją zabić. Nadzieje Maszy, żemałżeństwo uśmierzywymówkijejmatki, okazały się płonne. Szyfra Pua narzekała, że Hermanzrobił kpinę z małżeństwa. Zabroniła mu nazywać się"teściową". Zamienili ze sobą tylko zupełnie niezbędne słowa. Szyfra Pua 148 pogrążyła się jeszcze bardziej wswoich modlitwach, w kartkowaniu książek, czytaniu żydowskich gazeti wspomnieńofiar hitlerowskich. Wiele czasu spędzaław swoim ciemnympokoju i trudno było odgadnąć czy pogrążona była w myślach,czy też drzemała. Ciąża Jadwigi była kolejną katastrofą